Poznań: Trzech ratowników zostanie skazanych ws. śmierci na Termach Maltańskich? Prokurator chce kar w zawieszeniu
W 2012 roku doszło do tragedii w poznańskich Termach Maltańskich – 11-letni Patryk topił się przez kilka minut w basenie ze sztuczną falą. Po kilku dniach zmarł w szpitalu. Prokuratura oskarżyła trzech ratowników, ale dopiero teraz ich proces wszedł w decydującą fazę. W środę w sądzie prokurator oraz obrońcy ratowników wygłosili mowy końcowe. Wyrok ma zostać ogłoszony 12 lutego, prawie 7 lat po tragedii.
Proces ciągnie się kilka lat, obrońcy zgłaszali wątpliwości do kolejnych opinii biegłych. Ekspertyzy były więc uzupełnianie, powoływano kolejnych biegłych. W środę udało się zamknąć przewód sądowy.
Tragedia rozegrała się 1 czerwca 2012 roku. W Dniu Dziecka do poznańskich Term Maltańskich przyjechała wycieczka szkolna ze Śremu. Wśród uczniów był 11-letni Patryk. Chłopiec nie potrafił pływać, ale wszedł do basenu ze sztuczną falą, w miejsce dla osób bardziej doświadczonych. Gdy zaczął tonąć, przez kilka minut nie udzielono mu pomocy. Zdaniem prokuratury, przy biernej i nieuważnej postawie kilku ratowników, Patryk spędził pod wodą ponad trzy minuty. Śledczy obliczyli to na podstawie monitoringu oraz wskazań biegłego, który oceniał obrażenia powstałe u chłopca. Patryk trafił do szpitala przy ul. Krysiewicza w krytycznym stanie, zmarł po kilku dniach.
Prokurator: oskarżeni ratownicy nie wykazali skruchy
Prokurator Sławomir Szymański w 2013 roku oskarżył trzech ratowników. W środę, w mowie końcowej, dla wszystkich domagał się kar więzienia w zawieszeniu oraz zakazu wykonywania zawodu ratownika. W mowie końcowej stwierdził, że z jego obserwacji wynika, że oskarżeni ratownicy nie wykazali skruchy podczas procesu, nie wyrazili „krytycznej refleksji”. Wskazał, że na życiu chłopca zaważyło 10 krytycznych minut i błędy ratowników.
Najsurowszej kary domagał się dla Stanisława W., któremu zarzuca nieumyślne spowodowanie śmierci Patryka.
- Ten ratownik popełnił największy błąd. Stojąc na stanowisku „orle gniazdo” jedynie przez 35 sekund obserwował miejsce, w którym tonął chłopiec. A gdy zauważył tonącego nie podjął natychmiastowej akcji, lecz po chwili zawołał innego ratownika. I to ten inny ratownik szybko wskoczył do wody, by ratować Patryka
– argumentował prokurator Szymański.
Dlaczego Stanisław W. miałby reagować z dużym opóźnieniem? Prokuratura podczas śledztwa zwróciła uwagę na jego młody wiek, znikome doświadczenie, uznała, że nie wiedział, jak się zachować i może bał się samodzielnie podjąć szybką decyzję. Teraz dla Stanisława W. prokurator domaga się 1 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 10-letniego zakazu wykonywania zawodu ratownika, 25 tys. zł nawiązki dla rodziny zmarłego chłopca, 2 tys. zł grzywny oraz poniesienia niemałych kosztów procesu.
Obrońca ratownika: Patrykowi rzadko sprawdzano poziom glukozy
Co na to obrońcy Stanisława W.? Ma ich dwóch. Adwokat Sławomir Perdoch w swojej mowie skupił się na postawie lekarzy ze szpitala dziecięcego w Poznaniu, do którego trafił nieprzytomny Patryk. Choć biegli wskazywali na krytyczny stan chłopca, adw. Perdoch podkreślał, że Patryk żył, gdy wyciągano go z basenu, że być może w szpitalu można było więcej zrobić dla ratowania jego życia, na przykład częściej sprawdzać poziom glukozy. Wskazywał, że w szpitalu doszło do wtórnego uszkodzenia mózgu chłopca. Reasumując, jego zdaniem nie można przypisać ratownikowi nieumyślnego spowodowania śmierci Patryka.
Drugim obrońcą Stanisława W. jest adw. Agnieszka Rybak-Starczak. Skupiła się na tym, co się wydarzyło w termach. - Zarzucanie Stanisławowi W., że nie powstrzymał chłopca przed wejściem do tego basenu, jest nieporozumieniem. Tym powinien zająć się ratownik stojący przy brzegu basenu ze sztuczną falą, tymczasem dowody wskazują, że akurat układał klapki. Ponadto nie można zarzucać mojemu klientowi, że zaniechał obserwacji powierzchni wody. Jego obowiązkiem była obserwacja sztucznej fali, zjeżdżalni rodzinnej oraz basenu solankowego. Przecież nie da się kontrolować trzech miejsc jednocześnie. Kolejna kwestia to rzekome nie podjęcie natychmiastowej akcji. Żaden człowiek nie reaguje natychmiast. Również ratownik, który wskoczył do wody, jak zeznał, potrzebował czasu do namysłu i analizy sytuacji – podkreślała adw. Agnieszka Rybak- Starczak.
Jakiego wyroku domaga się dla swojego klienta? Stwierdziła, że sprawiedliwego, liczy się z karą dla niego, ale stanowczo nie zgadza się na 10-letni zakaz wykonywania zawodu dla Stanisława W. Tym bardziej, że wciąż pracuje jako ratownik, ma bardzo dobre opinie od pracodawców. Tamto zdarzenie z 2012 roku, jak wskazywała pani adwokat, jest również tragedią dla Stanisława W. Wtedy dopiero zaczynał pracę jako ratownik, był bardzo młodym, niedoświadczonym człowiekiem, którego odpowiednio nie przeszkolono. Oburzała się na słowa prokuratura, że Stanisław W. nie wykazał krytycznej refleksji, zapewniała, że jej klient przeżywa tragedię sprzed 7 lat.
Nauczycielki ze Śremu nie usłyszały zarzutów
O ile Stanisław W. w pierwszej fazie śledztwa przyznał się do winy, a potem się z tego wycofał, to dwaj pozostali oskarżeni od początku nie przyznają się do winy.
Prokuratura zarzuciła Pawłowi Ł., drugiemu oskarżonemu ratownikowi, kilka błędów: nie zauważył, że Patryk nie potrafi pływać, opuszczał swoje stanowisko pracy, nie obserwował powierzchni wody. Z kolei błąd ratownika Przemysława P. miał polegać na samowolnym opuszczaniu stanowiska pracy, z którego miał obserwować basen ze sztuczną falą.
Dla obu oskarżonych ratowników prokuratura domaga się roku w zawieszeniu na 3 lata, pięcioletniego zakazu wykonywania zawodu ratownika, nawiązki dla rodziny zmarłego Patryka oraz zapłacenie grzywny. Taką karę mają ponieść za narażenie chłopca na utratę zdrowia i życia. Ich obrońcy domagają się uniewinnienia. Wskazują m.in. na bałagan panujący w organizacji pracy ratowników z Term Maltańskich, za co ich klienci mają nie ponosić odpowiedzialności.
W trakcie procesu pojawił się również wątek nauczycielek ze Śremu, które przyjechały ze szkolną wycieczką. Kiedy dzieci kąpały się w basenach, miały pójść do baru, nie zwracać uwagi na dzieci. Składając zeznania jedna z nich tłumaczyła, że chciały sprawować „dynamiczną” kontrolę nad dziećmi, w zależności, gdzie uczniowie będą się bawić. Ostatecznie
prokuratura nie postawiła nauczycielkom żadnych zarzutów. Uznała, że to obsługa term odpowiada za klientów. A nawet, gdyby jedna z nauczycielek stała na brzegu basenu ze sztuczną falą, nie zauważyłaby tonącego Patryka. Widoczność ograniczała architektura tego basenu.
Wyrok w sprawie ratowników ma zostać ogłoszony 12 lutego w Sądzie Rejonowym Poznań Nowe Miasto i Wilda.