Poznań: Co minutę wpływa donos do straży miejskiej. "Szeryfowie" domagają się blokad
Widok blokad zakładanych na koła samochodów i lawet wywożących auta zaparkowane w niebezpiecznych miejscach może mocno niektórych cieszyć. W Poznaniu – i nie tylko – rośnie bowiem armia szeryfów zasypujących straż miejską informacjami z żądaniem interwencji. Rekordzista z ostatnich dni przysłał 104 maile, jednego po drugim, a w każdym z nich – po 5-6 zdjęć źle parkujących samochodów.
Są w Poznaniu miejsca, gdzie lawety i blokady są obrazkiem codziennym: mimo znaków zakazu zawsze ktoś tu zaparkuje. I zawsze znajdzie się ktoś, kto tylko na to czeka, by natychmiast wzywać służby. Oto ul. Marcelińska przy ul. Ziętary, miejsce gdzie kurczy się stale liczba miejsc parkingowych. Pod budynkiem redakcji postawiono słupki po apelach przechodnia, który czuł się zagrożony przez samochody. Nieco dalej część miejsc wyłączono z powodu sąsiedztwa bram wjazdowych na tereny wojska i policji. Jednak kierowcy parkują „na pamięć”. W poniedziałek przed południem lawety zabierały stamtąd samochody.
- Dostaliśmy wiadomość, że mimo znaku zakazu zaparkowane są tu samochody i że trzeba je stąd usunąć
– mówił asystujący akcji policjant.
- Z jednej strony może cieszyć obywatelska aktywność, ale z drugiej to niepokojące, że są osoby, które każdego dnia wręcz ścigają się w donoszeniu, gdzie kto zaparkował. Takich osób jest coraz więcej – mówi Przemysław Piwecki ze straży miejskiej w Poznaniu.
- To nie są informacje w stylu „uprzejmie donoszę”, ale żądania podpisanych pod nimi autorów, którzy nie są anonimowi, udokumentowane zdjęciami, domagające się interwencji
- dodaje.
„Szeryfowie” nie śpią, nie mają dni wolnych, są stałe na ulicach, gdzie są remonty, imprezy czy uroczystości. Wymuszają zmiany w układzie parkowania. Ostatnimi okazjami do formowania nawału wezwań były prace na ul. Jackowskiego (to o tej ulicy donosił autor 104 maili) i 1 listopada w rejonach cmentarzy. Gdy jedni ludzie myśleli o zmarłych, inni czuli obywatelską potrzebę przemierzania przycmentarnych tymczasowych parkingów z aparatem fotograficznym lub telefonem komórkowym w ręku.
- Nie wszystkie informacje są możliwe do sprawdzenia, ale większość z nich jest przygotowana konkretnie: na zdjęciach są samochody z tablicami rejestracyjnymi, znaki drogowe, detale otoczenia identyfikujące miejsce – mówi Przemysław Piwecki.
Ile jest takich wezwań? Tylko w ostatnim tygodniu października, w ciągu zatem siedmiu dni, na 1994 zgłoszenia, aż 1423 dotyczyło parkujących samochodów. W ich efekcie założono 521 blokad, a 76 razy zadysponowano odholowanie samochodu. Statystycznie zatem co minutę zgłaszano straży źle parkujący samochód!
Strażnicy nie chcą tego powiedzieć oficjalnie, ale widzą jeszcze jeden cel tych wezwań – to nieraz chęć udowodnienia, że straż jest niepotrzebna, bo nie realizuje swoich zadań, nie spełnia pokładanych w niej społecznych nadziei.
- Dla autora to chwila, ale dla nas dużo pracy: sprawdzić pojazd i właściciela, potwierdzić, czy do wykroczenia doszło, wezwać tegoż właściciela, a to wszystko trzeba pomnożyć przez setki zgłoszeń dziennie
– zaznacza Przemysław Piwecki. - To zadanie dla armii ludzi! A na portalach społecznościowych już jest powód do drwin: „Straż miejska przysłała mi dopiero teraz wezwanie w sprawie parkowania z kwietnia!” - i dalej, napisane wprost: „To dobrze, że nie dają rady tego przerobić, bo to znak, że trzeba ich zlikwidować!”.
O tym, że nie wszyscy „szeryfowie” mają zgodne z prawem intencje świadczą też ich wpisy na facebookowych forach: choćby w poniedziałek pod zdjęciem samochodu zaparkowanego na chodniku przy Bałtyku umieszczono taki dialog: „Powietrze spuściłeś? - Nie mam na to czasu i dobrego prawnika na podorędziu - To nie jest uszkodzenie mienia, nic za to nie grozi. Wystarczy odkręcić wentyl i włożyć np. zapałkę i iść w długą”…
I jeszcze jedno: w internecie można znaleźć adres oferujący szablony donosów na kierowców, z adresami odbiorców, a nawet z propozycją wysyłania zgłoszeń w paczce w wygodnym dla siebie cyklu...
KOMENTUJE GRZEGORZ OKOŃSKI
Donoszę, więc jestem super
Donoszenie jest postrzegane jako dobre. Służby odpowiedzialne za porządek nie są w stanie być wszędzie, więc trzeba im pomóc – zatem trzeba się mianować społecznym funkcjonariuszem na straży porządku na ulicy. Szeryf to brzmi dumnie – zatem piszemy donos. Nie wolno usprawiedliwiać kierowców, którzy parkują na przejściu dla pieszych, czy tuż przy torach tramwajowych bo akurat muszą "na chwilę" wyjść po kebab - ale jeśli będziemy musieli chore dziecko odstawić pilnie do szpitala, a tam nie będzie wolnych miejsc do pozostawienia samochodu i gdy ktoś na nas doniesie – wtedy przypomnimy sobie komu kodeks honorowy Władysława Boziewicza odmawiał honoru…