Polskie drogi, czyli X, Y i Z [OD REDAKTORA: JACEK PAJĄK]
X jest wybitnym kierowcą rajdowym, a przy okazji celebrytą. Przystojny, często zniewalająco uśmiechnięty.
Podoba się kobietom. Facetom imponuje sławą i umiętnościamu kierowania autem oraz niemałymi pieniędzmi, których się dorobił. Z kolei Y to równie doskonały kierowca, ale jeszcze lepszy pilot rajdowy, czyli ten, który zawodowo jest wyczulony na wszelkiego rodzaju znaki drogowe i pułapki na nich. X i Y wybrali się do Polanicy, żeby - jak tłumaczył się później X - wziąć udział w konferencji dotyczącej bezpieczeństwa na trasach różnego typu. X tak się śpieszył na prelekcję, że przekroczył w terenie zabudowanym prędkość o 63 kilometry na godzinę i tym samym stracił prawo jazdy na trzy miesiące. Tak wykazał policyjny wideorejestrator. Ponoć X z Y wspominali wtedy wspólne sukcesy w wyścigach i nie zauważyli ograniczenia prędkości. Poza tym X tłumaczył, że wcale nie jechał 113 km/h tam, gdzie można jechać najwyżej„pięćdziesiątką”, ale mniej, bo policyjne radary przekłamują.
Kilka dni temu pani Z jechała z kolei slalomem pod prąd drogą szybkiego ruchu, aż w końcu zderzyła się czołowo z przemieszczającym się prawidłowo autem. Poszkodowany nagrał to wszystko prywatnym wideorejestratorem przyklejonym do przedniej szyby. Na szczęście wszyscy przeżyli. Pani, która zabawiała się w kierowcę rajdowego dostała mandat w wysokości 500 złotych. Tylko na tyle wyceniono jej głupotę, ale też życie tego, w którego z impetem uderzyła.
X to Krzysztof Hołowczyc, Y to Maciej Wisławski, a Z to ktoś anonimowy, tak jak większość kierowców. Przy okazji tych kuriozalnych wydarzeń wróciła dyskusja o ewentualnym zaostrzeniem kar dla kierowców.
Wczoraj w Łodzi odbyła się konferencja poświęcona bezpieczeństwu. Policjanci, rektorzy i instruktorzy podpisali porozumienie, którego efektem ma być poprawa bezpieczeństwa na drogach. Z tego co wiem na szczęście wszyscy dotarli na to spotkanie bez takich „przygód”, jak nasi słynni rajdowcy i ci anonimowi.