Polskie odkrycie w Afryce. Bawole głowy czy hełmy obcej cywilizacji?
Czy polski naukowiec odkrył w Afryce dowód na tzw. paleokontakt czyli odwiedziny obcej cywilizacji na Ziemi, udokumentowane na prehistorycznych rysunkach? On sam się od tego odżegnuje.
Na granicy nauki
W środkowej Tanzanii, w samym sercu Afryki, leży miasteczko Babati. W pobliżu znajduje się kilka parków narodowych, w tym słynne Serengeti, czy park narodowy Kilimandżaro, oraz mniejszy (tylko 800 km kw. powierzchni) rezerwat słoni i innych zwierząt zwany Swaga Swaga. Na skałach znajdujących się w tym rezerwacie od lat znajdowano malowidła naskalne, wykonane głównie czerwonym barwnikiem. W sumie miejsc z malowidłami jest ponad 50. Miejscowi znali je, choć nie były opisywane czy opracowywane przez naukowców.
W 2018 roku do Swaga Swaga pojechał na badania terenowe polski naukowiec, archeolog i religioznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Maciej Grzelczyk. W lutym tego roku w czasopiśmie Atiquity (numer z 17.02.2021), wydawanym przez renomowany Uniwersytet w Cambridge, opublikowano artykuł, w którym Maciej Grzelczyk podsumowuje swoje ustalenia na temat malowideł. Szczególnie obszernie pisze na temat nowego stanowiska o nazwie Amak’hee 4. Przedstawia ono grupę postaci zwierzęcych, wśród których można rozpoznać żyrafę, bawoły, narysowane w sposób naturalny, z zachowaniem proporcji. Jest tam też kilka postaci ludzkich, ale na szczególne zainteresowanie zasługują cztery wyraźne postacie dwunożne, z dwiema rękami, wydłużonym tułowiem i nienaturalnie dużą głową. Głowa przypomina spłaszczoną piłkę, z boków odstające odrosty przypominające wąsy lub uszy, a na jej szczycie znajduje się niewielkie wgłębienie.
Zdaniem naukowca - są to przedstawienia stylizowanych głów bawołów. Maciej Grzelczyk przyznaje jednak w artykule, że religia plemienia Sandawe, który obecnie zamieszkuje ten obszar Tanzanii, a który wywodzi się od pierwotnych mieszkańców tego terenu, nie ma żadnych motywów antropomorfizacji bawołów. Ich religia nic nie mówi o możliwości przemiany ludzi w bawoły. Bawoły są natomiast obecne w jednym rytuale magicznym zwanym simbo, ciągle praktykowanym przez ludzi z plemienia Sandawe.
Maciej Grzelczyk datuje czas powstania malowideł ostrożnie na kilkaset lat temu, przede wszystkim na podstawie analizy treści rysunków. Nie ma na nich domowego bydła, a więc powstały prawdopodobnie w okresie, gdy ten obszar zamieszkiwały ludy zajmujące się zbieractwem i łowiectwem. Polski naukowiec kończy swoje rozważania stwierdzeniem, że malowidła wymagają dalszych badań terenowych
Nauka według Danikena
Około 30 km od Swaga Swaga znajduje się teren Kondoa Irangi, wpisany w 2006 r. na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Odkryto tam kilkaset malowideł naskalnych, które wykazują pewne podobieństwo do Swaga Swaga. Zwłaszcza malowidła z miejsca zwanego Kolo, opisane przez Mary Leakey w latach 80. ubiegłego wieku. Dwa malowidła z Kolo przedstawiają grupy po trzy postacie, kształtem bardzo podobnych do ludzi z Swaga Swaga. Te same ułożenie postaci stojących obok siebie, te same proporcje, krótkie ręce i nogi, wydłużony tułów i nienaturalnie duża głowa. Jej kształt jest niemal taki sam jak w Swaga Swaga, ale są rysowane zupełne inaczej. Środek głowy nie został wypełniony jednolicie pigmentem, ale starannie pomalowany w kształt przypominające strukturę liści paproci czy staranną fryzurę. Oba rysunki musiało malować dwóch różnych autorów, ale inspirowali się tym samym obrazem.
Skojarzenie z UFO, z postaciami obcej cywilizacji, nasuwa się w sposób całkiem naturalny i to nie tylko mnie. Pierwszy wskazał na to czeski dziennikarz Jaroslav Krupka, już dwa dni po opublikowaniu artykułu przez naukowe czasopismo Antiquity. Polski naukowiec odcina się jednak do tego rodzaju sugestii. - Nie będę komentował pseudonaukowych rozważań. Naukowy punkt widzenia został przedstawiony w czasopiśmie „Antiquity” - odpisał nam zdawkowo Maciej Grzelczyk.
- Na tych rysunkach można jak najbardziej dostrzec sylwetki jakichś postaci i są one na tyle niezwykłe, że śmiało można zaryzykować tezę, iż ten anonimowy, prehistoryczny artysta uwiecznił obce istoty - uważają redaktorzy internetowego portalu nautilus.org.pl, który jest poświęcony zjawiskom nadprzyrodzonym. - Po 30 latach zajmowania się tematyką UFO jest dla nas oczywiste, że UFO nie tylko jest stuprocentowym faktem, ale także to, że obce cywilizacje uważnie obserwują ludzkość od dziesiątek tysięcy lat. Erich Däniken ma rację i to jest poza dyskusją. Skoro w tej chwili odwiedzają Ziemię w takiej liczbie wizyt (my i tak rejestrujemy tylko drobny ułamek tego), to jest jasne, że czynili to też wcześniej.
Erich von Däniken to szwajcarski pisarz, autor koncepcji, że obce cywilizacje wielokrotnie spotykały się z ludźmi we wczesnych fazach różnych cywilizacji. Przekazywali ludziom wiedzę i technologię, pozwalającą budować z niezwykłą precyzją wielkie kamienne budowle czy całe miasta. Przykładem są choćby piramidy w Egipcie czy angielskie Stonehenge.
- Rozmawialiśmy z Erichem von Dänikenem - mówią redaktorzy Nautilusa. - Wyjaśnił nam, że świat nauki akademickiej w sposób tak konsekwentny odrzuca nawet możliwość odwiedzin Ziemi przez obcych, że każdy naukowiec choćby w minimalny sposób dopuszczający taki wariant byłby natychmiast uznany przez środowisko naukowe za niepoważnego, wręcz zwariowanego. Niestety, mamy wręcz komediową sytuację. Najważniejsza i najciekawsza informacja o otaczającym nas świecie, jest odrzucana i negowana. Zajmują się nią jakieś amatorskie grupy pasjonatów, podczas gdy dysponujące gigantycznymi budżetami ośrodki naukowe po prostu ją pogardliwie ignorują. To się kiedyś zmieni, ale taka sytuacja będzie naszym zdaniem trwać jeszcze przez kilkaset lat. Jako cywilizacja na barbarzyńskim jeszcze etapie rozwoju mamy być utrzymywani w przeświadczeniu, że jesteśmy sami we wszechświecie.
Teoria paleokontaktu
Pierwotny człowiek jeszcze zanim wynalazł koło, opanował ogień, czy nauczył się wykuwać przedmioty z metalu, tworzył sztukę. Zachowały się petroglify i piktogramy, czyli rysunki wyryte lub namalowane na skałach. Znaleziono je na wszystkich kontynentach, a badaczy zdziwiło występujące pomiędzy nimi podobieństwo stylu. Część naukowców skłania się do tezy, że malowali je szamani po zażyciu środków zmieniających świadomość, powodujących halucynacje.
Amak’hee 4 z Tanzanii to nie jedyny rysunek o pradziejowym pochodzeniu, który można interpretować jako przestawienie obcej, pozaziemskiej cywilizacji. W środkowych Alpach we włoskiej dolinie Val Camonica odkryto 180 stanowisk ze petroglifami. Zachowały się tam tysiące rytów naskalnych, wśród których są dwie postacie ludzkie z zaznaczoną wokół ich głów „aureolą” przypominającą hełm kosmonauty czy lotnika.
W Boliwii w pobliżu Jeziora Titicaca na wysokości 4500 metrów nad poziomem morza znajdują się kamienne, monumentalne ruiny miasta Tiwanaku, którego początki mają 2,5 tysiąca lat. Tu mieściło się centrum cywilizacji obejmujące Amerykę Południową jeszcze przed imperium Inków. Według Ericha von Dänikena, Tiwanaku też zostało założone przez kosmitów. Miejscowi przewodnicy na jednym z murów wśród kamiennych masek wskazują na dwie - wyraźnie inne od pozostałych, które mają być dowodem obecności obcych.
Także w Ameryce Południowej w Peru, koło miasteczka Arequipa, znajduje się miejsce zwane Toro Muerto. Znaleziono tam naskalne rysunki ciągnące się na przestrzeni kilku kilometrów kamiennego pustkowia. Część z nich przedstawia dziwne postacie człekokształtne, niektóre z nich mają na głowach coś przypominającego anteny czy hełmy lub aureole wokół głowy.
Jeden z najciekawszych i najbardziej dwuznacznych rysunków można jednak znaleźć w Europie. Na terenie Kosowa znajduje się prawosławny monaster Visoki Decani, zbudowany w XIV wieku. Jego ściany zdobią freski z około 1350 roku, w wśród nich scena Ukrzyżowania Chrystusa. Nad krzyżem przelatują dwa obiekty z ludźmi w środku. Jeden rysunek może przypominać kometę, drugi to ewidentny pojazd z przeszklonym dziobem i trzema silnikami z tyłu. A jednak zdaniem historyków sztuki, to tylko nietypowe przedstawienie aniołów.