Poznań: "Ramzes" obciąża "Westerna". "Chodziło o to, by "Western" miał alibi, bo boi się iść do więzienia. Nasze spotkanie było zaplanowane"
- "Western" groził, że wywiozą moją żonę do burdelu i dziecko do Niemiec, jeśli nie zrobię tego, co miałem zrobić. Chodziło głównie o dyskredytację mojej wiarygodności - tak Paweł P. "Ramzes" zeznawał w poniedziałek w poznańskim sądzie w procesie Marka F. "Westerna" w sprawie zbrojnego przejęcia dyskoteki w Opalenicy.
W 2014 roku wielokrotnie karany przestępca Marek F., ps. Western wraz z innymi osobami z półświatka został zatrzymany na zbrojne przejęcie dyskoteki w Opalenicy. W kwietniu 2018 roku zostali nieprawomocnie skazani. "Western" usłyszał wyrok 7 lat więzienia. W tej sprawie został też skazany Paweł P. "Ramzes", który miał uczestniczyć w przestępstwie. "Ramzes" poszedł na współpracę z prokuraturą w różnych sprawach, m.in. w sprawie dyskoteki Opalenicy, dzięki czemu usłyszał wyrok w zawieszeniu.
Paweł P. "Ramzes" w końcu pojawił się w sądzie i złożył zeznania w procesie "Westerna" ws. zbrojnego przejęcia dyskoteki w Opalenicy. "Ramzes" przekonywał, że "Western" ustawił spotkanie, na którym Paweł P. mówił, że poszedł na układ z poznańską prokuraturą pic.twitter.com/bqa5HOwoML
— Norbert Kowalski (@norkowalski) January 13, 2020
Trzy miesiące po wyroku, w lipcu 2018 roku, nad jeziorem w Kiekrzu doszło do spotkania "Westerna" z "Ramzesem". I właśnie głównie o tym spotkaniu mówił w poniedziałek w sądzie "Ramzes". "Western" bowiem nagrał rozmowę, na której było słychać, jak "Ramzes mówi, że fałszywie oskarżał "Westerna", bo prokuratura zamierzała zrobić mu sprawę za zgwałcenie dwóch kobiet. Miał kłamać, żeby samemu nie wrócić za kratki.
"Ramzes" w poniedziałek w Sądzie Apelacyjnym opowiadał o szczegółach spotkania.
- 5 lipca zadzwonił do mnie Waldemar W. "Bachu" i powiedział, że ma propozycję od "Westerna". Stwierdził, że Marek chce się dogadać. W. przekazał, czego Marek oczekuje na spotkaniu i treść rozmowy z Markiem. Chodziło głównie o to, by Marek miał alibi w Sądzie Apelacyjnym, bo boi się iść do więzienia. Chodziło o to, by przedstawić tę sytuację jako układ z prokuraturą i CBŚ
- zeznawał Paweł P.
I dodawał: - Spotkanie miało wyglądać na przypadkowe. W. powiedział, że będę miał spokój w Poznaniu, jeśli zgodzę się na warunki "Westerna". Byłem wtedy bez ochrony policyjnej i dlatego zgodziłem się, bo bałem się o życie. Stwierdziłem, że nie mam nic do stracenia.
Jeszcze tego samego dnia "Ramzes", zgodnie z instrukcjami, pojechał nad jezioro Kierskie, gdzie miał spotkać się z "Westernem".
- Pojechałem tam z obecną żoną, jej dzieckiem i jej matką. One nic nie wiedziały o spotkaniu. Specjalnie wziąłem rodzinę, żeby to wyglądało na przypadkowe spotkanie - mówił Paweł P.
Mężczyzna zeznawał też, że kiedy przyjechał do restauracji nad jeziorem Kierskim, zauważył "Westerna". - Za pierwszym razem go minąłem, żeby nie wyglądało to na umówione spotkanie. Dopiero potem podszedłem do jego stolika. Z wcześniejszego telefonu od W. wiedziałem, że rozmowa będzie nagrywana przez Marka i jego żonę. Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać - zeznawał "Ramzes".
Jednocześnie informował, że jego żona rozmawiała w tym czasie z żoną "Ramzesa", zaś dzieckiem zajmowała się babcia, która była z nim na plaży.
- Przedstawiłem sprawę tak, jak Marek chciał, jakby był układ z prokuraturą (...). W pewnym momencie Marek podszedł do mojej partnerki, coś jej powiedział i wrócił. Dopiero potem dowiedziałem się od partnerki, że to były groźby (...) "Western" groził, że wywiozą moją żonę do burdelu i dziecko do Niemiec, jeśli następnego dnia w sądzie nie zrobię tego, co miałem zrobić. Chodziło głównie o dyskredytację mojej wiarygodności
- mówił "Ramzes".
Dzień później, 6 lipca 2019 roku, w poznańskim sądzie odbywała się rozprawa w procesie gangu "Dreksa", w której "Ramzes" też występował. I to właśnie podczas niej, jak twierdzi, miał zmienić swoje zeznania. -
"Western" mówił, że jeśli pójdę siedzieć za fałszywe zeznania, to co miesiąc będzie dawał mi 1000 zł na wypiski w więzieniu
- mówił "Ramzes". Jednocześnie dodawał, że miał dostać od Marka F. 50 tys. zł.
- Marek groził mi i mówił, żeby nie przyszła mi do głowy głupota, bo mnie odpalą. Dzień później przyszedłem do sądu z ochroną policyjną. Nie zmieniłem zeznań - mówił "Ramzes".
Czytaj więcej o sprawie: