Pomysł rządu na Bug: kanał zamiast rzeki
Jedna z największych atrakcji turystycznych naszego regionu zostanie zniszczona, jeśli stanie się drogą wodną dla statków i barek, przewożących masowo towary.
- To wyrok śmierci dla wszystkiego, co czyni Bug rzeką wyjątkową - tak dr hab. Przemysław Chylarecki z Muzeum i Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk komentuje rządowy pomysł włączenia Bugu w europejski system transportu śródlądowego.
Plan budowy drogi wodnej E40, łączącej Bałtyk z Morzem Czarnym, a której częścią miałby być Bug, powstał wiele lat temu. Teraz nabiera jednak realnych kształtów. Niedawno prezydent Andrzej Duda podpisał bowiem akt europejskiego porozumienia o śródlądowych drogach wodnych, mających znaczenie międzynarodowe. Jego elementem jest m.in. właśnie szlak E40, który połączy Polskę z innymi europejskimi korytarzami wodnymi. Według rządu to szansa rozwoju dla kraju. Poza tym transport wodny jest znacznie tańszy od drogowego i bardziej ekologiczny.
Porozumienie zobowiązuje jednak do utrzymywania korytarzy rzecznych w co najmniej IV klasie żeglowności. To oznacza, że koryta rzek muszą mieć głębokość minimum 2,5 m. Jeśli nie mają, to trzeba je pogłębić. Problem w tym, że transport rzeczny w tej chwili niemal nie istnieje, a już zwłaszcza na Bugu.
- Ciężko się tędy przeprawić kajakiem, nie mówiąc o łodziach czy barkach - zauważa Wojciech Borzym, burmistrz Drohiczyna, leżącego nad Bugiem. - Cechą charakterystyczną tej rzeki jest bardzo zmienne dno. W jednym miejscu jest 6 m głębokości, a w drugim - 20 cm.
Do tego dochodzą liczne zakola rzeczne. Dostosowanie Bugu do wymogów porozumienia byłoby gigantycznym przedsięwzięciem.
- Regulacja Bugu do standardów śródlądowej drogi wodnej IV klasy jest nonsensownym pomysłem - uważa dr hab. Przemysław Chylarecki z PAN. - Przede wszystkim, nie wiadomo, jakie towary miałyby być wożone tą drogą wodną i na skalę tak masową, by zrównoważyć gigantyczne koszty budowy. Nie wykonano także właściwej oceny oddziaływania na środowisko wymaganej zapisami dyrektywy siedliskowej dla obszarów Natura 2000. Mówienie o realizacji drogi wodnej E40 cofa nas w erę późnego stalinizmu i bezrozumnej gigantomanii w pomysłach na świetlany rozwój gospodarczy kosztem przyrody.
Bug jest rzeką dziką i nieuregulowaną, co dla miłośników przyrody stanowi jego największą wartość. Występuje tu wiele gatunków roślin, a przede wszystkim - przepiękne krajobrazy. W nadbużańskich gminach rzeka jest podstawową atrakcją turystyczną.
- Jeśli uregulowanie rzeki miałoby polegać na jej przekopaniu i wybetonowaniu brzegów, to straciłaby ona wszelkie walory - uważa Edward Krasowski, wójt gminy Siemiatycze.
- Prostowanie biegu koryta, likwidacja meandrów, pogłębianie koryta, związana z tym zmiana reżimu przepływów - wszystko to nieodwracalnie zniszczy ekosystem rzeki, zamieni ją w zwykły kanał i spowoduje likwidację środowiska większości organizmów, które decydują o walorach Bugu - dr Chylarecki nie pozostawia złudzeń. - Przy okazji, mówienie jednym tchem, że taka inwestycja służyłaby również rozwojowi turystyki wodnej jest cynicznym kłamstwem.
W jak sposób rząd zamierza przeprowadzić przedsięwzięcie, choćby w kontekście obszarów objętych ochroną przyrody Natura 2000, przez które Bug przepływa? Na odpowiedzi na pytania wysłane w ubiegłym tygodniu do Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej - wciąż czekamy.