Poznańscy taksówkarze idą na wojnę z Uberem
Poznańscy taksówkarze zakładają stowarzyszenia, by - jak twierdzą - walczyć z nieuczciwą konkurencją ze strony Ubera.
Mariusz wraz z dwoma mężczyznami zamawia transport z ul. Grunwaldzkiej. Przy pomocy aplikacji zamawiają kurs na dworzec kolejowy. Po drodze zatrzymują się jeszcze w jednym z marketów przy ul. Wojskowej. Jeden z mężczyzn zostaje w skodzie fabii, wtedy kierowca z niewiadomych przyczyn pyta, czy jednak nie woleliby wysiąść na Dworcu Zachodnim. Pada odmowa.
Musiał dostać cynk
W tym samym czasie spod szpitala przy ul. Krysiewicza pojazdem zamówionym poprzez aplikację Uber wyrusza Piotr. Kieruje się w to samo miejsce - na dworzec. W trakcie przejazdu kierowca staje się jednak nerwowy, nie chce wykonać kursu w wyznaczone miejsce. Ostatecznie staje przed centrum handlowym City Center, a kiedy Piotr zwraca mu uwagę - słyszy spier....
- Musiał dostać cynk z centrali, że na dworcu jest już kontrola - mówi Artur, jeden z poznańskich taksówkarzy, który postanowił wypowiedzieć wojnę „uberowcom”. Na dworcu na kierowcę skody czeka już nieznakowany samochód policji drogowej, zatrzymuje go, po czym przeprowadza kontrolę.
- Sprawdziliśmy trzeźwość kierowcy, dokumenty, a także wyposażenie i badania techniczne
- tłumaczy Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. Tym razem samochód jest sprawny, w trakcie wykonywania czynności przez funkcjonariuszy, kilkadziesiąt metrów dalej czekają już dwa pojazdy Wielkopolskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego. Przesłuchiwani są w nich pasażerowie skody, którzy przyjechali z ul. Grunwaldzkiej. Następnie zeznania składa „uberowiec”. Taksówkarzom pomagają nie tylko policjanci i ITD, ale również urząd miasta, który koordynuje kontrole instytucji do tego powołanych.
- W piątek udało się nam ujawnić przewoźnika wykonującego transport osób bez wymaganej licencji. Mężczyzna został też przez pracodawcę dopuszczony do wykonywania zawodu kierowcy bez badań lekarskich i psychologicznych - wyjaśnia Krzysztof Zandecki z wydziału działalności gospodarczej i rolnictwa urzędu miasta.
20 takich kontroli od maja
Od maja (Uber w Poznaniu zaczął działać w listopadzie ubiegłego roku) wykonano blisko 20 podobnych kontroli.
- Każda z nich wykazała takie same uchybienia u przewoźnika - dodaje K. Zandecki. Kary za tego typu działalność bez wymaganych zezwoleń, czy też rejestracji są bardzo wysokie - do 8 tys. zł, jednak od maja żaden z „uberowców” jej jeszcze nie zapłacił.
Sami taksówkarze podkreślają, że nie mają nic przeciwko konkurencji, ale chcą, by równe zasady obowiązywały wszystkich.
- Chcemy, by funkcjonowali na podobnych zasadach jak my, posiadali licencję, kasę fiskalną, wykonywali podobne badania. My mamy też narzucony przez miasto cennik, który w pierwszej strefie nie pozwala nam wozić klienta za więcej niż 3 zł za kilometr
- mówi Artur.
Taksówkarze zwierają szyki
Przewoźnicy ze stolicy Wielkopolski zwierają jednak szyki. W tej chwili w sądzie znajduje się wniosek o zarejestrowanie Stowarzyszenia Zawodowego Poznańskich Taksówkarzy. - Liczymy, że przyłączy się do nas więcej osób - dodaje Artur. Ale liczba taksówek w Poznaniu systematycznie spada, jeszcze w połowie roku było ich zarejestrowanych 2796, obecnie ich jeszcze mniej.
Taksówkarze z grupy roboczej działającej przy Ministerstwie Infrastuktury opracowali już projekt nowelizacji ustawy o transporcie drogowym. Zakłada ona m.in. posiadanie licencji przez kierowców Ubera. Nie wiadomo jednak czy zostanie przyjęta.
- Sam jestem zwolennikiem znalezienia złotego środka
- przyznaje Szymon Szynkowski vel Sęk, poseł PiS. I dodaje: Nie powinniśmy ograniczać swobody gospodarczej, choć rozumiem, że taksówkarzom trudno jest obecnie konkurować z Uberem. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłoby obniżenie kosztów taksówkarzy. Ci uważają jednak, że najlepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie Uber Taxi. - Takie rozwiązanie mamy już w Berlinie - komentują