Pomóżmy bezdomnym. Niech wychodzą na prostą w godnych warunkach
Zamiast okien - dykta, trzy łazienki na prawie stu podopiecznych, brak gabinetu lekarskiego, ciasnota - w takich warunkach białostoccy bezdomni, podopieczni stowarzyszenia Ku Dobrej Nadziei, wychodzą na prostą.
Chcę, by nasi podopieczni mieli godny start. Chcę, by u nas dostali takiego kopa, by zrozumieli, że i oni mogą żyć w dobrych warunkach. By mieli za czym tęsknić - mówi Elżbieta Żukowska-Bubienko, szefowa stowarzyszenia, które prowadzi dom dla bezdomnych oraz ogrzewalnię przy ul. Grunwaldzkiej 76.
Dlatego wraz z przyjaciółmi organizacji rozpoczęła zbiórkę pieniędzy na remont ośrodka. Na najpilniejsze prace potrzeba co najmniej 300 tys. zł. Można je wpłacić na konto stowarzyszenia, ale też wrzucić do puszki. Wolontariusze na ulicach Białegostoku pojawią się już w niedzielę (kto chce pomóc w kwestowaniu, może zadzwonić pod nr 511 899 577). Wesprzeć potrzebujących można też osobiście, odwiedzając ich. Tego samego dnia godz. 12 rozpocznie się piknik przy Grunwaldzkiej 76. Będzie pyszne ciasto, gorące dania, grill, muzyka, no i podopieczni stowarzyszenia. Osobiście też będzie można sprawdzić, w jakich żyją warunkach. I przekonać się, czego im trzeba.
A potrzeba przede wszystkim nowych okien. To jest priorytet, by wymienić je jeszcze przed zimą. Generalnego remontu potrzebują też łazienki. Te, z których korzystają mieszkańcy i korzystający z noclegowni, pamiętają jeszcze lata 60. Odrapane ściany nie są najgorsze.
- Zamiast pryszniców mamy węże wystające ze ścian, nie ma drzwi, krzywa podłoga, sedesy przymocowane na patyki - bo już nawet nie produkuje się odpowiednich śrub, żeby wykonać najpotrzebniejsze naprawy. Trzeba je też powiększyć, by mogły z nich korzystać osoby na wózkach.
Potrzeb jest zresztą o wiele więcej. Bo trzeba zabezpieczyć instalację przeciwpożarową, poszerzyć drzwi, zrobić podjazdy. Przecież wielu bezdomnych jest niepełnosprawnych, jeździ na wózkach. No i najważniejsza rzecz - gabinet lekarski. Potrzebny jest remont pomieszczenia, ale też jego wyposażenie: odpowiednie ściany, metraż, leżanka, szafki na lekarstwa. Przyjmowaliby w nim nie tylko lekarze rodzinni, ale też psychiatrzy. - Dostaliśmy już zapewnienie od dyrektorów podlaskich szpitali, że psychiatrzy będą u nas dyżurować - zapewnia Elżbieta Żukowska-Bubienko.
Kłopot jest za to z lekarzami rodzinnymi. - Bo cały czas funkcjonuje stereotyp osoby bezdomnej. Oczywiście, te, które trafiają na pogotowie przywiezione przez straż, są często zaniedbane. Ale u nas w ośrodku są czyste, umyte, my o nich dbamy.
Kto sam chce się przekonać, czy warto pomagać - z mieszkańcami domu może spotkać się już w czwartek. Będą czekali na Rynku Kościuszki, przed Ratuszem, w godz. 13-14. Można do nich podejść, porozmawiać, posłuchać historii.