Powinniście grać w Eurolidze!
Prezes PZKosz Grzegorz Bachański chwali Ziemię Lubuską i to nie tylko za sukcesy zielonogórskiego Stelmetu.
Rozmawiamy podczas obrad Okręgowego Związku Koszykówki. Czy stan basketu na Ziemi Lubuskiej jest tak dobry, jak to można usłyszeć?
Taka jest nasza ocena. Oczywiście zawsze może być lepiej niż jest. Ale czy cztery lata wcześniej ktoś przypuszczał że takim hegemonem będzie zielonogórski Stelmet? Oczywiście, historia zielonogórskiej koszykówki to także Zastal, który grał w ekstraklasie już przed 30 laty. Jednak do takich sukcesów było mu bardzo daleko. To prawda, że zespoły w najwyższej lidze, bo przecież w ekstraklasie koszykarek grają gorzowskie akademiczki, nie mogą tylko decydować na dobrej ocenie regionu. Praca z młodzieżą w ośrodkach skupionych na dwóch filarach, gorzowskim i zielonogórskim sprawia, że Ziemia Lubuska jest dobrze oceniana w kraju i w tym kontekście to nie jest zły obraz.
Działacze Stelmetu wielokrotnie mówili, że centrala ich nie docenia i tego co zrobili...
To mylne wrażenie. Z mojej perspektywy współpraca z właścicielem i działaczami Stelmetu układa się bardzo dobrze. Mniejsze ośrodki też mają swoje miejsce na mapie polskiej koszykówki. Nie możecie narzekać. Owszem, gdzieś tam przy jakiejś sprawie mogą się pojawić emocje. Jednak one później znikają i nie mają znaczenia.
W tych naszych małych ośrodkach brakuje jednak zespołu w centralnej lidze seniorów...
To prawda. Istnieje jednak swoista piramida europejska i ogólnopolska. Są wielkie firmy. Taką w warunkach polskich jest Stelmet BC Zielona Góra. Jest pytanie, czy ośrodki szkolące młodzież, a więc Żary, Nowa Sól czy Wschowa powinny budować u siebie seniorską drużynę, czy po prostu porozumieć się ze Stelmetem. Podobnie jeśli chodzi o koszykówkę żeńską. Tu miejscem gdzie mogłyby trafiać najzdolniejsze zawodniczki jest AZS PWSZ Gorzów. Taki model jest w na przykład w Hiszpanii, gdzie biorąc pod uwagę odpowiednie proporcje Real czy Barcelona pełnią rolę takich stajni. U nas już to się dzieje na przykład w Radomiu czy Gdyni.
Co z udziałem Stelmetu w rozgrywkach międzynarodowych. Było gorąco, pojawiły się oświadczenia. Jak jest teraz?
Rzeczywiście było gorąco i kilka najbliższych dni zapewnie będzie. Było dużo słów, liga napisała o racji stanu. Z powodu tego oświadczenia mogło się wydawać, że nasze relacje są wykoślawione. Tak nie jest. Kiedy emocje opadły ustaliliśmy, że nie mogą nas poróżnić międzynarodowe federacje. Nasze stanowisko jest takie. Chciałbym, żeby najlepszy polski zespół, czyli Stelmet, grał w Eurolidze. Jej szefostwo redukując liczbę drużyn z 24 do 16 popełniło duży błąd. W Europie z tego powodu była duża wściekłość. Paradoks polega na tym, że w trakcie negocjacji FIBA powiedziała: dobrze, róbcie Euroligę na 24 drużyny, a nam dajcie resztę. I to spotkało się z odmową. Uważam, że kluczem dla nas są 24 zespoły w tych rozgrywkach. Twierdzę, że Stelmet nie zasługuje być grać w Eurocupie, czy w innym pucharze drugiej kategorii.
Co dalej?
Sytuacja jest trudna. Staramy się wspólnie z Januszem Jasińskim wywrzeć presję na instytucje międzynarodowe. To będzie trudne, bo Euroliga usztywniła swoje stanowisko jeśli chodzi o liczbę drużyn i upiera się przy 16. Dochodzą kwestie polityczne pomiędzy Euroligą a FIBĄ. Mimo wszystko mam nadzieję że jakoś się dogadają.
Jest jakiś graniczny termin?
Tak, do 25 czerwca. Liczę, że zwaśnione strony znajdą porozumienie. To byłoby najlepsze. Jeśli nie, będzie ogromny problem. Boję się, że w tym drugim pucharze czyli planowanej Lidze Mistrzów dojdzie do podziału jaki mieliśmy 15-16 lat temu i rozgrywki nie będą grupować najlepszych. Zobaczymy. To nie jest w naszych rękach. Mam nadzieję, że szefowie międzynarodowych struktur jakoś się dogadają.
Nasza reprezentacja ma się dobrze? Będą sukcesy?
Wszystko jest na dobrej drodze. Przygotowujemy się. Oczywiście pojawiają się pytania czy Portugalia, Estonia i Białoruś to rywale, których powinniśmy się bać. Odpowiadam że nikogo nie można lekceważyć. Estonia to mocny rywal. Tam koszykarskie tradycje są bardzo duże. Na ten zespół trzeba uważać. Także na Białorusinów. Portugalczycy nie są jakimś potentatem, ale kilka lat temu grali w mistrzostwach Europy i na nich też trzeba uważać.