Pomógł Żydom narażając życie. I nic za to nie chciał
Bohaterską postawę WŁADYSŁAWA ROSIŃSKIEGO, rolnika ze Zbójnej, docenili potomkowie ocalałych rodzin: Ozdoba, Gibałka, Chmiel. Ufundowali Polakowi pomnik, który stanął w centrum miejscowości.
Władysław Rosiński miał żonę i dwójkę małych dzieci, ale mimo to 33-latek nie wahał się narażać życia swojego i swojej rodziny, by ocalić inną. Historia, która żyje na ustach ocalałych już prawie 80 lat, doczekała się pomnika. Wyjątkowy dowód wdzięczności powstał w Zbójnej, przy ul. Łomżyńskiej.
- Tym gestem chcieliśmy oddać hołd Rosińskiemu, który wykazał się tak wielką odwagą i jednocześnie podziękować jego córkom: Annie Kowalskiej i Halinie Deptule, które - podobnie, jak cała rodzina - narażały swoje życie - mówi 60 letni Hagi Ozdoba, potomek uratowanych, który dziś jest biznesmenem i mieszka w Izraelu. - Chcieliśmy również pokazać młodym ludziom, ile znaczy dobry uczynek i ile dobra może przynieść - dodaje.
To właśnie Hagi Ozdoba w grudniu 2015 roku, podróżując po Polsce, postanowił odwiedzić rodzinną miejscowość swoich rodziców. A kiedy przyjechał do Zbójnej, wiedział, że musi coś zrobić, by upamiętnić historię, którą tyle razy słyszał w dzieciństwie.
- To było dla mnie wyjątkowe przeżycie. Czułem, jakbym się cofnął w czasie. Wszystko znałem z opowieści rodziców i dziadków. Co miesiąc spotykaliśmy się całą rodziną i starsi opowiadali o Zbójnej, o tym, jak ich rodzinna miejscowość wyglądała, jak spokojnie się tam żyło, jak dobrzy ludzie tam mieszkali oraz jakie dobre były jagody... - wspomina Ozdoba.
Rodzice opowiadali mu też o heroicznej postawie sąsiada - Władysława Rosińskiego, który w październiku 1939 roku uratował rodzinę Chmielów, czyli rodziców Hanny Gibałki (z domu Chmiel) - babci H. Ozdoby.
Na wiadomość, iż hitlerowscy najeźdźcy zapowiadają zagładę ludności żydowskiej, Rosiński zdecydował, że wywiezie swoich sąsiadów za rzekę Pisę, która była granicą pomiędzy III Rzeszą a ZSRR.
- To był najbardziej bezpieczny kierunek, bo Rosjanie nie zabijali Żydów z byle powodu i tolerowali polskiego przewodnika - tłumaczy Ozdoba.
W październiku 1939 r. Rosiński namówił więc rodzinę Chmielów, by zapakowała na jego wóz wszystko, co niezbędne i jak najszybciej uciekała z nim na wschód.
- To byli nasi sąsiedzi przez drogę, ich dom stał naprzeciwko naszego, więc żyliśmy z nimi jak z rodziną - wspomina Halina Deptuła, córka bohaterskiego Władysława. - Pewnego dnia powiedzieli nam, że okupant planuje ich gdzieś wywieźć, że pewnie zostaną oblani benzyną i spaleni... Wtedy tatuś powiedział, że nie ma sumienia, by ich zostawić... - wspomina po latach kobieta.
Miejscowość Rudka, w której Władysław pozostawił żydowską rodzinę, oddalona jest od Zbójnej około 15 km. Po drodze trzeba było przejechać most w Dobrym Lesie - jedyny w okolicy i w dodatku na samej granicy pomiędzy dwoma agresorami.
- Była to bardzo niebezpieczna wyprawa. Było zagrożenie, że uciekinierzy spotkają na swej drodze niemiecki patrol, mogli też zostać zdemaskowani na granicy, podczas kontroli - opowiada Ozdoba.
W czasie wojny za pomaganie Żydom groził obóz lub kula.
Rosiński wrócił do domu dopiero po kilku dniach, i to nie głównymi traktami, a przez łąki. Jego córka, Halina, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że tata mógł z tej „wyprawy“ w ogóle nie wrócić.
- Wszyscy mogliśmy za to zapłacić. Nie tylko tata, ale cała rodzina - przyznaje Halina Deptuła. - Pamiętam, jak czekaliśmy na niego w strachu - jeden dzień, drugi, trzeci.... I jak się cieszyliśmy, gdy go w końcu ujrzeliśmy.
Kiedy Rosiński wrócił do Zbójnej, zorientował się, że zapomniał oddać rodzinie Chmielów pieniądze, które przechowywał podczas podróży, na wypadek kontroli. Niewiele myśląc, wrócił do Rudki, by odnaleźć swoich sąsiadów i oddać im ich pieniądze. Przydały im się bardzo, bo wystarczyły, by przez dwa lata opłacać wynajmowany potem w Rosji pokój i żywić trójkę dzieci.
W czasie, kiedy Rosiński zwracał Chmielom ich pieniądze, niemieccy żołnierze zaminowali most w Dobrym Lesie, a rosyjscy - wysadzili go w powietrze. Nasz bohater ze Zbójnej, aby wrócić do swojej rodziny, musiał więc zaryzykować przeprawę przez Pisę - rzekę nieprzewidywalną i niebezpieczną, bo z bardzo silnym nurtem.
- To było kolejne, ogromne poświęcenie z jego strony - podkreśla z uznaniem Hagi Ozdoba.
Rodzina ocalałych Żydów osiedliła się w Izraelu i tam zaczęła nowe życie.
- Z tych wszystkich 15 uratowanych osób, które wyjechały ze Zbójnej, dzisiaj nasza rodzina rozrosła się do 250 osób - mówi Ozdoba.
Uratowani Żydzi po wojnie utrzymywali kontakt z rodziną Rosińskich.
- Wysyłaliśmy sobie listy, a na święta paczki, np. z pomarańczami, które w czasach PRL-u były w Polsce niedostępne - wspomina Ozdoba. - Historia bohatera ze Zbójnej przez cały czas była, jest i będzie przekazywana w naszej rodzinie z pokolenia na pokolenie - podkreśla mężczyzna. - W tej chwili poznaje ją już piąte pokolenie Chmielów.
Władysław Rosiński zmarł w 2001 roku, mając 95 lat. Dzięki pomnikowi będzie jednak żył w pamięci nie tylko najbliższych.
- Jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy powiedzieć dziękuję za uratowanie życia - mówi Hagi Ozdoba.