Potraktowano go jak kryminalistę w jego własnym domu
Poznańscy policjanci obezwładnili i zakuli w kajdanki mężczyznę, bo ten chciał by opuścili teren jego domu. On sprawę zgłosił do prokuratury.
Zdzisław Paszkiewicz to sześćdziesięcioletni przedsiębiorca z Poznania. Mieszka w domu jednorodzinnym z żoną i psem. I właśnie pies - 12-letni owczarek australijski był przyczyną ostatniej interwencji policji w jego domu. W wyniku jej Paszkiewicz został obezwładniony przez mundurowych i trafił na kilkanaście godzin na komendę.
Wszystko zaczęło się od drobnego incydentu. Pies Paszkiewicza ugryzł lokatora, któremu Pankiewicz wynajmował lokal na swojej działce. Ten sprawę zgłosił na policję.
– Funkcjonariusze przyjechali pod mój dom. Powiedzieli, że w związku ze zgłoszeniem interwencji. Ja żadnej nie zgłaszałem, więc nie poczuwałem się by ich wpuścić na teren mojego domu. Zwłaszcza, że pies biegał swobodnie po ogrodzie
– opowiada Zdzisław Paszkiewicz.
Zdzisław Paszkiewicz o interwencji policji:
Źródło: gloswielkopolski.pl
Z policjantami rozmawiał przez ogrodzenie, gdy jednak uchylił furtkę, by wylegitymować się, policjant przytrzymał ją nogą i w tym momencie wybiegł pies, który ugryzł funkcjonariusza. Po kilku minutach Paszkiewicz złapał czworonoga i zamknął w domu. Policjantów jednak w dalszym ciągu nie chciał wpuścić. Ci, zadzwonili po posiłki. Przyjechało dodatkowych czterech funkcjonariuszy.
– Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe aby opatrzyć pogryzionego funkcjonariusza. Właściciel pokazał policjantom książeczkę szczepień. Podczas próby wylegitymowania, mężczyzna zaczął być agresywny w stosunku do policjantów, zaczął ich szarpać i wypchnął z terenu posesji.
Policjanci wezwali mężczyznę do zachowania zgodnego z prawem i ostrzegli o możliwości użycia środków przymusu bezpośredniego jeżeli nie będzie się stosował do poleceń – tłumaczy Maciej Święcichowski z wielkopolskiej policji.
Dodaje, że od mężczyzny czuć było woń alkoholu.
– Byłem po całym dniu pracy, wypiłem jedno piwo. Reszta to totalna bzdura. Gdy pojawiło się więcej policjantów, wpuściłem ich na teren domu. Stali przez godziną na ogrodzie, ani razu z ich ust nie padło pytanie o sytuację z psem. Nie wykonywali swoich obowiązków.
Między sobą komentowali to, jakie mam laczki, jak ogród wygląda. Nie szarpałem ich. Zresztą, ja byłem sam z żoną, ich było pięciu! Byłem wystraszony, przecież nic złego nie zrobiłem, a zostałem potraktowany jak kryminalista
– relacjonuje Paszkiewicz.
Kiedy mężczyzna próbował dodzwonić się do ochrony oraz na numer alarmowy 112, policjanci wkroczyli za nim do mieszkania. Psa potraktowali gazem, by ich nie ugryzł, a Pankiewicza obezwładnili w jego sypialni, gdy próbował przekazać słuchawkę jednemu ze stróżów prawa.
– Rzucili się na mnie, skuli kajdankami i przewieźli na komisariat, a potem na komendę na Polankę, skąd wypuszczono mnie dopiero następnego dnia, po 15
– mówi pan Zdzisław i dodaje. – Boję się. Nawet w swoim domu nie mogę czuć się bezpieczny. Tak naprawdę bez przyczyny policjanci rzucili się na mnie. Wcześniej rzucali uwagami, by mnie sprowokować, ale nie udało im się.
Zdaniem policji mężczyzna szczuł ich psem, był w stosunku do nich agresywny i wulgarny.
– Podejmując czynności policjanci mają prawo wejść na teren posesji, mieszkania w zależności od sytuacji. Wobec osoby, która nie podporządkowuje się poleceniom wydawanym zgodnie z prawem policjanci mogą użyć siły fizycznej – mówi policja.
Paszkiewiczowi postawiono zarzut naruszenia nietykalności cielesnej i znieważenie funkcjonariuszy oraz próby zacierania śladów. Mężczyzna złożył zażalenie do sądu i do prokuratury.