Ponad 1 mln litrów paliwa bez akcyzy miało na lewo trafić na polski rynek
Są różne pomysły, żeby ominąć akcyzę. W dokumentach często widnieje odbiorca zagraniczny, który ma całkiem inną branżę - mówią celnicy.
1 cysterna to około 30 tys. litrów paliwa. Podatek akcyzowy od jednego takiego przewozu to około 65 tys. zł. W ciągu miesiąca celnicy przeprowadzili prawie tysiąc kontroli, w których zatrzymali bądź uniemożliwili wprowadzenie do obiegu w kraju ponad 1 mln litrów paliwa bez akcyzy.
Gdyby olej trafił na polski rynek, straty skarbu państwa wyniosłyby około 2 mln. zł. Jaki jest mechanizm przekrętu?
- W dokumentach widnieje przewóz paliwa z jednego kraju do drugiego przez Polskę. Problem polega na tym, że trudniący się nielegalną działalnością tak naprawdę chce paliwo sprzedać w naszym kraju, ale gdy Polski nie ma w adresie przeznaczenia, nie musi płacić akcyzy - tłumaczy asp. Beata Downar-Zapolska, rzeczniczka Izby Celnej w Rzepinie.
Izba ma biuro łacznikowe do spraw akcyz. Dzięki niemu celnicy mogą sprawdzić w innych krajach, czy osoba, która jest zapisana w dokumentach, czeka na dostawę , czy też nie ma o tym pojęcia. Bywa też, że nie ma nawet uprawnień do handlu paliwem, czyli jest to wybrany losowo i wpisany w dokumenty przedsiębiorca, do którego rzekomo miał trafić olej. Jeśli w kraju przeznaczenia nie ma takiego odbiorcy, to najczęściej oznacza, że paliwo miało trafić na rynek polski. Cysterny z olejem są wtedy zatrzymywane - jak mawiaja celnicy - „do wyjaśnienia”.
- Najczęściej sprawa kończy się w sądzie. My wtedy w niektórych przypadkach uzyskujemy zgodę na sprzedaż paliwa i zdeponowanie pieniędzy, a w niektórych przechowujemy zatrzymane paliwo. Zabezpieczamy dowody albo pieniądze. Zazwyczaj się nie mylimy. W rzadkich przypadkach, jeśli sąd nie uzna naszej racji, zwracamy pieniądze lub paliwo - mówi rzeczniczka.
Obecnie toczą się postępowania prowadzone przez śledczych urzędów celnych. Za nielegalny obrót paliwami grozi kara wysokiej grzywny lub pozbawienia wolności do pięciu lat.