Poznań: Czy nowa dyrektor robi z ogrodu zoologicznego schronisko? [DWUGŁOS]
O konflikcie powiatowego lekarza weterynarii z dyrektor ogrodów zoologicznych rozmawiamy z Tomaszem Lewandowskim, wiceprezydentem Poznania, oraz Michałem Grzesiem, radnym PiS.
Tomasz Lewandowski - wiceprezydent Poznania
Powiatowy lekarz weterynarii nie jest osobą, która może wygłaszać sądy na temat tego, jak powinno funkcjonować poznańskie zoo, ani oceniać działania pani dyrektor Ewy Zgrabczyńskiej. Wyrazić może to organ prowadzący ogrody zoologiczne w Poznaniu, czyli ja, jako wiceprezydent miasta, a także odwiedzający. Ci, jak pokazują dane, pozytywnie odbierają funkcjonowanie poznańskiego ogrodu, za rządów nowej pani dyrektor, są zadowoleni z tego jak działa. W tym roku odnotowaliśmy większą ilość odwiedzających niż w 2009 roku, gdy otwarto słoniarnię. Pani dyrektor wykazują dużą empatię względem zwierząt, które ma pod swoją opieką. Widzę to w dyskusji z nią, gdy rozmawiamy o środkach jakich potrzebuje na działanie ogrodu. Zoo do tej pory nie miało takiego orędownika, a nawet wojownika, który by nie tylko przysłużył się zwierzętom, co starał się pozyskać na nie odpowiednie fundusze.
Pan doktor ma prawo oceniać zoo pod względem przestrzegania przepisów prawa. Tu jednak złamania jakiegokolwiek z nich nie doszło. Wyraziłem swoje zdziwienie w piśmie kierowanym do powiatowego lekarza weterynarii na temat niekonsekwencji w interpretowaniu przez niego przepisów. Jak można mówić o tym, że zoo to nie azyl, gdy jeszcze trzy lata temu zatwierdzał powstanie azylu dla niedźwiedzi. Patronował też głośnej sprawie przyjęcia do zoo żółwi czerwonolicych, by ludzie ich nie porzucali. Wiedział, że to zwierzęta niepochodzące z certyfikowanych instytucji, czy hodowli, a jednak wtedy nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń. Zresztą we Wrocławiu także działa azyl dla niedźwiedzi, gdzie przyjęto zwierzę z cyrku. To pokazuje, że nie chodzi tu o spór prawny. A o coś więcej. Jeżeli skutkiem tego będzie naruszenie interesu prawnego zoo, lub naruszy jego dobre imię, to będzie trzeba się liczyć ze skutkami prawnymi.
Nie dam opluwać naszego ogrodu, ani zdewaluować pracy jego pracowników. Pani dyrektor, ale także osoby, które od lat pracują w ogrodzie zoologicznym w sposób zdeterminowany realizują wizję działania zoo. Tę wizję Ewa Zgrabczyńska zaprezentowała komisji w trakcie postępowania konkurencyjnego. Dlatego jednomyślnie została wówczas wybrana, spośród kilku kandydatów, na to stanowisko. Jej założenia, by ogród był miejscem edukacyjnym, przyjaznym zwierzętom, ale i mieszkańcom jest realizowany co do joty.
Michał Grześ - radny PiS
Ogród zoologiczny powinien być kierowany inaczej niż to robi obecna dyrektor Ewa Zgrabczyńska. Gdyby Poznań budował nowe schronisko dla zwierząt byłbym pierwszym, który ją zaproponuje na stanowisko dyrektora. Jednak poznańskie Nowe Zoo nie jest schroniskiem, a tak je widzi i w tym kierunku prowadzi pani Zgrabczyńska. Pamiętajmy, że ogród zoologiczny to z jednej strony miejsce, gdzie powinno się dbać o zwierzęta, ale z drugiej to miejsce wypoczynku dla poznaniaków. Z tą myślą ogród był budowany. Wyobrażam sobie, że dobrze prowadzone ZOO ma takie atrakcje, że mamy ochotę odwiedzić nie raz na pięć lat, ale kilka razy do roku.
Mam świeże dane z ogrodu zoologicznego we Wrocławiu. Miasto zobowiązało się tam przez 10 lat płacić 18 mln zł na nowowy-budowane Africanarium, natomiast ogród zoologiczny spłaca odsetki i samodzielnie się utrzymuje. Okazało się, że dzięki Africanarium frekwencja wzrosła tam kilkukrotnie. Z niecałych 300 tys. zwiedzających rocznie do 1,8 mln osób. Tamtejsze ZOO wypracowuje dochody na poziomie 50 mln zł rocznie, a koszt jego utrzymania to 35 mln zł plus 3,5 mln zł odsetek. Znacznie więcej tam gatunków zwierząt i samych zwierząt. Dla porównania frekwencja z ZOO w Poznaniu to 300 tys. osób rocznie.
Poznań ma to do siebie, że kiedy ma geniuszy to się ich pozbywa. Takim kimś był poprzedni wicedyrektor poznańskiego ogrodu Radosław Ratajszczak, który obecnie jest dyrektorem placówki właśnie we Wrocławiu. Prosiłem ówczesnego wiceprezydenta Mirosława Kruszyńskiego, by powołać go na dyrektora, ale to nie spotkało się z jego aprobatą.
Podsumowując, poznański ogród zoologiczny nie powinien być traktowany jak schronisko. Dziś trafiają tam przypadkowe zwierzęta. To nie przysporzy temu miejscu frekwencji, a o to miastu chodzi. Byliśmy z radnymi oglądać ZOO w Hanowerze, powinniśmy też obejrzeć to we Wrocławiu. One są prowadzone z myślą. Oprócz zwierząt, które po porostu mają się dobrze jest tam wartość dodana. Są atrakcje, które przyciągają setki tysięcy osób. U pani dyrektor Zgrabczyńskiej nie widać pomysłu na poznańskie ZOO, na razie twierdzi tylko, że uczynienie z niego drugiego Hanoweru to mrzonka. Poza tym, jako radni dowiadujemy się o jej pomysłach z mediów, a nie, tak jak powinno być, na komisjach.