Między innymi na bydgoskim festiwalu Camerimage widać, jak z roku na rok rośnie poziom polskiej kinematografii. Możemy być dumni.
Konkurs Filmów Polskich na Camerimage to druga co do ważności rywalizacja na festiwalu, cieszy się też jedną z największych frekwencji w czasie pokazów. Żeby ocena filmów była jak najbardziej obiektywna i wiarygodna, w składzie jury są wyłącznie twórcy zagraniczni.
Co warto podkreślić, polskie filmy nagradzane na Camerimage są potem dostrzegane na świecie i walczą o kolejne nagrody. Tak było między innymi z „Idą”, która najpierw dostała nagrodę w Bydgoszczy, a potem Oscara. Czy któryś z filmów walczących o laury na tegorocznym Camerimage powtórzy jej sukces? Być może.
W tym roku o tytuł najlepszego filmu polskiego walczy osiem produkcji. Wśród nich głośny debiut reżyserski, czyli „Ostatnia rodzina” Jana P. Matuszyńskiego ze zdjęciami Kacpra Fertacza. Kilka dni temu z publicznością spotkali się Andrzej Seweryn i Dawid Ogrodnik, wcielający się w role ojca i syna - Zdzisława i Tomka Beksińskich. Jak przygotowywali się do ról? - Wielką inspiracją były dla nas zgromadzone materiały - zdjęcia, nagrania, filmy, zapiski wspomnień - mówił Andrzej Seweryn.
Aktorzy i autor zdjęć Kacper Fertacz opowiadali też, jaką przygodą, ale i wyzwaniem było oddanie klimatu realiów polskich, których już nie ma.
Innym tytułem, jaki walczy w Konkursie Filmów Polskich, jest niezwykły w formie „Ederly” w reżyserii Piotra Dumały i ze zdjęciami Adama Sikory. To czarno-biała, dość surrealistyczna historia pewnego bardzo dziwnego, istniejącego na granicy rzeczywistości i snu, miasteczka. Reżyser filmu z publicznością spotkał się wczoraj. Znany jest przede wszystkim z produkcji animowanych.
Jak sam podkreśla, film aktorski to dla niego duża przygoda i przyjemność. - W tym przypadku większa liczba osób ma wpływ na to, jak film wygląda - mówił. - Bardzo lubię tę współpracę.
Jedną z ról w jego filmie gra Mariusz Bonaszewski, z którym już wcześniej pracował. - Marzy mi się, by stać się reżyserem, który przy kolejnych filmach ma stałe grono osób, z którymi pracuje - mówił reżyser. - Tak było w przypadku Bergmana czy Felliniego. To wiele ułatwia, znamy się już, łapiemy niektóre rzeczy bez słów. To kolejny stopień wtajemniczenia.
Większość obrazów, jakie są nominowane w Konkursie Filmów Polskich, już była prezentowana. Przed nami trzy ostatnie pokazy w tej sekcji.
Jutro o godz. 12.30 zobaczymy „Zjednoczone Stany Miłości” w reżyserii pochodzącego z Inowrocławia Tomka Wasilewskiego, a o godz. 20.30 „Szczęście świata” Michała Rosy. W piątek o godz. 12.45 natomiast zaplanowano projekcję filmu Jana Jakuba Kolskiego „Las, 4 rano”. Wszystkie seanse w Operze Nova.
Prócz wymienionych filmów w konkursie walczą jeszcze: „Na granicy” Wojciecha Kasperskiego z Andrzejem Chyrą i Marcinem Dorocińskim, „Plac zabaw” Bartosza Macieja Kowalskiego i „Zaćma” Ryszarda Bugajskiego.