Poznań: Usiłował zabić Alberta Radomskiego? Ruszył proces w sprawie brutalnego pobicia przy ul. Krysiewicza
– Pojechałem do Irlandii – do mamy, bo nie chciało mi się żyć. Chciałem się z nią pożegnać. Nie miałem odwagi, by się stawić. Próbowałem jakoś uciec przed odpowiedzialnością - powiedział Krzysztof M. oskarżony o usiłowanie zabójstwa Alberta Radomskiego z Poznania. W środę w Sądzie Okręgowym rozpoczął się proces w tej sprawie.
Na ławie oskarżonych siedzą dwie osoby, które zdaniem śledczych, odpowiadają za stan Alberta. Krzysztof M., który w październiku 2017 roku pobił 20-latka został oskarżony o usiłowanie zabójstwa i spowodowanie ciężkiej choroby realnie zagrażającej zdrowiu. Marta S., która kierowała samochodem i odjechała z miejsca zdarzenia, odpowie za nieudzielenie pomocy.
– Jest mi bardzo przykro z powodu tego, co się stało. Przepraszam. Uderzyłem Alberta, bo mnie obraził
– powiedział przed sądem Krzysztof M.
Sąd dociekał, w jaki sposób pokrzywdzony obraził 26-latka. Ten nie był w stanie podać szczegółów sprawy. Mówił o tym jednak podczas śledztwa:
– Pamiętam, jak ten chłopak (Albert – przyp. red.) szedł i miał łzy w oczach. Był bardzo wzburzony. Powiedział, że pokłócił się się ze swoją kobietą i że moja ku***a zrobi ze mną to samo. Zaczęliśmy się szarpać i go uderzyłem, a później cofnąłem się i zrobiłem to drugi raz – wyjaśniał Krzysztof M. – Widziałem, jak auto przyjechało po Albercie i podskoczyło. Prowadziła kobieta. Musiała jechać bardzo szybko. Spojrzała na mnie, a ja na nią i ruszyła z piskiem opon. Wtedy myślałem, że pokrzywdzony już nie żyje – mówił Krzysztof M.
Po zdarzeniu M. wrócił do domu, zniszczył odzież, którą miał na sobie tej nocy, a następnie wyjechał z kraju. – Pojechałem do Irlandii – do mamy, bo nie chciało mi się żyć. Chciałem się z nią pożegnać. Nie miałem odwagi się stawić. Jak wróciłem do
Polski, wynajmowałem pokoje w różnych miejscach. Próbowałem jakoś uciec przed odpowiedzialnością – wyjaśniał Krzysztof M.
Oskarżony długo ukrywał się przed policją. Został zatrzymany w kwietniu 2018 roku w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu w Plewiskach. Był wcześniej notowany za podobne przestępstwo i odbywał karę więzienia.
Marta S. – oskarżona o nieudzielenie pomocy Albertowi, nie przyznaje się do winy. W sądzie nie chciała składać wyjaśnień. Podczas śledztwa mówiła natomiast, że nie miała świadomości, iż przejechała człowieka.
– Byłam przekonana, że wjechałam przednim kołem w dziurę. Przy ulicy Krysiewicza była budowa, więc byłam pewna, że tak było. Droga była wyboista. Nie widziałam, że na jezdni leży człowiek – powiedziała Marta S. I dodała:
– Jechałam bardzo ostrożnie, z dozwoloną prędkością
– przekonywała śledczych.
W dalszej części tekstu przeczytasz:
- Co stwierdził biegły?
- Czy kobieta, która przejechała Alberta, była pod wpływem alkoholu?
- Jak na sytuację zareagowali przechodnie?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień