Pozwalajmy sobie dogłębnie się różnić. Nie myląc różnienia z poróżnieniem
Podzieleni jesteśmy jak pensja po comiesięcznych opłatach rachunków- nic nowego. W pewnym sensie, także tym najbardziej dostrzegalnym, podzieleni jesteśmy już od urodzenia. To akurat ciągle ma swój urok. I jest, rzecz jasna, dowodem na to, iż naturalnie jesteśmy predestynowani do tego, aby się łączyć.
A przecież jeżeli dostrzeżemy autentyczną urodę tego, że jesteśmy różni, rzeczywistość niesie dużo więcej możliwości połączeń. I, co mimo oczywistości należy podkreślać, różni nie oznacza, iż jedni są lepsi, a drudzy gorsi. Tym bardziej że w tak dynamicznym świecie, w jakim przyszło nam żyć, łatwo jest stracić pozycję i dołączyć do tych, nad których się wywyższamy. Opowieści o spektakularnych upadkach można by przytoczyć co niemiara, wiele takich historii odbywa się jednak w ciszy i błyskawicznym zapomnieniu. Przecież niejeden obnosił się ze złotym rogiem, a ostał mu się ino sznur. I czasem, niestety, z niego skorzystał...
Lubimy podkreślać swój indywidualizm - nawet jeżeli przekonani o swej wyjątkowości jedynie powtarzamy powielane i cenione w danych środowiskach sądy lub idealnie wpasowujemy się w ramy mody na indywidualistów, wykreowanej przez specjalistów od jak najbardziej masowego wizerunku. Indywidualizm - cenna cecha, bo przecież w pełni oddająca to, jak stylowo potrafimy się różnić; zasada, zgodnie z którą jednostka uznawana jest za najwyższe dobro. Jednak chodzi też o to, by indywidualizm nie oznaczał obojętności i braku empatii.
Kłopot z akceptowaniem różnic sprawia również, iż stajemy się coraz bardziej samotni - statystyki są pod tym względem nieubłagane. I gdy przez dzień cały jesteśmy w stanie okazywać, że jest nam z tym lepiej, nie brakuje wieczorów, kiedy zewsząd atakują lęki. A zamiast pokochać drugiego (dwójka to nie jest taka zła liczba, mimo że na horyzoncie są również trójki, czwórki i na co tam jeszcze kto ma siły...) człowieka, szukamy najlepszej dla siebie opcji.
Niemal na każdym kroku funkcjonujemy w świecie przeciwstawień, a to wymaga od nas (albo i częściej wydaje nam się, że wymaga) dokonywania wyborów, wyrażania opinii, opowiadania się po którejś ze stron, zajmowania stanowiska, wskazywania strony przeciwnej i przypisywania się do właściwego, naszym zdaniem, obozu. Można odnieść wrażenie, że na wiele nieporozumień pomogłaby rozmowa, ale coraz silniej się przekonujemy, że umiejętność jasnego i precyzyjnego komunikowania się z drugim człowiekiem to bardzo pożądana i trudna do opanowania sztuka. Obwieszczenia tego, co nam akurat przyszło do głowy, przenieśliśmy na platformy społecznościowe, sądząc pewnie nawet, że to i rozmowa, choć rozmową nie jest. A powrót do nawiązywania wartościowego kontaktu stał się już chyba niezbędny, by odbudować relacje z innymi pokoleniami, szczególnie najstarszymi oraz szukać zrozumienia z różnymi kulturami - a są one kolejnym potwierdzeniem czaru różnienia się: wyobrażacie sobie świat bez ciasta, jak u babci, lub wywodzącej się z różnych części świata kuchni wielu smaków?
„Umiemy się tylko kłócić albo kochać, ale nie umiemy się różnić pięknie i mocno” - pisał już Cyprian Kamil Norwid. Skąd pobierać naukę? Są przesłanki, iż możemy w kwestii obłaskawiania różnic przyjrzeć się bohaterkom niniejszego wydawnictwa, czyli kobietom. W wielu publikacjach biolodzy podkreślają, że w mózgu kobiet jest więcej połączeń między dwiema półkulami. Także podział funkcji pomiędzy półkulami u kobiet jest mniej wyraźny niż u mężczyzn. Zarówno lewa, jak i prawa półkula uczestniczą w czynnościach werbalnych i wizualnych. Natomiast mózg mężczyzn jest bardziej wyspecjalizowany: lewa półkula niemal wyłącznie odpowiada za funkcje językowe, a prawa za przestrzenne. I nie ma problemu - między dwiema półkulami następuje większa wymiana informacji, pozwala to na większą dawkę adaptacji odmiennych pragnień (na przykład taka oto zauważona scenka z kobietą: „jest kiszona papryka?”, „nie mam”, „to poproszę czekoladę”), mężczyźni zaś tkwią okopani w swych półkulach. Wielość różnic, które należy brać pod uwagę, dostrzegli też panowie, którzy błyskawiczną analizą próbowali odgadnąć intencje i znaleźć bezpieczną odpowiedź na niewinnie zadane przez panią pytanie w jakieś wydawałoby się tak banalnej kwestii, jak „tę czy tę” obok lustra tuż przed wyjściem...
Pozwalajmy sobie na dogłębne różnice, nawet gdy wymaga to od nas zaciskania zębów. I z delikatnością uważajmy, by od różnienia się nie przejść do poróżnienia. Wtedy łatwiej będzie nam znaleźć ową mityczną drugą połówkę jabłka. Tak bardzo różną zanim się z nami połączy w jeden owoc.