Powstanie centrum przesiadkowe. Ale nie dojedzie tam żaden tramwaj
Chociaż miasto ogłosiło konsultacje w sprawie budowy węzła przesiadkowego przy torach na ul. Grunwaldzkiej w Poznaniu, na razie nie powstanie tam tramwaj.
W czwartek rozpoczną się konsultacje społeczne dotyczące budowy centrum przesiadkowego na granicy Poznania i Plewisk przy torach kolejowych na ul. Grunwaldzkiej. Chociaż budowa takiego węzła zakłada połączenie różnych środków transportu, władze miasta na razie w ogóle nie wspominają o przedłużeniu w tamtym kierunku linii tramwajowej, która na razie kończy się na Junikowie.
Nic nie poradzimy na to, że dziesięć kilometrów od Starego Rynku jest duże osiedle. Można się obrażać na mieszkańców Plewisk, albo można ich traktować jak mieszkańców aglomeracji i integrować z miastem
- uważa Włodzimierz Nowak, aktywista miejski, który postuluje przedłużenie linii tramwajowej do torów kolejowych, gdzie ma powstać węzeł Grunwaldzka.
Ta kwestia nie jest jednak podnoszona przez władze miasta, które obecnie skupiają się tylko na budowie tunelu pod torami. Maciej Wudarski, zastępca prezydenta Poznania, przekonuje jednak, że miasto myśli o przedłużeniu trasy tramwajowej.
- Zakładamy rezerwę terenową pod budowę torowiska, które mogłoby się kończyć przed torami kolejowymi na węźle Grunwaldzka - mówi Maciej Wudarski, jednak po chwili dodaje: - Taka inwestycja to koszt co najmniej kilkudziesięciu milionów złotych. Nie mamy takich pieniędzy.
Jednocześnie Maciej Wudarski informuje, że przedłużenie trasy w kierunku Plewisk wiązałoby się z koniecznością poszerzenia ul. Grunwaldzkiej od ul. Malwowej w stronę torów kolejowych.
- Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby tramwaj przebiegał na środku drogi, a po obu stronach torowiska była jezdnia. Żeby to jednak było możliwe konieczne jest wykupienie gruntów, na których teraz znajduje się kilkadziesiąt domów - tłumaczy zastępca prezydenta Poznania.
Inne rozwiązanie, lecz również powiązane z koniecznością wykupu gruntów, przedstawia Jan Broda, wójt gminy Komorniki.
Trasa mogłaby przebiegać obok ul. Grunwaldzkiej. To jednak melodia przyszłości. Na razie skupmy się na budowie tunelu. Jeśli on powstanie, to już 90 procent mieszkańców Plewisk będzie szczęśliwych
- mówi Jan Broda.
Z taką opinią nie zgadza się Włodzimierz Nowak, który uważa, że można byłoby ułożyć torowisko na obecnie istniejącym zwężeniu jezdni na ul. Grunwaldzkiej. W praktyce tramwaje i samochody poruszałyby się po tym samym pasie ruchu w każdym z kierunków.
Można pogodzić ruch samochodów i tramwajów po wąskim odcinku tej ulicy. To połączenie mogłoby swobodnie powstać już dziś. Do tego pochłonęłoby nie więcej niż 20 mln zł
- przekonuje Włodzimierz Nowak.
Sceptycznie do takiego rozwiązania podchodzą za to Maciej Wudarski i Jan Broda. - Wydalibyśmy ok. 20 mln zł na torowisko, by zaraz słuchać, że tramwaje stoją w korku, bo są blokowane przez samochody - mówi Maciej Wudarski.
Włodzimierz Nowak przekonuje, że możliwe byłoby uniknięcie sytuacji, w której tramwaje stałyby w korkach. Wszystko miałoby zależeć od odpowiedniej organizacji ruchu. I tak, jadąc od strony Plewisk, kierowcy musieliby minąć dwie sygnalizacje świetlne.
Pierwsza z nich miałaby znajdować się tuż przed przyszłą pętlą tramwajową, zaś druga na skrzyżowaniu ul. Grunwaldzkiej i Malwowej. Ponadto Włodzimierz Nowak proponuje, by do węzła Grunwaldzka przedłużyć tylko jedną linię tramwajową.
- Kiedy tramwaj wjeżdżałby na pętlę przy torach, dla kierowców podróżujących z Plewisk do centrum Poznania, w tunelu zapalałoby się czerwone światło. To trwałoby ok. 40-50 sekund tak, by pasażerowie mogli wejść do tramwaju i on mógł odjechać. W tym samym czasie kierowcy mieliby zielone światło na skrzyżowaniu ul. Malwowej i Grunwaldzkiej tak, by rozładować tam ewentualne korki - tłumaczy Włodzimierz Nowak.
I dodaje: - To umożliwiałoby płynny przejazd tramwajów a samochody w praktyce jechałyby za nimi. Szwajcarzy takie rozwiązania stosowali już w latach 70. ubiegłego stulecia. To nie jest żadna technologia z kosmosu tylko kwestia dobrej organizacji ruchu.