Ponad połowa poznańskich policjantów wzięła L4. Na akcje zza biurek wyciągani są kierownicy
Z dnia na dzień przybywa funkcjonariuszy na tzw. chorobowym. Na interwencje zza biurek wyciągani są kierownicy. W samym Poznaniu choruje już ponad połowa policjantów.
Fala zwolnień lekarskich wśród policjantów zalała całą Polskę. W środę na „chorobowym” przebywało kilkanaście tysięcy funkcjonariuszy. Jak już informowaliśmy, w poniedziałek z powodu choroby w naszym regionie w służbie nie stawiło się 1625 policjantów. W środę na L4 było już ich 3 452.
Czytaj też: Zobacz: Wielkopolscy policjanci masowo wzięli zwolnienia lekarskie
To nieoficjalna odsłona protestu służb mundurowych, podczas którego policjanci domagają się m.in. podwyżek i zmiany systemu emerytalnego. Jak mówią związkowcy, funkcjonariusze, którzy poszli na zwolnienie, są przeciążeni służbą i skorzystali ze swojego prawa.
– Sytuacja w całym województwie jest bardzo ciężka, bez względu na liczbę osób zatrudnionych w poszczególnych jednostkach. W Poznaniu choruje 54 proc. funkcjonariuszy. Żaden komisariat nie został jednak zamknięty, a dyżurni przyjmują zgłoszenia
– mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Policjanci nie chcą nagród
Absencja funkcjonariuszy powiększa się z dnia na dzień. Aby ratować sytuację przed 11 listopada, Komendant Główny Policji zaproponował tym, którzy tego dnia pojawią się w służbie, dodatkową nagrodę.
– Policjanci pełniący służbę 11 listopada otrzymają tysiąc złotych nagrody – poinformował rzecznik Komendy Głównej Policji.
Jak wynika z naszych informacji, wielkopolscy policjanci nie są zainteresowani propozycją KGP i jednoczą się wokół hasła „Trzymamy linię”. Co więcej, propozycja komendanta traktowana jest jak włożenie kija w mrowisko.
– To tylko jeszcze bardziej wkurzyło ludzi. Jedni walczą o podwyżki na stałe, a ci co będą w służbie – często, bo zmusza ich do tego sytuacja, dostaną premię
– mówi nam jeden z poznańskich policjantów. - Wielu z nas zostało za biurkiem, bo musi dopilnować swoich spraw, np. w dochodzeniówce. Teraz może się okazać, że zamiast nad nimi czuwać, pojadą do Warszawy - dodaje.
Czytaj też: Zobacz: Protest policji, czyli szczegółowe kontrole drogowe
Nieoficjalnie wiadomo, że większość chorujących z Poznania ma zwolnienie lekarskie właśnie do 11 listopada. To oznacza, że tego dnia na pewno nie pojawią się w służbie.
– Raczej nikt nie zostawił sobie furtki, by cofnąć L4. W Komendzie Miejskiej Policji rozchorowały się całe wydziały. Pracują tylko dowódcy i to oni jeżdżą po mieście. Wydaje mi się, że każdy, kto 11 listopada pojawi się w służbie, od razu alarmowo będzie jechał do stolicy – mówi kolejny funkcjonariusz z KMP.
Drogówka choruje
Jak wynika z naszych informacji, na zwolnieniu lekarskim przebywają obecnie niemalże wszyscy policjanci wydziału ruchu drogowego w Komendzie Miejskiej Policji w Poznaniu. Służbę pełni jedynie naczelnik oraz kierownicy.
– Tak jest nie tylko w Poznaniu, ale także Jarocinie, Kaliszu, Obornikach i Wrześni. Zostali kierownicy i to oni teraz muszą jeździć na zdarzenia. Były już sytuacje, że dyżurny nie miał kogo wysłać do zgłoszenia kolizji
- mówi nam policjant z poznańskiej drogówki. – Co to oznacza dla ludzi? Że w tej chwili niestety nikt im nie pomoże – dodaje.
Fala zwolnień lekarskich wśród policjantów wydziału ruchu drogowego oznacza, że obywateli czekają dodatkowe problemy podczas kolizji i wypadków. To właśnie funkcjonariusze drogówki interweniują w takich przypadkach jako pierwsi. Brakuje też osób do patrolowania ulic, zatrzymywania piratów drogowych i dbania o bezpieczeństwo na drogach.
– Ci funkcjonariusze, którzy są w służbie, tak organizują pracę, aby pilne zdarzenia były obsługiwane w pierwszej kolejności. Drobne kolizje będą załatwiane w czasie późniejszym – mówi Andrzej Borowiak.
Dlaczego służby mundurowe protestują?
Ogólnopolska akcja protestacyjna służb mundurowych trwa od 10 lipca. Policjanci domagają się m.in. podwyżek oraz zmian w systemie emerytalnym. W ramach protestu zamiast karać mandatami – pouczają. W sierpniu wdrożyli także elementy tzw. strajku włoskiego. Podczas służby wszystkie czynności wykonują drobiazgowo i precyzyjnie po to, by pokazać nadmiar obowiązków, który wynika m.in. z braków kadrowych.
W województwie wielkopolskim brakuje dziś w służbie 509 policjantów. Od stycznia do października tego roku przyjęto 162 osoby, a zwolniło się prawie dwa razy tyle - 297 funkcjonariuszy.
Jak mówią związkowcy, fala zwolnień lekarskich nie jest kolejną odsłoną protestu, a funkcjonariusze skorzystali jedynie ze swojego prawa.
– Powód tak dużej absencji chorobowej to przemęczenie, frustracja i stres, które są w służbie. Myślę, że nałożył się na to także element braku dialogu z panem ministrem Joachimem Brudzińskim
- mówi Andrzej Szary, szef związku zawodowego policjantów w Wielkopolsce. - Już w czerwcu podjęliśmy uchwałę o informowaniu policjantów o tym, że jeśli są przemęczeni, to zalecane jest, aby rozważyli udanie się do lekarza, który oceni ich stan zdrowia oraz przydatność do służby – dodaje.