Polskiej kardiologii grozi zawał. Lekarze ostrzegają, bo NFZ chce oszczędzać na procedurach
NFZ planuje drastyczne obniżenie wycen niektórych usług medycznych. Od ministra zdrowia, Konstantego Radziwiłła, zależy, co stanie się z polską kardiologią, uznawaną za jedną z najlepszych na świecie. Ministerstwo Zdrowia chce oszczędzać na kardiologii. Oznacza to, że na choroby serca może umrzeć co najmniej o 50 tysięcy Polaków więcej, zwłaszcza z terenów wiejskich i powiatowych, bo działające tam kliniki - głównie prywatne - po prostu upadną.
Największy sukces ostatnich lat polskiej medycyny - czyli wprowadzenie jednego z najskuteczniejszych w Europie systemów leczenia zawałów - może zostać za chwilę wyrzucony na śmietnik. NFZ i Ministerstwo Zdrowia planują radykalne cięcia wycen, w sumie aż o miliard złotych od stycznia 2017 roku.
Oznacza to, że na choroby serca może umrzeć co najmniej o 50 tysięcy Polaków więcej, zwłaszcza z terenów wiejskich i powiatowych, bo działające tam kliniki - głównie prywatne - po prostu upadną. Wczoraj lekarze obradujący w Zabrzu na Międzynarodowej Konferencji Kardiologicznej zaapelowali do ministra zdrowia, Konstantego Radziwiłła, o spotkanie i wypracowanie nowej strategii działań.
Jak oceniasz system leczenia zawałów w Polsce?
- Drastyczne obniżki nawet do 60 proc. za określone świadczenia spowodują zapaść w kardiologii i wzrost śmiertelności o ok. 25 procent - mówił dr Piotr Buszman ze Stowarzyszenia Zawodowego Kardiologów Interwencyjnych w Polsce.
NFZ chce oszczędzać na kardiologii. To błąd
Jest ich w Polsce 580. Kardiologów interwencyjnych. To medyczna, a także finansowa elita. To oni „przetykają” niedrożne tętnice zawałowcom.
Pacjentów z zawałem ratują codziennie, 24 godziny na dobę, w około stu klinikach publicznych i prywatnych. Musieli ukończyć trudne studia, ale przede wszystkim sprawdzić się „w boju” - na sali operacyjnej i sprostać niełatwym sytuacjom, wprowadzając zupełnie nowe technologie, często pionierskie w skali świata.
I mają wielkie sukcesy - Polska stała się, jeśli chodzi o leczenie zawałów, krajem, w którym najskuteczniejszy system można było wprowadzić... najtaniej. No właśnie - można było. Obecnie jednak polskiej kardiologii grozi zawał i to taki, w którym najlepsze stenty nie pomogą. Uznano bowiem, że nakłady na leczenie chorób układu krążenia są zbyt duże. To nieprawda.
Wczoraj w Zabrzu, w polskiej „stolicy leczenia chorób serca”, gdzie - w 1985 roku -miał miejsce pierwszy przeszczep przeprowadzony przez prof. Zbigniewa Religę, a także pionierskie zabiegi transplantacyjne - przeszczep serca i płuc oraz nerek i płuc, a dla większości pacjentów najważniejsze były chyba pierwsze całodobowe dyżury zawałowe - odbyła się Międzynarodowa Konferencja Kardiologiczna. Jej uczestnicy, najwybitniejsi polscy kardiolodzy, zaapelowali do Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia, by nie zmieniać zasad rozliczania kardiologicznych świadczeń. Zwłaszcza że one i tak odbiegają, na minus, od tych, które obowiązują choćby w Czechach.
Skąd wziął się problem?
Otóż Ministerstwo Zdrowia i NFZ uznały, że na kardiologię wydaje się zbyt wiele, choć to choroby układu krążenia są najczęstszą przyczyną zgonów Polaków. Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji - decydujący głos w sprawach potrzeb zdrowotnych i kontraktowych decyzji NFZ - orzekła, że niektóre wyceny kardiologiczne należy „obciąć” od 40 do nawet 60 proc.
- Te decyzje całkowicie odcinają polskim pacjentom dostęp do skutecznego leczenia, cofając polską kardiologię o 20 lat oraz narażając publiczne finanse na dodatkowe koszty w przypadku powikłań, a zatem ponownych zabiegów oraz pobytów w szpitalu - alarmuje Stowarzyszenie Zawodowe Kardiologów Interwencyjnych w Polsce.
Jak wyjaśniał wczoraj dr Piotr Buszman ze Stowarzyszenia, wyceny procedur kardiologii inwazyjnej w Polsce są przecież i tak najniższe w Europie, a wyniki leczenia - jedne z najlepszych. Wszystko może się jednak zmienić. I to już wkrótce.
Kardiolodzy w Zabrzu mówili, że cięcie kosztów może spowodować o 50 tys. zgonów na zawały i choroby krążenia więcej w ciągu roku niż dotychczas. Prywatne kliniki, które zdominowały Polskę powiatową, nie będą w stanie udźwignąć nowych kosztów. Wygląda na to, że decydenci chcą, by Polaków znów leczono na zawał... tabletkami. - Nie musimy już udowadniać, że leczenie interwencyjne zawału jest skuteczniejsze od leczenia lekami. To tak, jakby kazano się nam przesiąść z mercedesa do małego fiata - stwierdzili lekarze.
Kardiolodzy nie ukrywają frustracji.
- Mitem jest, że kardiologia zabiera innym środki na leczenie - mówił dr Piotr Buszman.
Zresztą w ciągu ostatnich lat zdecydowanie zmienił się „profil” zawałowców. Kiedyś byli to ludzie młodzi - 40-latkowie, a teraz...
- Obecnie do kardiologów trafia najwięcej osób w wieku 70 plus. W przypadku tych pacjentów procedury są niedo-szacowane, bo przecież cierpią na inne schorzenia, wymagające dodatkowych badań, które dla NFZ „nie istnieją” - powiedział dr Aleksander Żurakowski.
*Niesamowite oświadczyny na dachu Spodka w Katowicach ZDJĘCIA
*Takie wyposażenie samochodów naprawdę ułatwia życie
*Słynna restauracja Kryształowa w Katowicach będzie zamknięta
*Nowy abonament RTV, czyli opłata audiowizualna z rachunkiem za prąd ZASADY, KWOTY, ZWOLNIENIA!
*Tak wyglądają nowe biurowce KTW przy rondzie w Katowicach
*WNIOSKI I DOKUMENTY na 500 zł na dziecko w ramach Programu Rodzina 500 PLUS