
Pragnę odtworzyć historię mojej mamy, poznać prawdę o jej śmierci, rozwikłać rodzinną tajemnicę - mówi córka Ewy Zagrodzińskiej, zmarłej tragicznie 34 lata temu.
Anna Zagrodzińska spędziła ze swoją młodą mamą Ewą tylko pół roku. W 1983 roku mieszkały w Siemianowicach przy ulicy Kołłątaja. Nie wiodło im się dobrze. Ewa nie wyszła za mąż, pracowała w miejscowej fabryce śrub i nitów, dziecko zostawało wtedy w domu z prababką. Kto był ojcem? Być może ten, który później Ewę zabił.
W tej rodzinie było wiele sekretów. Ale gdy Ewa zmarła, zapadła całkowita zmowa milczenia. Jej córeczkę w beciku wziął do siebie dziadek, pradziadkowie wychowywali ją daleko od Siemianowic. Nikt nie chciał mówić o tym, co stało się z Ewą. Wymazano ją z pamięci.
Gdy jej córka pytała o mamę, krewni patrzyli na nią w milczeniu. Dziadek wzdychał: „Przyjdzie czas, to się dowiesz... Powiem ci”. Ale nigdy nie powiedział.
Domyślała się czegoś tylko ze strzępów rozmów, jakiejś rzuconej uwagi, podsłuchanego zdania. Współczucia w oczach. Bliscy uważali, że prawda będzie dla niej za wielkim ciężarem.
W końcu Anna dorosła, dzisiaj mieszka za granicą, jej opiekunowie już nie żyją. A ona stała się na tyle silna, że chce wiedzieć, co spotkało jej matkę. Czy zginęła dlatego, że pewien mężczyzna oblał ją z zazdrości kwasem solnym? I ten człowiek był jej ojcem? Nie uznał córki w urzędzie, ale nazwisko ktoś jej podał; Walerian G. Starszy od Ewy, też pracował w fabryce. Ona nosi nazwisko matki.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień