Porwanie i zabójstwo Ziętary: "Aleksander Gawronik miał najbardziej nalegać na likwidację dziennikarza"
W firmie Elektromis, w 1992 roku, miało dojść do narady ws. skutecznej likwidacji dziennikarza Jarosława Ziętary – tak wynika z zeznań świadka Pawła B., którego w piątek przesłuchano w poznańskim Sądzie Okręgowym. Świadek zastrzegł jednak, że jedynie słyszał o takiej naradzie od znajomego policjanta, który miał brać łapówki od Elektromisu w zamian za parasol ochronny nad firmą.
Dziennikarz Jarosław Ziętara zniknął w 1992 roku. O podżeganie do jego zabójstwa oskarżono Aleksandra Gawronika, niegdyś najbogatszego Polaka. Z kolei o porwanie i pomocnictwo w zabójstwie oskarżono „Rybę” i „Lalę”, w 1992 roku członków osobistej ochrony twórcy Elektromisu Mariusza Ś. Ziętara miał zagrażać interesom poznańskiej szarej strefy, interesował się przekrętami kilku znanych biznesmenów. Jego ciała nigdy nie odnaleziono.
Więcej: Sprawa Ziętary: Świadek Paweł B. już wcześniej obciążał Aleksandra Gawronika
Sprawa Ziętary: dwa procesy, trzech oskarżonych
W poznańskim Sądzie Okręgowym toczą się dwa odrębne procesy. W piątek, w sprawie „Ryby” i „Lali”, przesłuchano dwóch świadków, którzy niedawno byli przesłuchiwani w procesie Aleksandra Gawronika.
Czytaj też: Porwanie Ziętary: W jaki sposób bronią się byli ochroniarze Elektromisu "Ryba" i "Lala"?
Zeznania złożył Paweł B., człowiek karany m.in. za kradzieże samochodów i kierowanie grupą przestępczą. Podtrzymywał swoje wcześniejsze zeznania. Jednocześnie zaznaczył, że składał je w okresie, kiedy notorycznie nadużywał alkoholu.
W śledztwie ws. losów Ziętary pojawił się jako świadek w 2015 roku. Jak zaznaczył, to policja do niego dotarła. Paweł B. zeznawał, że wiele lat temu poznał poznańskiego policjanta Andrzeja D. - podczas swojej kariery zawodowej zawędrował aż do Komendy Głównej Policji.
- W 1992 roku policjant Andrzej D., który miał wtedy audi 80, razem z takim Krzysztofem przyjechali do mnie na kawę. Wyszła sprawa Ziętary. Andrzej opowiadał, że było spotkanie w Elektromisie, że był Gawronik i inne osoby. Mniemam, że był również obecny szef firmy Mariusz Ś., bo był przy wszystkich takich spotkaniach. Gawronik miał wtedy powiedzieć, że mają definitywnie załatwić sprawę Ziętary, zwrócił się z tym bezpośrednio do policjanta Andrzeja. Ziętara węszył bowiem przy sprowadzaniu z Niemiec spirytusu Royal. Andrzej opowiadał również przy kawie, że Ziętara już wcześniej dostał ostrzeżenie, ale nie posłuchał
– zeznawał Paweł B.
Świadek opowiadał również, że policjant Andrzej systematycznie jeździł do Elektromisu, brał stamtąd pieniądze za prawdopodobną ochronę ze strony policji. - Policjant Andrzej nas też krył przed organami ścigania – stwierdził Paweł B., który miał liczne konflikty z prawem.
Z zeznań Pawła B. wynika też, że Aleksander Gawronik znał się z gangsterem Makowcem. Świadek wspomniał ponadto o swojej znajomości z Jackiem P., który prowadzi bary w znanej sieci handlowej, a kiedyś zajmował się kradzieżami aut. - Ten Jacek opowiadał, że Ziętarę, przed porwaniem, odwiedził w mieszkaniu Maciej B., ps. „Baryła” wraz z jednym z ochroniarzy Elektromisu. W tamtych czasach wchodziło się ludziom do domów, biło się ich, by ich zastraszyć – zeznawał Paweł B.
Sprawa Ziętary: "Jurek mówił, że Elektromis powstał za pieniądze SB"
W piątek zeznania złożył ponadto pochodzący ze Wschodu Wołodymir P., zwany Wową, kolejny mężczyzna z wyrokiem na koncie. Powiedział, że z wykształcenia jest… lekarzem, ale ten zawód przestał wykonywać w latach 90.
O sprawie Ziętary, jak zapewniał, niczego nie wie. Dlaczego więc został świadkiem? Bo zna się z Jerzym U., byłym oficerem UOP, który jest głównym świadkiem prokuratury. Jerzy U. zeznał bowiem, że w 1992 roku przyjął tajne zlecenie od Elektromisu na inwigilację Ziętary i był świadkiem jego porwania przez ochroniarzy z tej firmy.
W swoich piątkowych zeznaniach „Wowa” negatywnie wypowiadał się o Jerzym U., głównym świadku prokuratury. Jak mówił, poznali się ponad 10 lat temu przy sprawie legalizacji koparki, za co obaj usłyszeli wyroki skazujące.
- Od Jurka wiem, że Elektromis powstał za pieniądze z SB. Jurek mówił też, że sam ma znajomości w policji, powoływał się na Edzia z Poznania. Mówił, że jak przeszedł na emeryturę, to pracował dla Elektromisu. Na polecenie szefa tej firmy robił różne rozpoznania. Opowiadał też, że dokonywał ze swoja ekipą napadów na tiry przy użyciu samochodów wyglądających jak nieoznakowane radiowozy. Razem z ludźmi Elektromisu jeździł do Tajlandii. A gdy zrobiło się gorąco wokół szefa tej firmy Mariusza Ś., to zakopywał u siebie na działce różne dokumenty
– zeznawał „Wowa”. Z jego wypowiedzi wynikało, że ma złe kontakty z Jerzym U.
Tymczasem główny świadek Jerzy U., jak nam powiedział, podejmie kroki prawne przeciwko "Wowie". Czuje się przez niego dyskredytowany w kłamliwy sposób. - Ten człowiek kłamie i zeznaje o mnie nieprawdę. W innych procesach zupełnie inaczej przedstawiał rozmaite zdarzenia. Poza tym nie byliśmy żadnymi znajomymi, więc nie mógł ode mnie słyszeć historii, na które się powołuje - zapewnia Jerzy U.
W swoich zeznaniach „Wowa” odniósł się także do kolejnego głównego świadka ws. zbrodni na Ziętarze, czyli do odsiadującego dożywocie Macieja B., ps. „Baryła”. - Z plotek i rozmów w więzieniu wiem, że „Baryła” dostał ostrzeżenie od „Makowca” (poznańskiego gangstera – dop. red.), by nic nie mówił. A to ostrzeżenie miało pochodzić od szefa Elektromisu Mariusza Ś. - zeznawał „Wowa”. W piątek, podczas przesłuchania w sądzie, "Wowa" podtrzymał wszystkie swoje zeznania.
Kolejna rozprawa przeciwko dwóm byłym ochroniarzom Elektromisu odbędzie się w maju. Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do winy.