Pożar w Karczynie. Potrzebna pomoc
- Gdyby to stało się w nocy, wszyscy byśmy się tutaj spalili, cały blok. Nie wiem, jak Bogu za to dziękować - wyznaje starsza mieszkanka budynku.
Wczoraj nad ranem w mieszkaniu na parterze budynku wielorodzinnego w Karczynie wybuchł pożar. Dzięki szybkiej reakcji sąsiadów lokatorzy (trzy osoby dorosłe i troje dzieci) w porę opuścili lokal. Na miejsce przybyło 9 jednostek straży pożarnej. Kilkunastu mieszkańców bloku zostało ewakuowanych. Pożar został ugaszony.
- Mieszkanie jest mocno uszkodzone. Całkowicie zniszczone zostało jedno z pomieszczeń - relacjonuje Artur Kiestrzyn, rzecznik prasowy inowrocław-skiej straży pożarnej. Jak informuje Izabela Lewicka-Woszczak z inowrocławskiej policji, prawdopodobną przyczyną pożaru było zaprószenie ognia. Pożar wybuchł w pokoju zamieszkałym przez dwóch braci w wieku 51 i 49 lat. Obaj byli kompletnie pijani. Jeden miał 2,74, a drugi aż 3,38 promila alkoholu w organizmie. Noc spędzili w policyjnym areszcie, gdzie trzeźwieli.
W mieszkaniu oprócz braci przebywała jeszcze ich młodsza siostra, pani Anita - oraz troje jej dzieci. Spała, gdy w pokoju obok tlił się już ogień. - Obudzili mnie sąsiedzi. Zaczęli krzyczeć, że w mieszkaniu jest pełno dymu. Sąsiad wyniósł najmłodsze dziecko - relacjonuje roztrzęsiona pani Anita. Sąsiadka, która wezwała straż pożarną, pomogła wyciągnąć z domu kompletnie pijanego brata. Drugi brat w tym czasie siedział na schodach.
- Dobrze, że to w dzień się stało. Gdyby to było w nocy, wszyscy byśmy się tutaj spalili, cały blok. Nie wiem, jak Bogu za to dziękować - wyznaje starsza mieszkanka bloku.
Pani Anita jest zrozpaczona. - Zdążyliśmy wyremontować kuchnię i łazienkę. Wszystko trzeba remontować od nowa. A nie mamy za co. Zostaliśmy praktycznie z niczym - wyznaje. Żyje z alimentów i niewielkiej pensji partnera, który też musi płacić alimenty. Jej bracia jej nie pomagają. Wręcz przeciwnie. Przechodzi z nimi prawdziwą gehennę. Niedawno wygrała z nimi sprawę w sądzie o znęcanie psychiczne i fizyczne. - Koszmar - komentuje.
Gmina Kruszwica zaoferowała pomoc. - Do niedzieli poszkodowani zamieszkają u rodziny. Potem w naszym hoteliku sportowym dostaną dwa pokoje z łazienką. Będą tutaj mieszkać do czasu zakończenia remontu ich mieszkania - tłumaczy Bartosz Krajniak, wiceburmistrz Kruszwicy. Zapewnia, że gmina pomoże w remoncie.
Nie ukrywa, że przyda się również pomoc mieszkańców. Naszych Czytelników zachęca do składania darów na rzecz pogorzelców. Na tę chwilę przyda się pralka, plecaki, przybory szkolne oraz ubranka dla dzieci: 3-letniego chłopca, dziewczynki - uczennicy VI klasy podstawówki oraz chłopca - ucznia II klasy. Dary można przynosić do kruszwickiego ratusza.