Przez ponad 9 lat spotykałem się z Państwem co tydzień na łamach „Dziennika Polskiego”, pisząc swe piątkowe komentarze i felietony. To był niezwykle inspirujący dla mnie czas.
Wiele razy się zgadzaliśmy, czasem się spieraliśmy, nie raz pod wpływem telefonów, maili i listów od Państwa zaczynałem patrzeć na pewne sprawy inaczej. Za to bardzo Wam dziękuję, uważam bowiem, że dojrzały człowiek powinien stale konfrontować swe opinie ze światem i nie bać się przyznawać do błędów.
Zmiana poglądów nie jest wtedy grzechem i nie świadczy o słabości. O ile oczywiście wynika z głębokich przemyśleń i nie jest sposobem na dostosowanie się do rzeczywistości, którą akceptujemy z powodu zalęknienia, wygody lub po prostu - dla pieniędzy. Taka postawa zawsze była mi obca. Kompromisy - tak, ślepe posłuszeństwo - po stokroć nie.
Nasz wspólny czas kończy się dzisiaj. Odchodzę z „Dziennika Polskiego” i idę dalej, ku kolejnym wyzwaniom. Nawet jeśli odczuwam strach przed nowym i nieznanym, to jest on na pewno zdrowszy od zgorzknienia, które rodzi się w umyśle, gdy żyjemy wbrew sobie i godzimy się na rzeczy wywołujące w nas konflikt wewnętrzny.
Szanowni Państwo, życzę Wam, byście zawsze mogli iść choć w przybliżeniu własną drogą. Nie musicie podążać ani prawą stroną, ani lewą. Idźcie swoją, prostą drogą, uważnie słuchajcie ludzi, także tych, z którymi się nie zgadzacie. I wyciągajcie wnioski z faktów, a nie z pięknych słów.
Swoim koleżankom i kolegom z redakcji życzę otwartych głów, miłości bliźniego, odwagi oraz uczciwości wobec siebie i Czytelników. Nasz zawód to misja, pamiętajcie o tym i nie pozwalajcie sobie łamać charakterów.