Popełnił karygodny błąd. Teraz niech powie prawdę! [audio]
- Niech zrobi maturę, pomyśli o studiach - podpowiadają w klubie Sebastianowi Szczepańskiemu. Deklarują pomoc, ale tylko w zamian za szczerość.
W ubiegły poniedziałek, czyli w dniu dostarczenia pisma z pozytywnymi wynikami kontroli antydopingowej, po porannym treningu Szczepański zniknął i był problemy, aby się z nim skontaktować. Pomimo prób nam do tej pory nie udało się z nim porozmawiać. Wiadomo, że obecnie jest na miejscu, w Zielonej Górze, ale w klubie od tamtej pory się nie pojawił.
- Pomimo jasnej i wyraźnej oceny tego, co Sebastian zrobił nie chcemy specjalnie nagłaśniać i roztrząsać tej sprawy, ze względu na jego sytuację rodzinną i nie tylko. Jesteśmy pełni obaw, aby on sobie nic nie zrobił. Zastanawiamy się jak pomóc zawodnikowi, żeby poradził sobie w dalszym życiu - przyznał dyrektor Kornera Zielona Góra, Marian Rzeźniewski. - To, że on jest niezwykle utalentowanym pływakiem potwierdzają wszyscy trenerzy w kraju. Jest trudnym zawodnikiem, nie zawsze podporządkowującym się, który niechętnie uczestniczył w zgrupowaniach kadry.
Nie jest tajemnicą, że Szczepański trenował mniej od zawodników tej klasy. Taka była tendencja jego opiekuna, Zbigniewa Pietrzyka, który opiera swój system szkolenia raczej na szybkości, a nie wytrzymałości. Do tej pory się to sprawdzało. Jak w uzyskaniu tych wyników pomógł doping? Tego nie wiemy. Nie mamy informacji, kiedy on to zażywał - komentował działacz.
Zielonogórzanin nie był badany podczas mistrzostw Europy w Izraelu, gdzie na początku grudnia zdobył dwa brązowe medale. - Wydaje mi się, że jest to podyktowane ograniczonymi możliwościami przeprowadzenia kontroli i ich organizacji. Powiem szczerze, że jak jedziemy na daną imprezę to zazwyczaj nie jesteśmy w stanie pobrać więcej niż sześć, osiem próbek. To ze względów logistycznych i finansowych. Zresztą na luksus badania każdego zawodnika nie może pozwolić sobie żadna agencja antydopingowa na świecie. Pływanie nie jest jedyną dyscypliną, którą się zajmujemy. Robimy to więc w miarę proporcjonalnie do szacowanego ryzyka stosowania dopingu - przyznał dyrektor biura Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie, Michał Rynkowski.
Trzy substancje, które wykryto u Sebastiana pobierając próbkę na późniejszych mistrzostwach Polski w Lublinie świadczą zdecydowanie, że było to świadome działanie. W klubie utrzymują, że organizują cykliczne spotkania zawodników z udziałem specjalistów, którzy edukują i przestrzegają zielonogórskich pływaków w kwestii dopingu.
- Można powiedzieć, że w ostatnim czasie otrzymaliśmy dwa silne ciosy. Najpierw odejście Radosława Kawęckiego, a teraz sprawa Szczepańskiego. On miał teraz przygotowywać się do wiosennych, indywidualnych kwalifikacji olimpijskich. Patrzyliśmy na to z optymizmem. Ponadto w sztafecie w Rio to już praktycznie był. Teraz mówi się: Wygrywałeś, bo brałeś. Inaczej może byś nie miał tego mistrzostwa Polski, tylko ktoś inny - przyznał prezes Kornera Adam Jeske. - Mamy przykład młodego człowieka, który popełnił karygodny, życiowy błąd. Sankcje, które go obejmą praktycznie niszczą mu karierę. Chciałbym, żeby on nie sądził, że to koniec jego przyszłości. Poniesie konsekwencje, ale musi zrozumieć, że to może być krok w kierunku nowego życia, innego rozwoju. Niech zrobi maturę, uzyska zawód, albo pójdzie na studia - zachęcał działacz.
Przypadek 21-latka opisuje osoba zajmująca się dopingiem zawodowo. - Mieliśmy informacje ze środowiska pływackiego, że jeżeli chodzi o tego zawodnika coś może być na rzeczy. Podczas kontroli na mistrzostwach Polski uznaliśmy, że skupimy się m.in. właśnie na nim. W pobranej od sportowca próbce wykryliśmy trzy niedozwolone substancje. Dwie z nich to steroidy anaboliczne androgenne i jeden środek zaliczany do antagonistów, modulatorów hormonów. Ich charakter wskazuje na to, że zawodnik na początku stosował te pierwsze. Później dołożył do nich tak zwany „odblok” w celu zniwelowania negatywnych skutków stosowania steroidów w postaci zaburzenia hormonalnego. Klomifen zrównoważa poziom testosteronu - tłumaczył Rynkowski. - Dehydrochlorometylotestosteron, stanozolol to substancje działające typowo na zwiększenie siły i poniekąd też masy mięśniowej. Może się to przełożyć na lepszy wynik, przez co pływak „urwie” kilka sekund - przyznał fachowiec.
Okazuje się, że tego typu środki można bez problemu kupić w internecie. - Tutaj nie ma jakiś wielkich przeszkód. Trudno mi powiedzieć skąd konkretnie pochodziły akurat te substancje, ale zazwyczaj produkowane są w Indiach lub w Chinach. Stamtąd są wprowadzane na polski rynek. Takie informację mamy od Służby Celnej - opisywał Rynkowski. - Częściowo są to też leki, dostępne w naszym kraju na receptę. Można je zatem nabyć w sposób nazwijmy to „pół legalny” poprzez używanie recepty, która została przepisana nie w celach terapeutycznych - tłumaczył specjalista.
Przedstawiciele Kornera liczą na poważną rozmowę ze Szczepańskim. - Jako klub możemy wystąpić z prośbą o łagodniejszy wymiar kary, ale pod jednym warunkiem. Namawiałem ojca Sebastiana, aby jeszcze przed wezwaniem na komisję napisali bardzo szczere wyjaśnienia. Chcemy zapoznać się z takim dokumentem i porozmawiać z samym zawodnikiem. On musi się otworzyć. Inaczej nie będziemy dyskutować - przekonywał Rzeźniewski.
Obecnie przedstawiciele organizacji czekają na decyzję zawodnika odnośnie przeprowadzenia analizy próbki B (ma na to maksymalnie tydzień od dostarczenia pisma z wynikami dop. red.). Jeżeli Szczepański zrezygnuje z tego prawa zostanie stwierdzone, że doszło do naruszenia przepisów antydopingowych. Wówczas sprawa zostanie przekazana do panelu dyscyplinarnego działającego przy Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. - Następnie zawodnik będzie wzywany na rozprawę, gdzie zostanie przesłuchany i będzie mógł przedstawić dowody na to w jaki sposób te substancje przedostały się do jego organizmu. Trzeba wyjaśnić czy ich obecność jest wynikiem stosowania leków. Panel, po rozpoznaniu sprawy, podejmie decyzję o wymierzeniu sankcji. W tym konkretnym przypadku zawodnikowi grozi od czterech do ośmiu lat dyskwalifikacji. To dlatego, że Szczepański już drugi raz naruszył przepisy antydopingowe - tłumaczył Rynkowski.