
Przyjście na świat małego człowieka zmienia codzienność całej naszej rodziny. A przede wszystkim jest początkiem nowego życia - mówi Janina Potrzebny-Curyło, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Położnych.
Pamięta pani pierwsze dziecko, przy porodzie którego pani asystowała?
To było jeszcze w szkole położniczej. Miałam przyjmować pierwszy poród, niestety, zostałam od niego odsunięta, bo okazało się, że rodzi się bezczaszkowiec. Doświadczona położna przyjmowała to dziecko. Jako studentka nie mogłam asystować, bo to było zbyt traumatyczne przeżycie, nawet dla starszych lekarzy czy położnych.
To dziecko oczywiście nie przeżyło?
To dziecko nie miało dokładnie wykształconej czaszki. Nie miało najmniejszych szans na przeżycie.
Podobno zawsze chciała pani zostać położną, to był pani wymarzony zawód. Dlaczego?
Może nie zawsze. Moim wymarzonym zawodem był zawód nauczyciela biologii. Długo zastanawiałam się, jaką wybrać drogę. Z czasem stwierdziłam, że położnictwo to najpiękniejszy zawód na świecie. Położna od chwili poczęcia spotyka się z matką, rozmawia z nią o narodzinach dziecka, radzi, jaką ma mieć dietę, jak się ma zachowywać. Tłumaczy, jaki jest kontakt dziecka z matką, kiedy to dziecko jest jeszcze w łonie. Potem, na sali porodowej, wiadomo, że to położna jako pierwsza patrzy, jak wyrzyna się główka malucha, widzi, jakie dziecko ma włosy. Oczywiście, to matka rodzi dziecko, położna tylko asystuje i pomaga przy jego przyjściu na świat. Tłumaczy mamie, jak się ma zachowywać, aby dziecko urodziło się jak najszybciej i w jak najdogodniejszych dla siebie warunkach: żeby było dotlenione, żeby nie było uszkodzone. Po narodzinach, zanim położy dziecko na klatce matki, to ona pierwsza bierze je do rąk. I to jest najpiękniejsze.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień