Pomyślcie, zanim powiecie
Wytykają błędy innym, a sami zaliczają przy tym wpadki. Większość gaf to efekt niewiedzy, zdarzają się też takie, które trudno nazwać przypadkowymi. Nieraz kłamią z premedytacją.
Politycy i samorządowcy, aby utrzymać się przy władzy lub ją zdobyć, muszą budować poparcie i zaufanie wśród obywateli. Można to robić broniąc interesów słabszych i pokrzywdzonych. Najlepiej przy okazji wbijając „szpilę” rywalowi.
- Ludzie na świeczniku zabiegają o aprobatę. Jeżeli mówią to co wyborcy chcą usłyszeć, to ją zdobywają. Jeśli lud jest prosty, a taki jest, to kupuje to - mówi Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny.
Niektóre wypowiedzi samorządowców i polityków mijają się z prawdą. Najczęściej spowodowane jest to brakiem wiedzy, sprawdzenia danych i faktów. Zdarza się jednak też, że jest to celowe działanie.
- Na krótką metę to się sprawdza. Kiedyś jednak następni weryfikacja postawionych tez i obietnic. Brnięcie w nieprawdę powoduje utratę zaufania - podkreśla Zbigniew Nęcki.
Pomiędzy prawdą a kłamstwem jest też coś takiego jak półprawda. To właśnie na tej zasadzie opiera się wiele wypowiedzi.
- Później ludzie w zależności od tego jakie maja poglądy, co chcą usłyszeć sami dopowiadają sobie resztę - tłumaczy Zbigniew Nęcki.
Batalia o uwagę i poparcie toczy się także w internecie, gdzie codziennie pojawiają się miliony wpisów. Media społecznościowe są dzisiaj miejscem, gdzie każdy może się wypowiedzieć nawet, jeśli to co wypisuje jest niesprawdzone, lub ma na celu wyłącznie obrazić, albo przylepić jakąś łatkę politycznemu przeciwnikowi.
- W dłuższej perspektywie takie wpisy, jeśli zawarta w nich manipulacja jest demaskowana, zaczynają być odbierane przez zwykłych ludzi jako niewiarygodne i zrażać do ich autora, który traktowany będzie jak internetowy troll, któremu nie warto poświęcać uwagi - mówi Adrian Gaj z PRacowni - agencji zajmującej się komunikacją internetową samorządów.
Marek Sowa (Nowoczesna)
- Poseł wysłał do dziennikarzy listy w których razem z poseł Dorotą Niedzielą pytał starostę oświęcimskiego o powody nieuzyskania dotacji w konkursie na wsparcie kształcenia zawodowego. Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej starosta poinformował, iż posłowie mijają się z prawdą. Powiat złożył trzy wnioski na ponad siedem mln złotych, ale zostały one odrzucone. Starostwo odwołało się od niekorzystnej decyzji i czeka na rozstrzygnięcie. A poseł wyprzedzając decyzję urzędników stwierdził, że i protest został odrzucony.
Jarosław Jurzak
- Wicestarosta oświęcimski był współorganizatorem spotkania mieszkańców Kęt z dziennikarzem śledczym Wojciechem Sumlińskim w Klasztorze Franciszkanów - Reformatorów w Kętach. Wicestarosta rozpoczął je dość niekonwencjonalnie, od przeprosin mieszkańców za to, że nie spotykają się w Domu Kultury, ani też w Muzeum gdyż... odmówiono mu organizacji takiego spotkania. Tymczasem dyrektorki obu miejskich placówek twierdzą, że do żadnej z nich nie wpłynęło pismo z prośbą o udostępnienie sali na wydarzenie.
Waldemar Dziadowiec
- Były kandydat na stanowisko burmistrza Trzebini stara się pilnować, by samorządowcy prawidło parkowali samochodowy. Na facebooku publikuje filmy i zdjęcia mające pokazać, że łamią oni prawo. Na swój celownik wziął rodzinie Okoczuków. Ludzie to lajkują i przyklaskują, że wszystkich obowiązują jednakowe przepisy. Materiały obejrzały miliony osób, bo udostępnił je słynny opozycjonista Zbigniew Stonoga. Problem w tym, że żadna z dwóch opisanych interwencji nie zakończyła się nałożeniem mandatu. Nie było ku temu podstaw. Zdaniem urzędników Waldemar Dziadowiec wie, że nie ma racji i jego działania to wyłącznie kampania wyborcza.
- W pierwszym przypadku samochód zaparkowany został na miejscu dla inwalidów. Był tam jednak śnieg i nie było widać koperty. W drugim przypadku zakaz parkowania nie dotyczył samochodów służbowych urzędników.
Albert Bartosz
- Wójt gminy Oświęcim w programie „Sprawa dla reportera” stanął w obronie Jana Skrzypaszka, z którego posesji miasto wywiozło śmieci i wystawiło mu rachunek na prawie 200 tys. zł. Wójt podczas programu dał do zrozumienia, że nie jest to przypadkowe działanie i zakupem działki zainteresowana jest Galeria Niwa. Pana Jana pomylił jednak z innym mężczyzną zbierającym śmieci, który ma działkę w pobliżu galerii. Wójt jeszcze przed emisją zauważył swoją wpadkę. Chciał usunięcia wypowiedzi, jednak TVP ją wyemitowało. Publicznie przeprosił za swoje słowa dopiero po ponad roku, gdy doszło w sądzie do zawarcia ugody z właścicielem galerii.