Praca przy ulach jest ciężka. Stanisław Kamiński prowadzi pasiekę w Dąbiu od ponad 30 lat!
Pan Stanisław Kamiński to prawdziwy weteran. Jego pasieka liczy obecnie aż 60 uli. A ponad 30 lat temu zaczynał od... pięciu! Praca przy pszczołach to ich rodzinna tradycja. I chociaż ten rok jest ciężki, to pan Stanisław się nie zniechęca.
Rodzina Kamińskich jest znana z hodowli pszczół oraz produkcji miodu w całej okolicy. - Zajmuje się pasieką w Dąbiu od 1984 roku, czyli w sumie 35 lat - opowiada pan Stanisław. Przed nim pszczołami zajmował się jego ojciec i dziadek.
60 uli pod opieką
Pasieka Kamińskich znajduje się w pobliżu budynku urzędu gminy. Znaleźć tam można kilkadziesiąt „domków”, w którym są liczne rodziny pszczele. W pasiecie produkowane są nie tylko miody wielokwiatowe, ale także akacjowe, lipowe, rzepakowe czy wrzosowe. Odbywa się tam również odwirowywanie miodu, a obiekt służy także do przechowywania sprzętu pszczelarskiego.
- Dzisiaj zajmuję się 60 ulami - mówi S. Kamiński. - Ten rok jednak był naprawdę ciężki. Susza sprawiła, że pszczoły w wysokiej temperaturze nawet nie chciały wskakiwać na kwiatki. Jeśli nektarowały, to bardzo krótko. Na akacji trzy dni, a powinny około czternastu. Jeśli chodzi o miód, to jest bardzo kiepski rok. Miodu jest zdecydowanie mniej niż w poprzednich latach. Nie zniechęcam się. Wiadomo, że czasami przytrafiają się trudności. Moi rodzice, moi dziadkowie, stryjowie, kuzyni też sobie z tym radzili, więc ja też powinienem. Kochamy pszczoły i takie sytuacje tego nie zmienią.
Pan Stanisław przyznaje, że jego pasieka często odwiedzają ludzie, których ciekawi produkcja miodu. - Przyjeżdżają z różnych zakątków, niedawno miałem tutaj rodzinę z Zielonej Góry - opowiada pan Stanisław. - Ostatnio był też młody mężczyzna, który dopytywał o pszczoły. Zawsze chętnie witamy gości, oferujemy degustację z możliwością poznania zwyczajów pszczół oraz typowych miodów.
Co ciekawe, coraz więcej osób zaczyna interesować się hodowlą pszczół i produkcją miodu. - Wydaje mi się, że to jednak chwilowy boom - przyznaje pan Stanisław. - Wielu się wydaje, że wystarczy odkręcić kurek i będzie płynął miód. A to tak naprawdę ciężka praca, trzeba zapomnieć o długich urlopach i codziennie chodzić przy ulach. Nawet moich synów ciężko przekonać, żeby kontynuowali moją pracę - śmieje się mieszkaniec Krosna Odrzańskiego. - Widzę, że jest zainteresowanie. Kiedyś w naszym kole było tylko 12 pszczelarzy. Wie Pan ilu teraz jest? Aż 60! Więc bardzo mocno się to wszystko rozrosło. Nie chcę być jednak złym prorokiem, ale mam takie przeczucie, że w niedalekiej przyszłości ta liczba szybko się zmniejszy. Kiedy ludzie zauważą, że to nie jest łatwa praca, a i wielkich pieniędzy też nie przynosi, zwłaszcza kiedy mamy taki rok jak ten. Ale zobaczymy. Może się mylę. Nawet lepiej byłoby, żebym się mylił. Bo większa liczba pszczół byłaby dobra dla środowiska.
Stracił pszczoły, bo zostały otrute. Sprawa ciągnie się w sądzie
W 2013 roku pan Stanisław stracił 80 pszczelich rodzin. Ówczesna strata liczyła ok. 80 tys. zł. - Sam nakryłem sprawcę. Rolnik robił opryski w biały dzień, starym, prymitywnym opryskiwaczem - opowiada pan Stanisław. - Chodziłem, prosiłem, niemal klęczałem przed nim. Ten miał mnie, delikatnie mówiąc, w nosie.
Jak opowiada hodowca pszczół, sprawa w sądzie ciągnie się już od ponad pięciu lat. - Rolnik nie przestrzegał żadnych rozporządzeń, ale prokuratorzy w ogóle nie biorą tego pod uwagę - mówi pan Stanisław. - Mam już 83 lata, może po prostu czekają aż mnie zabraknie i będzie problem z głowy. Kolejną sprawę mam w Krośnie Odrzańskim dzisiaj rano. Od tamtego incydentu częściej doglądam pszczół, czasami się zdarza, że noc spędzam przy pasiece w Dąbiu (pan Stanisław mieszka w Krośnie Odrzańskim).
Jak powinien wyglądać zadbany ul?
Dopytujemy doświadczonego pszczelarza jak powinien wyglądać ul. - Powinien być z drewna, najlepiej ze świerka. Unikać konstrukcji ze styropianu - opowiada pan Stanisław. - Najważniejsze jednak są same pszczoły: zarodowa matka oraz wyleczone pszczoły. Wszystkim pszczelarzom sen z powiek spędza warroza. To choroba, która niszczy pszczele rodziny w ciągu roku.
Co jeszcze trzeba zrobić, żeby ul odpowiednio funkcjonował. - Oczywiście konieczne jest odpowiednie zakarmienie - podkreśla S. Kamiński. - Jesteśmy już po 10 sierpnia, więc trzeba pszczółki szykować do zimy, należy odpowiednio podkarmiać matki. Dobra rodzina pszczela powinna liczyć ok. 25 tys. osobników przed okresem zimowym. Dbanie o matki jest ważne, ponieważ nie wszystkie pszczoły przetrwają zimę. Podsumowując, najważniejsze jest leczenie, karmienie oraz sama konstrukcja i ocieplenie ula - wyjaśnia pan Stanisław.