Poraża mnie brak wyobraźni urzędników!
- Walczcie z „betonowymi” postawami urzędników! Ja wygrałem, dzięki konsekwencji, ale i potężnej sile prasy - mówi pan Marian.
- Udało się - mówił z zadowoleniem pokazując wczoraj rano legitymację żony. Jego sprawę opisywaliśmy w dwóch ostatnich numerach.
30 listopada Marian Słonimski złożył w Powiatowym Zespole Orzekania o Niepełno¬sprawności w Żaganiu w imieniu żony przebywającej za granicą wniosek o wydanie legitymacji osoby niepełnosprawnej. Miał ze sobą upoważnienie małżonki, orzeczenie wydane wcześniej przez zespół. Mimo to, odmówiono mu formalności.
Urzędniczka zażądała dowodu osobistego kobiety.- Jak miałem to zrobić skoro żona zabrała ze sobą dokument, poza tym kiedyś też byłem osobą decyzyjną i o ile wiem, posługiwanie się czyimś dokumentem tożsamości jest niezgodne z prawem. Moja żona jest schorowaną kobietą, nie ma praktycznie żołądka i takiej osobie każą chodzić osobiście po legitymację - oburza się pan Marian.- Siedząca za biurkiem pracownica opowiada mi jakieś dyrdymały, nie bierze pod uwagę moich racji, w ogóle ich nie słucha, a dopiero gdy idę na skargę do jej szefa, w sprawie zaczyna coś drgać. 9 grudnia mężczyzna zdenerwowany rekcją urzędników PZON w Żaganiu napisał do ich przełożonego skargę. O wszystkim też przyszedł opowiedzieć dziennikarzom Gazety Lubuskiej.
- Po ukazaniu się artykułu w piątek zadzwoniłem do zespołu orzekania w Gorzowie, tam powiedziano mi,że powinienem dostać tę nieszczęsną legitymację - opowiada pan Marian. Urzędnicy z Żagania dostali nawet takie polecenie. Ale dalej byli nieugięci. W końcu M. Słonimski skontaktował się z sekretarzem starostwa, któremu podlega PZON.
- Znam wielu „ważnych” ludzi i pewnie gdybym użył wpływów, sprawę załatwiłbym od ręki- tłumaczy- ale chciałem to zrobić jak każdy statystyczny petent. Okazuje się, że to niemożliwe.
Już w piątek dostał informację z żagańskiej placówki, że jednak będzie mógł odebrać dokument żony. Dostał też odpowiedź na skargę, w której urzędnicy PZON przyznają mu rację, tłumacząc, że mężczyzna wcale nie miał obowiązku okazywania dowodu żony.
-Jak mówiłem nie należę do osób spolegliwych i potrafię walczyć do końca, zwłaszcza że chodzi o moją żonę - podkreśla pan Marian.- Sądzę jednak, że bez pomocy "GL" sprawa ciągnęłaby się jeszcze długo i pewnie czekałbym na przyjazd żony. W tym właśnie tkwi siła mediów.
M. Słonimski ma nadzieję. że swoim przykładem pokaże innym, że warto walczyć o swoje. Zwłaszcza, jeśli tak jak w tym przypadku walczy się z instytucją stworzoną do niesienia pomocy przeważnie starszym schorowanym osobom. One nie zawsze wiedzą gdzie zadzwonić...