Poznań: Będzie kolejny wyrok za selfie z ciałem Ewy Tylman? Rodzina dziewczyny sądzi się z firmą Universum
Prawdopodobnie pod koniec lutego zakończy się proces, który rodzina Ewy Tylman wytoczyła zakładowi pogrzebowemu Universum, od którego domaga się 100 tys. złotych. Rodzina Ewy uważa, że firma powinna ponieść odpowiedzialność za zachowanie pracowników, którzy w Zakładzie Medycyny Sądowej w Poznaniu fotografowali ciało kobiety, a jeden z nich robił z nim selfie.
Do zaginięcia Ewy Tylman doszło w nocy z 23 na 24 listopada 2015 roku. Zwłoki 26-latki odnaleziono pół roku później w Warcie na wysokości Czerwonaka. Ciało kobiety zostało przewiezione do Zakładu Medycyny Sądowej przez dwóch pracowników firmy podwykonawczej, z którą umowę miało podpisane Universum. Po przetransportowaniu ciała, jeden z pracowników otworzył worek i zaczął robić zdjęcia zwłok. Z kolei drugi w pewnym momencie zrobił sobie z nimi selfie. Obaj mężczyźni zostali oskarżeni o zbezczeszczenie zwłok, przyznali się do winy i skazano ich na jare grzywny w wysokości 10 tys. złotych.
Oprócz tego rodzina Ewy uważa, że odpowiedzialność za zachowanie obu mężczyzn powinien też ponieść zakład Universum. Dlatego pozwali firmę domagając się 100 tys złotych za naruszenie prawa do przeżycia żałoby. Sami przedstawiciele zakładu domagają się oddalenia pozwu.
- Sprawa jest dla nas jasna. Był proces karny, a sprawcy tego czynu zostali zidentyfikowani, skazani i to oni ponoszą odpowiedzialność względem rodziny. To co dzieje się teraz, też proces, traktowany jest przez nas w kategoriach próby wyciągnięcia pieniędzy
- mówi Piotr Szlingiert, prezes Universum.
Proces w tej sprawie ruszył we wrześniu ubiegłego roku. W poniedziałek sąd planował przesłuchać troje świadków. Wiele wskazywało też na to, że tego dnia dojdzie do mów końcowych. Ostatecznie przesłuchany został jedynie brat zmarłej Ewy - Dawid. Drugi ze świadków nie mógł się stawić ze względu na zły stan zdrowia, zaś kolejny został ukarany grzywną za nieusprawiedliwioną nieobecność.
Sam Dawid Tylman wspominał za to, że od momentu zaginięcia Ewy, jego rodzina stopniowo przygotowywała się do najgorszej informacji oraz konieczności wyprawienia pogrzebu.
- To była dla nas wielka tragedia. Przygotowywaliśmy się do pochówku Ewy. Nie dość, że cała rodzina była zdruzgotana odnalezieniem ciała, to jeszcze dowiedzieliśmy się, że ci panowie pogwałcili wszystkie zasady swojej pracy. A nam chodziło o ty, by godnie pochować Ewę
- zeznawał w sądzie Dawid Tylman.
I dodawał: - Mój ojciec bardzo przeżywał zaginięcie Ewy. Korzystał z pomocy psychologa, był na lekach, nie mógł normalnie funkcjonować.
Dawid zwracał też uwagę, że Ewa miała bardzo dobre relacje z nim, jego bratem Piotrem, jak i rodzicami.
- Przyjeżdżała do nich z Poznania w odwiedziny w weekendy
- mówił.
Kolejna rozprawa została wyznaczona na koniec lutego. Wtedy sąd ma zamiar przesłuchać m.in. ojca Ewy. Wtedy też planowane jest zakończenie procesu i wygłoszenie mów końcowych.