Od końca XVIII w. do 1918 r, w armii austriackiej istniały "polskie" pułki ułanów. Służyli w nich galicyjscy Polacy. Społeczeństwo uznawało je za namiastkę narodowego wojska.
Po raz pierwszy pomysł stworzenia pułku ułanów w cesarskich siłach zbrojnych pojawił się w 1778 r. podczas tzw. wojny o sukcesję bawarską. W lutym tego roku galicyjskie General Commando wysunęło propozycję wystawienia ochotniczego pułku ułanów złożonego ze zwerbowanych obywateli Rzeczypospolitej oraz ze szlachty galicyjskiej.
Sprawą zajął się płk Heinrich O’Donell, szlachcic austriacki i polski irlandzkiego pochodzenia. 4 września 1778 r. podpisał on dokument dotyczący utworzenia pułku lekkiej jazdy liczącego 1111 jeźdźców. Jednostka miała być sformowana na sposób polski, tzn. z podziałem na towarzyszy i pocztowych, oraz na sposób polski uzbrojona i umundurowana. Elementami umundurowania miały być m.in. „Czapka” i „Kurtka” zwana ułanką. Słowa te od tego momentu weszły do austriackiego słownika wojskowego i funkcjonowały w nim aż do 1918 r. Pułk O’Donella powstał, lecz nie zdążył wziąć udziału w walce, bo wojna się skończyła. Rozwiązano go więc latem 1779 r.
Pod koniec XVIII w. prócz armii habsburskiej pułki ułanów tworzono także w wojsku saskim, pruskim i francuskim. Skąd brało się zapotrzebowanie na ułanów? Wszak w tym okresie polskie wojsko miało kiepską opinię w Europie.
- Po pierwsze, wśród monarchów europejskich istniała moda na posiadanie egzotycznych formacji. Takimi jawili się właśnie ułani, bo na zachodzie kojarzono ich przede wszystkim z Tatarami, którzy służyli w pułkach ułańskich Rzeczypospolitej - wyjaśnia prof. Michał Baczkowski, historyk wojskowości z Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor książki „Szarży podobnej nie widziały dzieje! Ułani galicyjscy 1778-1918”.
- Po drugie władcy Prus, Rosji i Austrii starali się przeciągnąć na swoją stronę część szlachty, dać jej jakieś zatrudnienie i wyrobić poczucie lojalności. Nie nadawała się ona do pracy urzędniczej, ale mogła dobrze odnaleźć się w służbie wojskowej. Stąd pomysł na polskie formacje wojskowe - dodaje badacz.
Ułani w Niderlandach
Mimo krótkiego żywotu pułku O’Donella z pomysłu stworzenia jednostek ułańskich nie zrezygnował cesarz Józef II. Działania władcy były jednak dość chaotyczne. Wydawał kolejne decyzje o formowaniu pułków ułańskich, potem zmieniał je lub ogłaszał całkiem nowe. Jedną z nich był rozkaz z 5 listopada 1784 r. o sformowaniu dwóch dywizjonów jazdy polskiej, mających złożyć się na polski korpus. Żołnierzy zamierzano pozyskać przez zaciąg ochotników z Polski, Galicji i Bukowiny.
Korpus tworzono początkowo w… Brnie, ale potem przeniesiono go do Galicji. Poszczególne szwadrony powstawały we Lwowie, Przemyślu i Tarnowie. Jak pisze prof. Baczkowski, dużym sukcesem władz było skłonienie do podjęcia służby w ułanach ks. Józefa Poniatowskiego, w owym czasie oficera w cesarskiej armii.
Tak więc korpus jazdy polskiej powstał, ale już w grudniu 1785 r. cesarz… nakazał jego rozwiązanie i rozdzielenie dywizjonów ułańskich po pułkach szwoleżerów. Gdy jednak w 1789 r. w Niderlandach Austriackich wybuchło powstanie, a na horyzoncie majaczyła kolejna wojna z Turcją, władca zgodził się na formowanie ochotniczego dywizjonu ułanów złożonego ze szlachty polskiej i galicyjskiej.
Jednostka taka powstała i w 1790 r. liczyła prawie 800 ludzi, a jej dowódcą został mjr Bernard Degelmann. Wiosną wyruszyła do Niderlandów. Zanim dotarła powstanie zostało stłumione. Ułani pozostali tam jednak w oczekiwaniu na spodziewany wybuch wojny z rewolucyjną Francją.
Gdy wojna wybuchła w 1792 r. pułk wziął udział w walkach na terenie Niderlandów (do 1794 r.) i Rzeszy (do 1797 r.). Jak podkreśla prof. Baczkowski, mimo że, większość jego żołnierzy była Polakami, rozbiory Rzeczypospolitej, wojna polsko-rosyjska i powstanie kościuszkowskie nie odbiły się w żadnym stopniu na spoistości pułku i jego lojalności wobec Wiednia.
W międzyczasie w stolicy cesarstwa zapadła decyzja, by przydzielone niegdyś do szwoleżerów dywizjony ułańskie połączyć w jeden regularny pułk. Stało się 15 lipca 1790 r. W 1792 r. pułk wysłano do Włoch i walczył tam z Francuzami.
Spisywał się dobrze. W bitwach pod Savoną i San Giacomo w czerwcu 1795 r. szwadron dowodzony przez Tadeusza Brochowskiego przypuścił udane szarże na piechotę francuską, za co Brochowski został później odznaczony Orderem Marii Teresy. Pułk wyróżnił się też w bitwach pod Loano i Lodi, ale po kapitulacji Mantui w całości dostał się do niewoli.
Bratobójcza walka
Po zakończeniu I wojny koalicyjnej pułk został wypuszczony z niewoli i wrócił do Galicji, gdzie uzupełniono go rekrutami i nadano mu numer 1. Numer 2 otrzymał pułk Degelmanna, który również dobrze spisywał się w walce.
Obydwie jednostki wzięły udział w kolejnych wojnach z Francją i znowu spisały się dobrze. Lekka kawaleria uzbrojona w szable i lance okazała się bardzo przydatna na polach bitew. Jak podkreśla prof. Baczkowski, galicyjscy ułani stykali się z polskimi legionistami, lecz nie porzucali służby i nie przechodzili na ich stronę. „Wręcz przeciwnie, z polskich pamiętników i raportów wojskowych wynika, że byli niebezpiecznymi przeciwnikami” - czytamy w „Szarży…”.
- Głośny stał się przypadek wzięcia do niewoli w 1800 r. przez galicyjski pułk ułanów szefa batalionu Legionów Stanisława Fiszera. Fiszer zarzucił służącym w nim rodakom, że nie są godni imienia Polaka, a jego wypowiedź odbiła się głośnym echem w Europie. Z kolei podczas wojny 1809 r. wśród ułanów austriackich kolportowano ulotki wzywające do przechodzenia na stronę polską. Odzew był jednak niewielki - mówi Michał Baczkowski.
Inny znany epizod to starcie austriackiego 2. pułku ułanów z polskimi szwoleżerami gwardii pod Wagram w 1809 r. W jego opisie pozostawionym przez Józefa Załuskiego czytamy, że walka była bardzo zacięta, a Polacy po obu stronach obrzucali się obelgami w ojczystym języku.
Dużą lojalność wobec monarchii wykazał tenże 2. pułk ułanów podczas powstania węgierskiego w 1848 r. Stacjonująca na Węgrzech jednostka wypowiedziała posłuszeństwo rewolucyjnemu rządowi węgierskiemu, a następnie na własną rękę przystąpiła do walki z oddziałami powstańczymi…
- Wydaje się, że Polakami, którzy jako oficerowie służyli w 2. i innych austriackich pułkach ułanów kierował patriotyzm rozumiany na dawny sposób, tj. jako lojalność wobec władcy. A zatem skoro jestem poddanym cesarza, to bez względu na język, jakim się posługuję, jestem mu winny wierność. Dotyczyło to oczywiście oficerów, bo prości żołnierze kierowani do służby nie mieli wiele do powiedzenia - tłumaczy prof. Baczkowski.
Tarnów, Złoczów
Wojny przełomu XVIII i XIX w. pokazały zalety lekkiej jazdy ułańskiej typu polskiego. Ułani rozpowszechnili się w europejskich armiach, od Rosji po Anglię i od Szwecji po Włochy. Również w armii austriackiej dokonano rozbudowy pułków ułańskich, których liczba sięgnęła 12, a siedem z nich rekrutowało się z Galicji (nr 1-4 i 8-10).
W połowie XIX w. „polskość” tych jednostek ograniczała się jednak tylko do elementów umundurowania. Rekruci z Galicji dominowali tylko w 8. i 10. pułku, oficerów Polaków było niewielu, większość kadry i żołnierzy pochodziło z innych krajów monarchii. Zauważalny wcześniej polski charakter regimentów uległ zatraceniu.
Zmieniło się to nieco po przekształceniach politycznych monarchii w 1866 r. Osiem pułków ułańskich przeniesiono na stałe do Galicji. I tak dowództwo 1. Pułku Ułanów von Brudemanna stacjonowało we Lwowie. 2. Pułk Ułanów Księcia Karola Schwarzenberga stacjonował w Tarnowie, a jego II dywizjon w Bochni. Dowództwo i I dywizjon 3. Pułku Ułanów Arcyks. Karola znajdowały się w Krakowie. 4 Pułk Ułanów Cesarza stacjonował wprawdzie w Wiener Neustadt, ale jego szwadron zapasowy we Lwowie.
6. Pułk Ułanów Cesarza Józefa II rozlokowany był w Rzeszowie, Dębicy i Przemyślu. 7. Pułk Ułanów Arcyks. Franciszka Ferdynanda stacjonował w Stockerau, ale jego szwadron zapasowy w Brzeżanach. 8. Pułk Ułanów Hr. Auersperga znajdował się w Czerniowcach i Stanisławowie. Wreszcie 13. Pułk Ułanów Eduarda von Böhm-Ermolliego stacjonował w Złoczowie i Zborowie (stan na sierpień 1914 r.). Prócz tego w Galicji znajdowały się jeszcze trzy pułki ułanów Landwehry: 1., 2. i 4.
Polskie czy nie polskie?
Już w II połowie XIX w. w Galicji uformowało się przekonanie, że pułki mają polski charakter, tzn. znaczącą część kadry oraz żołnierzy stanowią Polacy. Przekonanie takie tworzyła i podtrzymywała prasa.
Tak np. o 1. pułku ułanów pisał we wspomnieniach malarz Wojciech Kossak, który odbył tam służbę jako jednoroczny ochotnik: „Gdy wstąpiłem do pułku [...] poznałem polskiego żołnierza takim, jakim był pod Wagram, Somosierrą i Wawrem, to znaczy po kilkunastu latach służby czynnej. Przepyszny to typ żołnierza: wichry, mrozy i skwary dają mu gorącą, brązową patynę i wysuszają z tłuszczu, energia i determinacja wysuwa szczękę. Płowieje wąs, baczność roztwiera oczy, służbistość prostuje plecy, koń daje giętkość i zręczność”.
Z ustaleń prof. Baczkowskiego wynika, że w 1910 r. w 1. pułku ułanów 82 proc. żołnierzy było Polakami, w 2. pułku - 80 proc., w 3. - 75 proc., w 4. już tylko 30 proc. (resztę stanowili Ukraińcy), ale w 6. aż 60 proc. A zatem pod tym względem rzeczywiście część z jednostek miała polskie oblicze. Tym bardziej, że zgodnie z zasadami panującymi w c.k. armii w kontaktach z żołnierzami mógł być używany język, którym mówiło co najmniej 20 proc. służących.
Nieco gorzej wygląda sprawa oficerów. W galicyjskich pułkach ułanów na stanowiskach oficerskich nie służyło zbyt wielu naszych rodaków. Tylko w 1. pułku ich odsetek zbliżał się do 50 proc. (stan na 1914 r.), natomiast w innych regimentach wynosił od 12 do 31 proc.
Polacy kończyli zwykle służbę na stopniu rotmistrza. „W latach 1848-1914 w 1. pułku polskie korzenie mógł mieć tylko jeden dowódca, Emil Swoboda (1903-1907), w 2. pułku Polakami byli Mieczysław Łaszowski (1877-1880) i Józef Lasocki (1913-1917), w 3. pułku nie było w tym okresie żadnego dowódcy narodowości polskiej, w 4. pułku natomiast dwóch: Edmund Zaremba (1907-1912) i Seweryn Ziętkiewicz (1912-1913), w 6. pułku jeden: Stanisław Kowalski (1885), w 7. i 8. pułku nie było najprawdopodobniej żadnego dowódcy narodowości polskiej” - pisze badacz.
Z czego wynikał ów brak karier? - W I poł. XIX w. awansować Polakowi było trudno. O promocjach decydowali tzw. szefowie pułków, zwykle niemieccy arystokraci, którzy popierali krewnych i przyjaciół. - mówi prof. Baczkowski.
- Z kolei w II połowie wieku o wiele łatwiejsza kariera czekała Polaków w strukturach cywilnych. Natomiast w wojsku nadal dominował element niemiecki, zdystansowany wobec Polaków. Tak więc w kadrze oficerskiej aż do I wojny światowej dominowali Niemcy lub Czesi i Chorwaci - dodaje badacz.
Mimo to c.k. ułani otoczni byli w Galicji swoistym kultem. Wokół wykonanej przez 13. pułk ułanów podczas wojny z Włochami w 1866 r. szarży pod Custozą zbudowano mit wspaniałego polskiego zwycięstwa. Porównywano je do Grunwaldu, Kircholmu, Kłuszyna i Wiednia. Trzeba „oddać cześć tym, co chociaż nie za ojczyznę, ale bodaj za sławę polskiego imienia krew przelewali” - pisał „Czas”. Podobnie wysławiano udział galicyjskich pułków w bitwach pod Savoną w 1795 r.
- Był to też efekt autokreacji grupy polskich oficerów tych pułków, którzy maksymalnym spolszczeniem owych formacji niejako usprawiedliwiali swoją służbę w armii zaborczej. Był to też wyraz tęsknoty Polaków za własną narodową armią. Galicyjscy ułani mieli stanowić ersatz polskiego wojska. Nawet jeżeli wymyślony, to w mundurach nawiązujących do polskich i z Polakami w szeregach - tłumaczy prof. Baczkowski.
Pod koniec I wojny światowej podjęto próby, by galicyjskie pułki przeszły do tworzącego się Wojska Polskiego. Nie udało się to, bo niemiecka kadra nie czuła żadnej więzi z Polską, a podoficerowie i żołnierze mieli dość wojaczki i chcieli tylko wrócić do domów. Jedynie na bazie polskiej kadry 1. pułku sformowano krakowski 8. Pułk Ułanów im. ks. Józef Poniatowskiego. Jako jedyna jednostka kawalerii II RP nawiązywał on tradycją do dawnego c.k. regimentu. - Niektórzy jego oficerowie ze stażem w cesarsko-królewskiej armii długo po II wojnie światowej podtrzymywali mit polskości galicyjskich regimentów ułańskich - mówi prof. Baczkowski.