Potomek naszego ostatniego króla gościł w Żaganiu
W środku czuję się Polakiem, wychowałem się na pierogach, noszę polskie nazwisko, kibicuję Polakom - mówi hrabia Guillaume de Louvencourt Poniatowski.
Uczniowie Zespołu Szkół nr 2 w Żaganiu mieli niebywałą okazję do spotkania oko w oko z arystokratą czystej błękitnej krwi, hrabią Guillaume de Louvencourt Poniatowskim z Paryża. Potomek naszego ostatniego króla jest obecnie wykładowcą sztuki dramatycznej, a uczniom opowiadał jak trudno mu było godzić szlacheckie pochodzenie w dzisiejszych czasach. W Żaganiu przy okazji premiery filmu „Sylwester” o weteranach wojennych. Tytułowy bohater walczył na froncie w Normandii z wujem hrabiego Poniatowskiego.
W wyobrażeniu uczniów Zespołu Szkół nr 2 w Żaganiu hrabia to ktoś, kto mieszka w pałacu, nosi koronę, piękne sukna, je wystawne posiłki, jeździ na spotkania karocą. Otacza się pięknymi kobietami w okazałych sukniach, i rzeszą służby. Taki stereotyp arystokracji znany ze starych filmów czy podręczników historii pozostał w głowach każdego z nas.
W dzisiejszych czasach przodkowie króla Poniatowskiego nie żyją tak hucznie jak w XVIII wieku. Owszem hrabia Guillaume de Louvencourt Poniatowski mieszka w pałacu i obraca się w arystokratycznym towarzystwie, tyle że żyje i pracuje jak normalny człowiek. Dzieci postanowiły zweryfikować swoją podręcznikową wiedzę o arystokracji w szczerej rozmowie z hrabią. - To niesamowite mieć w domu mamę, która jest księżniczką - zagadywały dzieciaki. - One jednak nie chodzą na co dzień w sukniach, jak może się wydawać - wyjaśniał Poniatowski.- Czy nosi pan koronę? - pytały dalej. - Niestety nie, na co dzień jest ona niewygodna - mówi hrabia.- We Francji arystokracja żyje w pewnego rodzaju gettcie, nie jesteśmy dobrze odbierani przez Francuzów. Moje dzieci miały z tego tytułu nieprzyjemności w szkole. Ja także, gdy byłem dzieckiem nie byłem lepiej traktowany z powodu swojego pochodzenia. Wiele razy byłem w sytuacji zagrożenia życia. Wszyscy odbierają nas jako snobów, myślących o sobie jako o najlepszym gatunku. Jestem dumny ze swojego pochodzenia, jednak nie wykorzystuję tego na co dzień. Wewnętrznie czuję się Polakiem, wychowałem się na pierogach, noszę polskie nazwisko, kibicuję Polakom - mówi hrabia.
A co z życia arystokraty najbardziej interesowało dzieci?- Czy jest pan bogaty? - dopytywali uczniowie. - Tak trochę - odparł gość.- Jakim pan jeździ samochodem? - pyta uczennica - Niebieskim audi, nic specjalnego - odpowiedział Guillaume de Louvencourt.
Guillaume de Louvencourt Poniatowski podkreśla, że w sercu jest Polakiem. Najmłodszych cieawiły też wątki z życia przodka króla i jego pracy. Bycie arystokratą jest dla Guillaumea de Louvencourta przeznaczeniem. Urodził się w królewskiej rodzinie i przekazał błękitną krew swoim synom. Jednak nie tylko on jest obdarzony szlachetnymi genami. Jego żona pochodzi z rodu Skanderberga, albańskiego przywódcy i bohatera narodowego. Poznali się przypadkiem.
- Organizowałem kiedyś w swojej posiadłości zjazd artystów, każdy z nich prezentował swoją umiejętność. Moja żona tańczyła, wtedy się zakochałem. Jest bardzo wyrozumiałą kobietą, akceptuje moje wszystkie wyjazdy do Polski - mówi Poniatowski. Ich starszy syn stawiał swoje pierwsze kroki na Zamku Waltera Scotta w Szkocji, więc również od najmłodszych lat obraca się w arystokratycznym towarzystwie i przebywa w książęcych wnętrzach. Mimo całej hrabiowskiej otoczki Guillaume de Louvencourt Poniatowski jest skromnym przodkiem ostatniego króla Polski. Nie chodzi w szatach, nie nosi korony. Z królami, których znamy z szkolnych opowieści łączy go dobre serce, którym dzieli się z potrzebującymi.Jak sam mówi, ta działalność nadaje życiu sens. - W tym roku zadzwoniła do mnie Magda Pierzyna i zaprosiła mnie na ślub. To wzruszający gest - mówi Poniatowski.