1 sierpnia 1944 r. stanęli do walki o swoją stolicę, o Polskę. Podczas dwóch miesięcy przeżyli piekło. Po wojnie spotkali się w mieście nad Brdą.
Do powstania poszły ich tysiące. Po wojnie wielu nie wróciło do stolicy. Rozjechali się po Polsce i świecie. Kilkudziesięciu byłych powstańców trafiło do miasta nad Brdą. W latach 80. zostali członkami Klubu Żołnierzy Powstania Warszawskiego przy ZBOWiD w Bydgoszczy (od 1991 r. Koło Terenowe Związku Powstańców Warszawskich). W rocznicę wybuchu największej zbrojnej akcji w okupowanej Europie, zorganizowanej w ponad milionowym mieście, przypominamy sylwetki 10 powstańców.
Krystyna Hojka, ps. „Grażyna” (1925-2008)
„Nazywam się Krystyna Hojka, z domu Hanula, w powstaniu miałam pseudonim „Grażyna” - tak zaczęła swoją opowieść jedna z tysięcy „morowych panien” (zapis trafił do Archiwum Historii Mówionej w Muzeum Powstania Warszawskiego).
Niezwykłe losy swojej mamy opowiedział „Pomorskiej” przed czterema laty Zdzisław Hojka, b. wieloletni kierownik działu historii w Muzeum Okręgowym im. Leona Wyczółkowskiego. Dzięki tej relacji powstał tekst pt. „Godzina „W”. Jak Krystyna została „Grażyną”.
W godzinie „W” niespełna 19-letnia „Grażyna” znajdowała się w punkcie zbornym, w mieszkaniu rodziców (należała do kompanii radiotelegraficznej „Orbis”, batalion „Iskry”). Niestety, ani Krystyna, ani inni powstańcy nie mogli opuścić domu, bo ulica Moniuszki była stale ostrzeliwana przez Niemców, ukrytych w dwóch bunkrach. Dopiero następnego dnia, przez dziurę zrobioną na półpiętrze, przedostali się do piwnicy, a stamtąd dotarli na ul. Jasną, do Hotelu „Victoria”.
3 sierpnia trafiła na krótko na Leszno, potem na Wolę, na ul. Zielną 20. Tam, z rozkazu płk. Jerzego Uszyckiego, ps. „Ord”, dowódcy wojsk łączności, pluton radiotelegraficzny zostaje przydzielony, na cały czas powstania, do wyłącznej dyspozycji Komendy Głównej.
16 sierpnia „Grażyna” po raz pierwszy zeszła do kanału. Wchodziła do niego i wychodziła jeszcze kilka razy, niosą meldunki. Jej ostatni powstańczy adres to Marszałkowska 81. Tam, do upadku powstania, znajdowała się radiostacja.
Za zgodą dowódcy wychodziła z Warszawy wraz z ludnością cywilną. Z rodziną została wywieziona do obozu pracy w Münchenbernsdorf. Po wyzwoleniu przez wojska amerykańskie zgłosiła się do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Tam poznała Jana Hojkę, za którego we Włoszech wyszła za mąż. Wraz z 2. Korpusem znaleźli się w Anglii. Do Polski wrócili w 1947 r. i zamieszkali w Bydgoszczy.
Irena Malukiewicz, z d. Siedzieniewska, ps. „Irka” (1922-2017)
Wśród setek sanitariuszek, gotowych o każdej porze pomagać rannym i chorym była Irena Siedzieniewska, po mężu Malukiewicz, ps. „Irka”.
Do konspiracji przystąpiła w 1939 r. Na tajnych kompletach studiowała medycynę. Należała do oddziału „Bakcyla”. Tym kryptonimem opatrzony został Sanitariat Okręgu Warszawskiego AK. W jego skład wchodził Szpital Powstańczy nr 1, mieszczący się w gmachu PKO, na rogu ulic Jasnej i Świętokrzyskiej. Przed godziną „W” „Irka” dostała przydział do Szpitala Ewangelickiego na ul. Królewską (placówka została przeniesiona ze swojej stałej siedziby przy ul. Karmelickiej). Stamtąd, wraz z całym personelem medycznym, trafiła do szpitala polowego na pl. Dąbrowskiego.
- Doktor Przeczkowski był naszym przełożonym, a ja pełniłam obowiązki tak zwanej patrolowej, czyli byłam jego zastępcą. Walki trwały wokół, więc stale wzywano nas do rannych. Na budynki przy pl. Dąbrowskiego 2-4 spadały bomby, tak że w końcu została tylko kuchnia. Niemcy nas okrążyli, musieliśmy rannych przenosić. Miałam wspaniałą apteczkę ze zrzutów. Była fantastycznie zaopatrzona - znajdowały się w niej leki, strzykawki, opatrunki. Nie pamiętam, kiedy i w jakich okolicznościach ją straciłam – wspominała.
Po upadku powstania wyszła z Warszawy z matką Anną i siostrą Reginą. Trafiły do obozu przejściowego w Pruszkowie, skąd udało im się zbiec. Po wojnie pani Irena skończyła stomatologię na Akademii Medycznej w Poznaniu. Była żoną dr. Władysława Malukiewicza, twórcy oddziału neurochirurgii w szpitalu im dr. Jurasza, matką dwojga lekarzy: prof. Grażyny Malukiewicz i zmarłego w 2012 r. dr. hab. Piotra Malukiewicza.
„Irka” odeszła 12 czerwca 2017 r. Miała 95 lat.
Zdzisław Abramek, ps. „Jeleń” (1927-2006)
Przez wiele lat kierował Związkiem Powstańców Warszawskich w Bydgoszczy. Do konspiracji wstąpił w 1943 r. w Sochaczewie, przyjmując pseudonim „Jeleń”. W AK pełnił funkcję łącznika, przewożąc meldunki, rozkazy i prasę podziemną. Po aresztowaniu ojca w lutym 1944 r. został zatrzymany przez gestapo jako zakładnik. Uciekł do Warszawy (jego ojca Niemcy rozstrzelali).
„ Jeleń” poszedł do powstania jako ochotnik (nie został przyjęty z broni). Początkowo angażował się do budowy barykad i noszenia rannych. W drugiej dekadzie sierpnia dostał przydział do Batalionu „Oaza”.Walczył na Sadybie i na Czerniakowie (w obronie fortu). Powstańcza epopeja „Jelenia” zakończyła się wyjściem ze stolicy 2 września, razem z ludnością cywilną.
W 2002 r. tak pisał na łamach „Pomorskiej”: „(...) My, powstańcy warszawscy z polskiego romantyzmu wzięliśmy wszystko, co było pozytywnego, podobnie jak bohaterowie poprzednich insurekcji i dzięki temu utrzymaliśmy naszą tożsamość do dziś, mimo tak licznych trudności, jakie mieliśmy w naszej historii”.
Jan Domaniewski, ps. „Wilk”, „Władek” (1928-2009)
Powstańcem warszawskim był prof. dr Jan Domaniewski, współtwórca Akademii Medycznej (obecnie CMUMK)
i jej pierwszy rektor. Warszawiak, syn ochotnika w wojnie polsko-bolszewickiej. Harcerzem był przed wojną, chciał nim być w okupację. W lutym 1941 r. został członkiem Szarych Szeregów. Miał pseudonim „Wilk”. Młodzieńcza brawura i odwaga, a przede wszystkim chęć bicia wroga sprawiły, że nastoletni Janek wyspecjalizował się w rozbrajaniu Niemców. W sierpniu 1943 r. został żołnierzem Kedywu, przyjął ps. Władek.
Zanim o 17.00 wybiła godzina „W”, stoczył udany bój, ubezpieczając transport broni i amunicji. Także 1 sierpnia walczył z nieprzyjacielskim patrolem, czym zasłużył sobie już pierwszego dnia powstania na Krzyż Walecznych. Walczył na Żoliborzu - tam 7 sierpnia został ranny (a miały go kule nie sięgać!). Po wyjściu ze szpitala pełnił obowiązki podoficera broni w kompanii dywersyjnej, stanowiącej ochronę dowództwa Obwodu „Żywiciel”. Zanim upadło powstanie, po raz drugi został odznaczony Krzyżem Walecznych.
Po upadku powstania znalazł się w Stalagu XI Alten Grabow, niedaleko Magdeburga. Uciekł, zanim przyszli Rosjanie. Wiedział, że jako żołnierz Kedywu może wpaść w ręce NKWD.
W Niemczech pozostał do 1947 r. W tym czasie skończył wojskowe liceum, w Coburgu organizował harcerstwo polskie. Po powrocie do kraju skończył studia medyczne w Gdańsku. W 1959 r. trafił do Bydgoszczy, gdzie stworzył szkołę patomorfologii klinicznej, a w połowie lat 80. stanął na czele AM.
Po śmierci Zdzisława Abramka kierował Związkiem Powstańców Warszawskich Zmarł 23 grudnia 2009 r.
Wacław Szczepański, ps. „Silnik”, „Wacek” (1915-2007)
Urodzony w wsi Golejowo, pow. mogileński. Przed wybuchem wojny był podoficerem służby stałej 11. Dywizji Artylerii Konnej w Bydgoszczy. Zanim trafił do Warszawy brał udział w Rzeszowskiem w wielu akcjach sabotażowo-bojowych, m.in. w zdobywaniu broni z transportów kolejowych.
W okresie konspiracji (1939-1944) Wacław Szczepański należał do V Obwodu (Mokotów) Warszawskiego Okręgu AK – Grupa Artyleryjska „Granat”. Podczas powstania walczył na Czerniakowie i Górnym Mokotowie.
Po upadku powstania przeszedł przez obóz w Pruszkowie, skąd został wywieziony do Niemiec. W grudniu 1944 r. udało mu się uciec do kraju.
Zofia Szczepańska, ps. „Zosia” (zmarła 2019)
W tej samym oddziale co Wacław Szczepański była jego przyszła żona Zofia; poznali się, gdy Wacław walczył w jej rodzinnych stronach w Rzeszowskiem. Podczas powstania sanitariuszka „Zosia” brała m.in. udział w ratowaniu osób cywilnych z płonącego szpitala przy ul. Chełmińskiej.
Ślub wzięli w niedzielę, 20 sierpnia 1944 r. Tego dnia na Starym Mieście i na Muranowie toczyły się ciężkie walki. W takich warunkach Zosia i Wacław przysięgali sobie miłość i wierność w kościele św. Michała na Mokotowie. Świadkiem był ich dowódca, kpt. Stefan Arnold.
Po kapitulacji pani Zofii udało się uciec z transportu do Pruszkowa. Odnalazła męża. Zamieszkali w Bydgoszczy.
Jacek Śniegocki, ps. „Czek” (1928-2018)
Miał 11 lat, gdy w 1939 r. z rodzicami przeprowadził się do Warszawy. Do Szarych Szeregów wstąpił na przełomie 1940 i 1941 roku. Dwa lata później został żołnierzem Kedywu (jak sam przyznał, sfałszował datę urodzin).
Od pierwszych chwil powstania pluton „Czeka” był na pierwszej linii ognia. - Pamiętam, jak szliśmy z Promyka na Słowackiego. Ludzie witali nas radośnie. Rzucali z okien czekoladę, cukierki. W następnych dniach i tygodniach kontakt z ludnością cywilną był bardzo pozytywny. Nie było zadrażnień - mieszkańcy nam pomagali, my, w miarę możliwości, chroniliśmy cywilów - wspominał w 2012 r.
Dla „Czeka” powstanie skończyło się 15 września. W swoje urodziny został ranny. Miał przestrzelone płuco, silny krwotok z ust.
Po wojnie mieszkał w Koszalinie i Szczecinie. Chciał budować statki, a poszedł na medycynę. Został chirurgiem i onkologiem. Był współtwórcą bydgoskiego Centrum Onkologii. Odszedł w 2018 roku.
Henryk Olczak, ps. „Kajtek” (1932-2014)
Miał 12 lat i siedem miesięcy, gdy w stolicy wybuchło powstanie. Należał do IV Zgrupowania „Gurt”, pluton 146.
Gdy wybiła godzina „W”, było jak w powstańczej pieśni, do której słowa napisał Stanisław Ryszard Dobrowolski. Warszawskie dzieci poszły w bój, by bić się o każdy kamień.
- Byłem niewielkiego wzrostu, mogłem się przemknąć tam, gdzie dorosły nie miał szans - opowiadał nam pan Henryk w 2007 roku. Tacy jak on nie musieli strzelać - wystarczyło, że nosili butelki z benzyną, filipinki, granaty, a także pocztę powstańczą.
- W początkowej fazie powstania byłem łącznikiem między Śródmieściem a Mokotowem. Docierałem w okolice Rakowieckiej i Madalińskiego. Tylko raz, w pobliżu gmachu Politechniki, powstańcy wsadzili mnie do kanału. Miałem tą droga dostarczyć meldunek - wspominał.
Kilka razy kierowano „Kajtka” do rozpoznania zrzutów alianckich na Starym Mieście. W trakcie ośmiu powstańczych tygodni był dwukrotnie ranny (na szczęście drugi raz niegroźnie). Wyszedł z burzonego i palonego przez Niemców miasta razem z cywilami. Życie uratował mu kolejarz Antoni Chudzik, który przechowywał go w swoim mieszkaniu w Łodzi do 1945 r. Bydgoski rozdział życia pana Henryka znaczony był pracą w służbie zdrowia. Był współtwórcą Oddziału Terenowego Związku Powstańców Warszawskich i jego prezesem (po śmierci prof. Jana Domaniewskiego). Henryk Olczak bardzo chętnie spotykał się z młodzieżą przekazując kolejnym rocznikom historię powstania, którego był nie tylko świadkiem, ale i uczestnikiem. Zmarł w 2014 r. Miał 82 lat.
Tadeusz Łopaciński, ps. „Adaś (1923-2018) ”
Tadeusz Łopaciński, rocznik 1923, przysięgę akowską złożył w marcu 1944 r. Pięć miesięcy później poszedł do powstania. Sześć lat temu opowiedział nam swoją historię. - Na początku brakowało broni, ale z czasem było jej coraz więcej. Sięgnięto po broń zakopaną we wrześniu 1939 roku. Potem udało się przejąć trochę zrzutów. Sam na Czerniakowie taki lotniczy zrzut podejmowałem.
Zgrupowanie „Kryska” walczyło do 23 września. - Tego dnia na rogu Wilanowskiej i Solca wychodziliśmy do niewoli. Niemcy po prostu „przykleili” nas do Wisły. Już nie było wyjścia. Musieliśmy się poddać – wspominał.
Tadeusz Łopaciński zmarł w 2018 roku.
Henryk Majewicz, ps. Marecki (1925-2013)
Urodzony w Poznaniu syn przedwojennego współwłaściciela Hotelu „Pod Orłem” w Bydgoszczy. Na 4 lata przed wybuchem wojny jego ojciec kupił majątek Janiszewo na Pomorzu. Kiedy jesienią 1939 r. Niemcy wysiedlali Polaków, na liście była również rodzina Majewiczów.
- Tato został uprzedzony, dlatego udało nam się uciec do Warszawy - wspominał w 2007 r.
W stolicy nastoletni Henryk pracował w fabryce „Philipsa”, gdzie zdobył cenne umiejętności zegarmistrzowskie i elektrotechniczne, które jako saper wykorzystał w trakcie powstańczych walk . Między innymi pomagał rozbrajać bomby zdalnie sterowane typu Borgward, którymi Niemcy niszczyli barykady. Jego oddział wsławił się zdobyciem 20 sierpnia budynku „PAST-y” przy ul. Zielnej. - To była wielodniowa walka wręcz, piętro po piętrze - opowiadał.
Miasto opuścił 9 października. Wraz z grupą powstańców trafił do Ożarowa, stamtąd pociągiem zawieziono ich do Mulberg w Saksonii. Znaleźli się w stalagu IV B.
Pan Henryk pozostał po wojnie w Wielkiej Brytanii. Do Bydgoszczy na stałe powrócił w 2007 r. Zmarł w grudniu 2013 r.