Poznańscy protetycy słuchu pojechali do Kamerunu, by leczyć najmłodszych
Wolontariusze Fundacji Pomocy Humanitarnej Redemptoris Missio we wtorek, 18 lutego, o godz. 5 rano wylecieli do Kamerunu, by przywrócić do świata dźwięków niesłyszące dzieci.
3 specjalistów uratuje słuch w 3 tygodnie
W wyjeździe w ramach Akcji „Protetyk słuchu w Afryce” udział bierze trzech specjalistów: Agnieszka Łukanowska, dr Olgierd Stieler
i Michał Tomczak. Wolontariusze spędzą w Kamerunie trzy tygodnie. W tym czasie przebadają kilkadziesiąt dzieci.
Czytaj też: Fundacja Redemptoris Missio wyśle do Afganistanu stutysięczną czapkę
Poznańscy wolontariusze byli w Kamerunie już w ubiegłym roku. Wtedy ich misja skupiała się wokół dzieci starszych. Do protetyków z Polski z prośbą o badania i aparaty słuchowe przyjeżdżali pacjenci z najdalszych zakątków tego kraju.
Wówczas specjalistom z Polski nie udało się zbadać wszystkich dzieci. Tegoroczny wyjazd, jak mówią, był dla nich obowiązkowy.
- Teraz będziemy diagnozować stan słuchu u tych najmłodszych dzieci, które jeszcze nie współpracują aktywnie z osobą diagnozującą.
- wyjaśniał jeszcze przed wylotem dr Olgierd Stieler.
- Będą to badania obiektywne, rejestracja potencjałów z pnia mózgu, celem określenia progu słuchu i dopasowania aparatów słuchowych. Badania wykonywane będzie w trakcie snu fizjologicznego - wyjaśnia.
Poznańscy specjaliści do Kamerunu zabrali ze sobą specjalistyczny sprzęt diagnostyczny i aparaty słuchowe nowej generacji warte kilkaset tysięcy złotych.
Wada słuchu efektem klątwy?
- W Kamerunie niedosłyszące dziecko nie może liczyć na żadną pomoc. Rodzina, kiedy zorientuje się, że dziecko nie słyszy po poradę w tej sprawie może się zgłosić jedynie do szamana. Ten ustala, kto rzucił urok na rodzinę, lecz jak łatwo można się domyślić, to nie przynosi rozwiązania problemu. Od tego czasu bliscy ukrywają dziecko przed światem, aby nie przynosiło rodzinie wstydu - wyjaśnia Justyna Janiec-Palczewska, prezes zarządu Redemptoris Missio.
I dodaje: - Do takich dzieci docierają polscy misjonarze i proszą rodziców, aby zapisali je do szkoły w Bertoua stworzonej i prowadzonej przez Polkę - Ewę Gawin. Jest to jedyna tego rodzaju szkoła w tej części Kamerunu. Trafiają do niej dzieci, które, gdyby nie istnienie tej szkoły, nie byłyby w stanie zdobyć żadnego wykształcenia. Większość z tych dzieci dzięki aparatom słuchowym można przywrócić do świata dźwięków, ale oprócz wolontariuszy Fundacji Redemptoris Missio nikt tego wcześniej tam nie robił.
Usłyszeć świat po raz pierwszy
Wolontariusze nie ukrywają, że największą nagrodą jest radość dzieci, które po raz pierwszy mogą słyszeć.
- To jest widok, który nagradza całą akcję. To trochę tak, jak pierwsze nurkowanie. Natychmiast widzimy ogromne oczy, reakcję poszukiwawczą, delikatne zdziwienia. Otwiera to na pewno przed nimi zupełnie inny świat
- mówi dr Olgierd Stieler.
I dodaje: - Ale nie możemy zapomnieć, że ta nowa sytuacja wymaga od nich też pewnej adaptacji i czasu. Dlatego liczymy się z tym, że będąc tam przez kilka tygodni, będziemy na początek "delikatnie" programować aparaty.