Post scriptum o straconym przed laty Karolu Broczkowskim...
„Karol nie był mordercą milicjanta – usłyszałem w słuchawce telefonu. – Osobiście słyszałem i widziałem, jak jeszcze w domu przed aresztowaniem, klęcząc przed rodzicami, płakał i przysięgał, że nikogo nie zabił”.
Historia Karola Broczkowskiego, straconego 11 lutego 1953 roku w więzieniu w Zielonej Górze za dezercję z Ludowego Wojska Polskiego i zabicie funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej (zobacz artykuł „Partyzanci czy terroryści” „Gazeta Lubuska”, wydanie z 24 listopada 2017 r.), ma swój ciąg dalszy. Z Eugeniuszem Broczkowskim, bratem Karola, spotkałem się w Krakowie 21 lutego br. w jego domu. Relacja, jaką usłyszałem, była wzruszającą historią kochającej się rodziny, w której miłość i nadzieja pozwoliły przetrwać najtrudniejsze chwile.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień