Poznajcie pana Lecha i jego miłość w skali 1:18
- Chciałbym stworzyć małe przydomowe muzeum motoryzacji. Pokazałbym innym, jak ewoluowały samochody - mówi Lech Szmit, wuefista, superkrawiec i kolekcjoner z Gorzowa
- Do końca miesiąca można podziwiać bogatą kolekcję samochodów pana Lecha Szmita - mówi Agnieszka Pospieszna, szefowa informatorium w bibliotece wojewódzkiej przy ul. Sikorskiego.
Kim jest pan Lech i jak zgromadził kolekcję? Okazuje się, że tą pasją żyje już 19 lat, a zaczęło się dość niewinnie. - Na 45. urodziny od żony dostałem lamborghini. Muszę przyznać, że dobrze wiedziała, jakie lubię samochody - śmieje się Lech Szmit, właściciel zbioru pięknych modeli.
Małe mało nie kosztują
Gorzowianin, emerytowany nauczyciel, mówi, że zbiera auta w skali 1:18, bo na tyle modeli w skali 1:1 nie mógłby sobie pozwolić. Ale nawet małe samochody mało nie kosztują. - Zdarzało się, że niektóre chowałem tak na półce, by żona ich nie zobaczyła. Ale teraz już wszyscy znają moje hobby i sami chętnie kupują mi różne modele. Niektóre kupowane są nawet w innych krajach. W Polsce nie ma największego wyboru - wyjaśnia gorzowianin. Tłumaczy nam, że zbiera modele należące do grupy gran turismo. - Czyli tych najdoskonalszych, najpiękniejszych i najdroższych! - mówi z dumą.
Ale pan Lech nie samymi modelami żyje. Na półkach domowej biblioteczki ustawił już kilkadziesiąt motoryzacyjnych albumów. - Pasjonatem byłem od zawsze. Ale samochody to prawdziwe dzieła sztuki - wyjaśnia.
Ma cel - chce odtworzyć historię każdego z modeli. - Dlatego na wystawie w bibliotece jest wiele kartek z opisami samochodów. Nie piszę w nich tylko o parametrach. Przedstawiam anegdoty i ciekawostki. Chcę pokazać, jakie emocje mogą wzbudzać auta - wyjaśnia pan Lech i w tym momencie na jego twarzy rysuje się uśmiech... - Widziałem w bibliotece chłopaków, którzy oglądając wystawę, mieli po prostu rozdziawioną buzię. To cieszy - mówi kolekcjoner z Gorzowa.
Chcieć to móc
Pan Lech ma plan na to, żeby inni mogli częściej cieszyć się jego kolekcją. - Otworzę własne muzeum. Będzie ono przy naszym domu. Już prawie udało mi się przekonać do tego małżonkę - mówi.
Idea jest prosta: każdy model będzie wyeksponowany, a kolekcje będą pokazywać ewolucję danych marek. - Teoretycznie są takie same, ale mają inny charakter. A porównanie pierwszego mercedesa z ostatnim to dopiero coś! Naprawdę chciałbym zrealizować ten cel!
Pewnie mu się uda, bo w życiu wiele razy pokazał, że jak się chce, to można. Skończył AWF. Ale zawsze lubił... szyć. - Chłopakom na studiach często coś szyłem - opowiada. W końcu został czeladnikiem i otworzył swój zakład krawiecki. - Zaopatrywałem najpopularniejsze gorzowskie butiki. Koszule schodziły na pniu! Zresztą sam do dziś szyję dla siebie - opowiada.
Ale nastały „czasy chińszczyzny”. - A za rękodzieło trzeba było zawsze więcej zapłacić. I tak gdzieś to umarło... - wspomina pan Lech. Zatrudnił się więc w gorzowskim Zespole Szkół Odzieżowych jako wuefista. - Pani dyrektor znała moje umiejętności i zrobiłem jeszcze studia podyplomowe w Łodzi. I tak zostałem nauczycielem. To były wspaniałe czasy. Praca była moją wielką pasją. Tak samo jak teraz samochody. Dlatego liczę, że uda mi się otworzyć wymarzone muzeum...