Pomniki dzielą. "Nikt nie ma prawa kneblować i niszczyć tego, co przeszłość ma nam do powiedzenia"
Szanowni Państwo, zacznę nowy rok od refleksji na temat pamięci, dziedzictwa, sztuki i wspólnej przestrzeni publicznej. Te pozornie różne tematy łączy jedno: sprawa pomników.
Propozycja zburzenia Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, traktowanego jako „pomnik stalinizmu”; chęć zlikwidowania słynnego pomnika Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie; rozebranie monumentu ku czci żołnierzy ukraińskich w Hruszowicach; ostatnio usunięcie pomnika poświęconego walkom partyzanckim mieszkańców w Kalwarii Zebrzydowskiej - tych kilka faktów kazało mi zastanowić się nad tym czy faktycznie przestrzeń publiczna dzięki takim decyzjom wyłącznie ulega dekomunizacji, czy jednak czegoś przez to nie traci - swojej własnej historii?
Niedawno przeczytałam takie zdanie: „Nikt nie ma prawa kneblować i niszczyć tego, co przeszłość ma nam do powiedzenia”. No właśnie - a my takie prawo sobie uzurpujemy. Może więc wystarczyłoby tylko dodać wyjaśniającą informację przy niektórych pomnikach i pozostawić je jako świadectwa historii, chociaż nie zawsze przez nas akceptowanej?
Z drugiej strony - toczą się dyskusje, a nawet batalie słowne w sprawie budowy nowych pomników - polska pomnikomania jest szeroko znana. Wykpione tysiące figur św. Jana Pawła II, walka o drugi już pomnik Armii Krajowej w Krakowie, spory o monument upamiętniający Ryszarda Kuklińskiego, minione - Bogu dzięki - pomysły Pochodu Królów czy Pocztu Królów pod Wawelem, poważna krytyka pod względem artystycznym niektórych realizacji, jak np. pomnika księdza Piotra Skargi, Jana Matejki czy Józefa Piłsudskiego - i znów można by wymieniać wiele innych przykładów, nie tylko zresztą z Krakowa
Myślę o tym wszystkim ze smutkiem, bo przecież pomniki winny być wyrazem naszej wspólnej pamięci, częścią naszego dziedzictwa, a zarazem obiektami artystycznymi wysokiej klasy dobrze wkomponowanymi w otoczenie. Winny zdobić, a nie „zaśmiecać” przestrzeń wspólną niechcianymi i nie zawsze pięknymi elementami.
Tymczasem okazuje się, że zamiast tego stają się często jeszcze jednym narzędziem walki politycznej. I w rezultacie - wbrew ich funkcji - pomniki dzielą, a nie łączą.
Na nowy rok powtórzmy więc sobie życzenie o mozolnym, upartym poszukiwaniu tego, co dla nas wspólne, i co pozwoliłoby zacząć niweczenie obecnych potężnych podziałów.