Polski Paavo Nurmi pochodził z Tarnobrzega. Biegacz Alfred Freyer bił rekordy na zawołanie

Czytaj dalej
Fot. Ze zbiorów Marka Freyera
Cezary Kassak

Polski Paavo Nurmi pochodził z Tarnobrzega. Biegacz Alfred Freyer bił rekordy na zawołanie

Cezary Kassak

Biegacz Alfred Freyer bił rekordy na zawołanie. Zdobyłby jeszcze wiele medali, gdyby nie tragedia, która wydarzyła się 95 lat temu na zamku w Tarnobrzegu.

„...Na całą Polskę spadła wieść mrożąca krew w żyłach: Freyer nie żyje! Serce jednego z największych sportowców, jakich wydała ziemia nasza, przestało bić w chwili, kiedy liczyliśmy na jego wielki talent, kiedy oczy całego świata lekkoatletycznego śledziły każdy niemal jego krok, kiedy był nam potrzebny tak właśnie jak nigdy” - napisał „Przegląd Sportowy” na czołówce wydania z ostatniego dnia 1927 roku.

Alfred Freyer, 14-krotny rekordzista Polski w biegach długodystansowych, stracił życie w tragicznych okolicznościach. 21 grudnia 1927 roku w zamku Tarnowskich w Dzikowie (dziś dzielnica Tarnobrzega) wybuchł pożar. Na miejsce przybyła grupa śmiałków, żeby ratować zagrożone przez żywioł zamkowe eksponaty: dzieła sztuki, płótna mistrzów malarskich, cenne woluminy (m.in. rękopis „Pana Tadeusza”) i inne skarby kultury. W pewnym momencie w objętym płomieniami zamku zawaliła się podłoga drugiego piętra. Zginęło dziewięcioro uczestników akcji ratunkowej, w tym Alfred Freyer.

Wśród ofiar była 18-letnia Janina Koczner, wynajmująca pokój u Freyerów. - Kiedy odnaleziono ciało mojego stryja, obok leżały zwłoki Janiny. Fama głosi, że trzymali się za ręce. Zwłoki Alfreda były spopielone. Rozpoznano je po scyzoryku, który podarował mu mój ojciec - opowiada Marek Freyer z Tarnobrzega, bratanek Alfreda.

Szkockie korzenie

Alfred Freyer wywodził się z rodziny, która na ziemie polskie przybyła ze Szkocji. - Mój nieżyjący już dziś brat stryjeczny Andrzej twierdził, że w Edynburgu i okolicy osób o nazwisku Freyer jest tak wiele jak w Polsce Kowalskich - podkreśla Marek Freyer.
Ojciec przyszłego znakomitego lekkoatlety pracował u księcia Adama Sapiehy w Krasiczynie. Po ślubie z Karoliną (z domu Bisanz) był koniuszym u hrabiów w Kołtowie i Buczaczu. Od 1899 roku pracę opiekuna i trenera koni wykonywał w dobrach hrabiego Zdzisława Tarnowskiego w Dzikowie.

Czteropokojowe mieszkanie koniuszego mieściło się w budynku na dziedzińcu zamku. Alfred Freyer urodził się tam w 1901 roku. Miał dziewięcioro rodzeństwa (dwoje zmarło we wczesnym wieku). W tarnobrzeskiej szkole realnej zdał maturę, co zbiegło się z odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Będąc członkiem Polskiej Organizacji Wojskowej, Alfred uczestniczył w rozbrajaniu wojsk austriackich. W szeregach 17. pułku piechoty walczył w wojnie polsko-bolszewickiej, otrzymał Krzyż Walecznych.

Mnóstwo trofeów w ciągu 3 lat

Przygodę z lekką atletyką zaczął późno, bo w wieku 24 lat. - W Tarnobrzegu o lekkiej atletyce wiedziano niewiele, królowała tam piłka nożna - tłumaczył w wywiadzie prasowym. Sam też najpierw kopał piłkę - w drużynie Dzikovii występował jako środkowy pomocnik i napastnik, należał do filarów drużyny. Decydowały o tym nie tylko czysto piłkarskie atuty, ale także, albo przede wszystkim, świetna wytrzymałość.

O tym, że jest on wręcz stworzony do biegania, świadczyło pewne zdarzenie spoza boiska piłkarskiego. Kiedyś Freyer założył się z kolegą, że szybciej od niego pokona trasę z Tarnobrzega do Nadbrzezia (obecnie część Sandomierza). Wygrał zakład i nie byłoby w tym nic osobliwego, gdyby nie to, że Alfred w umówione miejsce dobiegł, podczas gdy jego znajomy jechał bryczką...

Za namową przyjaciół Freyer zgodził się wystartować w biegu przełajowym na 1500 metrów. Efektowne zwycięstwo zdopingowało go do rozpoczęcia w miarę regularnych treningów lekkoatletycznych. Miał jednak świadomość, że w Tarnobrzegu trudno mu będzie rozwinąć talent. Przeniósł się do Katowic, a niewiele później został zawodnikiem Polonii Warszawa.

Jego kariera gwałtownie przyspieszyła. W krótkim czasie Freyer wyrósł na najlepszego polskiego długodystansowca. Wystarczyły mu niespełna trzy lata, aby zgarnąć osiem tytułów mistrza Polski w biegach na 5 i 10 km oraz w maratonie i biegach przełajowych.

Przetarł szlak Kusocińskiemu

W następnych latach zapewne toczyłby pasjonujące potyczki z Januszem Kusocińskim, którego zresztą nazywano „następcą Freyera”. Na przeszkodzie stanęła przedwczesna śmierć biegacza z Tarnobrzega. Nie mógł on też zrealizować planów startu na igrzyskach olimpijskich w Amsterdamie, gdzie miałby szanse na wysokie miejsca. Zdążył natomiast wystąpić w kilku lekkoatletycznych meczach międzypaństwowych. Zadebiutował w pojedynku Polska - Włochy. Biegnąc na dystansie 5 km, razem z dwoma Włochami nadawał ton rywalizacji. Szansa na wygraną przepadła przez to, że Freyer miał problem z... butem, który spadł mu z nogi.

W Polsce wygrywał wtedy prawie wszystko. Jego trener mówił: „Nie da się określić możliwości tego człowieka fenomena”. Nazywano Freyera „maszyną zaklętą w ludzkim ciele”, pisano, że „walczy już tylko z rekordami”. W końcu obwołano go „polskim Nurmim”. Nobilitujący przydomek pochodził od nazwiska genialnego fińskiego biegacza Paavo Nurmiego, dziewięciokrotnego mistrza olimpijskiego.
W gazetach szeroko dyskutowano pomysł wysłania Alfreda Freyera na szkolenie do Finlandii i Szwecji. W realiach amatorskiego sportu zorganizowanie takiego wyjazdu nie było sprawą prostą. Za pośrednictwem prasy przeprowadzono zbiórkę pieniędzy na ten cel. Koszt pobytu naszego biegacza w Skandynawii miał wynieść ok. trzech tysięcy (ówczesnych) złotych. Uzbierano cztery razy tyle, mimo to wyjazd nie doszedł do skutku.

W listopadzie 1927 roku Alfred Freyer przebywał na zgrupowaniu w Poznaniu. Zajął 1. miejsce w biegu na 5000 metrów, po czym w grudniu wrócił do Tarnobrzega, gdzie planował spędzić święta. Co wydarzyło się w tamtejszym zamku 21 grudnia - już wiemy... Zmarły sportowiec spoczął na cmentarzu w Tarnobrzegu-Miechocinie. - Z pieniędzy zebranych na jego niedoszły wyjazd do Skandynawii zbudowano mu nagrobek - informuje Marek Freyer.

Medale znalezione w ziemi

W Tarnobrzegu Alfred Freyer to dzisiaj postać legendarna. Jest patronem szkoły, ulicy, ośrodka sportowo-rekreacyjnego. Od wielu lat organizowane są uliczne i przełajowe zawody biegowe imienia Alfreda Freyera.

- Jako lekkoatleta Resovii, w latach 60. i 70. brałem udział w Biegu Nadwiślańskim im. Alfreda Freyera. Wygrywałem zarówno zmagania młodzieżowe, jak i bieg główny. Impreza miała piękną otoczkę i stały ceremoniał, na który składały się m.in. odwiedziny grobu Freyera, przemówienie, w którym przypominano jego zwycięstwa i bohaterską śmierć w pożarze, wreszcie odegranie hymnu i wciągnięcie flagi na maszt. Start w tych zawodach zawsze był dla mnie dużym przeżyciem - wspomina prof. Stanisław Zaborniak.
W 2021 roku głośno było o tym, że eksplorator Roman Szaro w dzikowskim parku w Tarnobrzegu znalazł siedem oryginalnych medali Alfreda Freyera, w większości z 1927 roku. Leżały w ziemi. Jak się tam znalazły? Tego już się chyba nie dowiemy.

Brat też był dobrym biegaczem

W ślady Alfreda poszedł jego młodszy brat Bronisław. Życiowy sukces odniósł w 1930 roku: zdobył mistrzostwo Polski w biegu maratońskim. Rok później wywalczył srebrny medal.

W latach okupacji hitlerowskiej współpracował z podziemiem. Aresztowany przez Niemców, w maju 1944 roku został zamordowany w obozie w Pustkowie.

- Długo nie wiedziałem, kiedy i gdzie zginął - mówi Marek Freyer, syn Bronisława. - Dopiero w latach 80. dowiedziałem się, że muzeum w Rzeszowie posiada w swoich zbiorach hitlerowskie obwieszczenie o wykonaniu wyroku śmierci na grupie Polaków i że na liście zabitych widnieje nazwisko mojego ojca. Tę zbrodnię popełniono w odwecie za to, że AK-owcy dokonali w Rzeszowie zamachu na dwóch gestapowców: Flaschkego i Pottebauma.

Braci Freyerów upamiętnia tablica, odsłonięta przez prezydenta Tarnobrzega w 90. rocznicę śmierci Alfreda na ścianie budynku dawnej ujeżdżalni, obok zamku. Tablica jest też poświęcona pamięci ojca obu sportowców, wspomnianego już koniuszego, który na imię miał także Alfred. Napis na tablicy głosi: „Przyszli z obcej ziemi - Polska i Tarnobrzeg stały się ich Ojczyzną”.

***
Paavo Nurmi (1897-1973) – fiński biegacz długodystansowy, 9-krotny mistrz olimpijski, w tym 6-krotny mistrz indywidualny (Antwerpia 1920, Paryż 1924 i Amsterdam 1928). Wielokrotny rekordzista świata w biegach na dystansach od 1500 m do 20 km. Przed igrzyskami w 1932 r. zdyskwalifikowany za przekroczenie ówczesnych przepisów o amatorstwie sportowców; zrehabilitowany podczas olimpiady w 1952 r. w Helsinkach – dostąpił wtedy zaszczytu zapalenia znicza olimpijskiego. Jeden z najlepszych biegaczy w historii lekkoatletyki,

Cezary Kassak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.