Pracownicy stracili pieniądze. Dyrektor Sądu Okręgowego w Koszalinie zawiadomiła prokuraturę.
Z Pracowniczej Kasy Zapomogowo-Pożyczkowej Sądu Okręgowego w Koszalinie „wyparowało” ponad 200 tys. złotych. Dyrektor Sądu zawiadomiła prokuraturę.
Choć kasy zapomogowo-pożyczkowe powstawały głównie w PRL-u, w większych zakładach pracy popularne są do dziś. Jak działają? Szczegóły reguluje ustawa o związkach zawodowych oraz rozporządzenie Rady Ministrów.
Kasa jest inicjatywą pracowników, koleżeńską umową. Chętni składają deklarację i zobowiązują się do wpłacania co miesiąc określonej kwoty. W ten sposób gromadzone są oszczędności, a ze zbudowanego tak kapitału kasy udzielają nieoprocentowanych pożyczek. Pracodawca powinien kasie zapewnić m.in. pomieszczenie biurowe, prowadzenie księgowości, obsługę prawną, dostarczać druki i formularze. Za jej funkcjonowanie i za zgromadzone pieniądze jednak nie odpowiada.
Tak też od lat działało to w Sądzie Okręgowym w Koszalinie. Jak wyszło na jaw, że pieniędzy brakuje? Dowiedzieliśmy się, że choć pracownicy regularnie wpłacali do wspólnej puli środki, brakowało pieniędzy na pożyczki i na wypłatę wkładu. „Nie ma wkładów, papiery które są, pokazują mniejsze wkłady, niż faktycznie zebrane” - czytamy na forum pracowników sądów, na którym o sprawie jest już głośno. Kilkadziesiąt osób straciło od kilkuset do kilkunastu tysięcy złotych.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień