Posprzątali cudze brudy tuż nad rzeką w Nowym Sączu
50 dużych worków śmieci i sto kilogramów rozbitego szkła zebrali sądeczanie nad Kamienicą.
Nikodem Waśko z sentymentem wspomina czasy, gdy jako nastolatek spędzał wakacje nad Kamienicą. - To była nasza Majorka. Wszyscy o nią dbali - mówi sądeczanin, nie kryjąc złości, że jego dzieci już nie mają szans na wypoczynek w takim komforcie. - Pełno tu teraz chaszczy i śmieci - pokazuje.
Dlatego w sobotę wraz z synami przyłączył się do akcji mieszkańców. Sądeczanie skrzyknęli się za pośrednictwem portalu społecznościowego i pozbierali śmieci nad Kamienicą, w miejscach, gdzie najchętniej wypoczywają. Kilkanaście osób w kilka godzin zebrało 50 worków śmieci o pojemności 120 litrów każdy oraz sto kilogramów stłuczonego szkła. - Ludzie pytali, czy sprzątamy za karę - śmieje się Waśko. - Gdy wyjaśniliśmy, po co to robimy, dziękowali i mówili, że chętnie się przyłączą.
Jerzy Gwiżdż, wiceprezydent miasta, popiera inicjatywę sądeczan. - Wolałbym jednak, żeby nie musieli sprzątać cudzych brudów - mówi. Dodaje, że miasto również zleca porządkowanie ze śmieci brzegów Kamienicy. Podkreśla, że to jednak teren Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej.
Uczestnicy akcji zwracają uwagę, że bez konkretnych działań miasta, okolice rzeki nie przestaną być śmietniskiem. Dobry przykład to plaża miejska utworzona przez samorząd przy hali sportowej nad Kamienicą. Tam jest czysto, bo ludzie czują się za nią odpowiedzialni.
Wiceprezydent Nowego Sącza Jerzy Gwiżdż napisał do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, by oczyszczono brzegów Kamienicy. Sądeczanie nie czekali na efekt wymiany korespondencji urzędników i wzięli sprawę w swoje ręce. Sami posprzątali teren nad rzeką.
- Utworzyliśmy grupę na Facebooku pod nazwą „Obywatelski Nowy Sącz”, gdzie informujemy o naszych oddolnych inicjatywach. Dziś realizujemy zapowiadaną akcję sprzątania brzegów Kamienicy - wyjaśniał w sobotę Jacek Gwóźdź.
Na apel odpowiedziało kilkanaście osób. W ciągu kilku godzin zebrały 50 worków śmieci i 100 kg rozbitego szkła. - Chcemy dać przykład, że po sobie należy sprzątać. I mam nadzieję zawstydzić tych, którzy tego nie robią - mówi Anna Majka.
Z sentymentem wspomina czasy, gdy jako mała dziewczynka wypoczywała nad czystą Kamienicą.
- Wtedy jeszcze nie było ulicy Królowej Jadwigi. Do rzeki dochodziło się polami pełnymi maków i chabrów. Kamienica była darem dla ludzi i każdy o nią dbał - opowiada sądeczanka. Pyta: co się dziś z nią stało?.
Nikodem Waśko także nie poznaje rzeki, nad którą spędził dzieciństwo. Brzegi zarosły chaszczami i pełno w nich porzuconych butelek i puszek.
- Chciałbym, żeby moje dzieci wypoczywały w takich warunkach, a jakich i ja miałem możliwość dorastać. Nie każdego stać na wycieczkę na Majorkę, a dla mnie Kamienica była taką Majorką - mówi Waśko.
Dzisiaj, gdy chce zabrać swoich synów Nataniela i Oliwiera nad rzekę, wcześniej idzie posprzątać teren.
- Skaleczyłem nogę o rozbite szkło, gdy wszedłem na bosaka do wody - żali się mały Nataniel. Jego tata wspomina, że za jego czasów do takich sytuacji dochodziło rzadko. Przyznaje, że wraz z kolegami nie tylko sprzątał teren po zimie i każdej burzy, ale i stał na straży, gdy ktoś pozostawił po sobie nieporządek.
- Jeśli osoba na naszych oczach rozbiła butelkę to szkło od razu musiała sama usunąć, albo... inaczej załatwialiśmy tę sprawę - uśmiecha się Waśko.
W sobotę wypoczywający nad Kamienicą byli zaskoczeni widokiem sądeczan w gumowych rękawicach i z workami na śmieci.
- Pytali nas, czy sprzątamy teren za karę - śmieje się Jakub Bocheński. Gdy wyjaśniał dlaczego to robi dziękowali i deklarowali, że przyłączą się do kolejnej takiej akcji.
Sądeczanin jest przekonany, że edukacja młodzieży w tym wymiarze wciąż jest bardzo potrzebna. Nie kryje jednak, że bez konkretnych działań władz Nowego Sącza brzegi rzeki Kamienicy nie przestaną być śmietnikiem.
- Wiem, że nie do końca leży to w gestii miasta, niemniej, jak pokazuje fragment brzegów przy hali sportowej, nie jest to niemożliwe - stwierdza.
Jerzy Gwiżdż, wiceprezydent Nowego Sącza, popiera inicjatywę sądeczan.
- Wolałbym jednak, by nie musieli sprzątać cudzych brudów - mówi. Dodaje, że miasto również zleca porządkowanie ze śmieci brzegów Kamienicy.
- To jest jednak teren w gestii Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, który odpowiada za utrzymanie porządku nad rzeką - podkreśla wiceprezydent.
Niedawno zwrócił się z oficjalnym pismem do Stanisława Lisaka, kierownika Zarządu Zlewni Dolnego Dunajca o niezwłoczne usunięcie krzewów z koryta rzeki, które mogą stanowić zagrożenie powodziowe, podczas wezbrania wód.
- Przyznaję, że po urlopie jeszcze nie zapoznałem się z tym pismem, ale jeśli zadanie jeszcze nie zostało zrealizowane, to będzie zlecone w najbliższych dniach - zapewnia „Gazetę Krakowską” Stanisław Lisak.
Dodaje, że drzewa z koryta rzek RZGW usuwa na bieżąco, a wikliny tylko co cztery lata.
- Nie możemy jednak brzegów rzeki ogołocić ze wszystkich krzewów, bo ugotujemy ryby. One potrzebują cienia - wyjaśnia Lisak.
Autor: Katarzyna Gajdosz, Gazeta Krakowska