"Polowanie" na prezenty, czyli co pod choinkę w czasach PRL
W międzywojniu prezenty pod choinkę były rzadkością. Przeważnie otrzymywały je dzieci – były to głównie słodycze, orzechy i owoce lub drewniane zabawki.
W czasach PRL-u zapanowała moda na praktyczne prezenty. Dla dużych i dla małych. Ponieważ w sklepach niewiele artykułów było w ciągłej sprzedaży, a na większość trzeba było „polować”, wykorzystując moment, kiedy akurat „rzucili” coś atrakcyjnego, przedmiotami pożądania dla wielu były nawet banalne przedmioty codziennego użytku. Nic dziwnego, że teoretycznie niezbędne, a w rzeczywistości nieosiągalne, jeśli się nie miało szczęścia, kapcie, rękawiczki, piżamy, torebki damskie, krawaty itp. artykuły stały się świetnym materiałem na prezenty.
„Steelony” dla pań
Upominki podkładano pod choinkę często w szarym papierze przewiązanym kolorową tasiemką. Nikt nawet nie marzył o specjalnych torebkach z wizerunkiem Mikołaja czy Gwiazdora, jak mawiano na Pomorzu, rzadko w sklepach papierniczych trafiały się ozdobne, błyszczące papiery, które wymagały wprawnych palców i umiejętności, by nadać podarunkowi miły oku kształt.
Co polecano wówczas na prezenty? Ciepłą bieliznę, płaszcze, dla pań „steelonowe” pończochy i wody toaletowe, książki oraz zabawki.
„Od kilku dni w Powszechnym Domu Towarowym panuje ożywiony ruch – pisała bydgoska prasa pół wieku temu. - Każdy chce zaopatrzyć się w jakiś upominek gwiazdkowy dla swych najbliższych”. Co polecano wówczas na prezenty? Ciepłą bieliznę, płaszcze, dla pań „steelonowe” pończochy i wody toaletowe, książki oraz zabawki. W dziale z tymi ostatnimi największym powodzeniem cieszyły się samochody, w którym paroletnie dziecko mogło zasiąść i, odpychając się nogami, „jeździć” po mieszkaniu.
Polowanie u „Jubilera”
W latach dekady Gierka najmodniejszymi „dostawcami” prezentów stały się sklepy PPHU „Jubiler”, gdzie można było nabyć eleganckie artykuły z importu z krajów azjatyckich: wazoniki i pudełka z czarnej laki, skórzane rękawiczki, zestawy długopisów – chińskich i wietnamskich, zegarki – głównie produkcji ZSRR, kosmetyki męskie i damskie oraz drobne artykuły gospodarstwa domowego i domowe ozdoby.
Zamożniejsi poszukiwali upominków w „Peweksach”, a równocześnie jako prezenty doczekały się nobilitacji luksusowe artykuły spożywcze i alkohole.
Okazją do nabycia oryginalnych upominków były też specjalne „tygodnie” organizowane przez bydgoskie domy towarowe, kiedy sprzedawano nigdy nie widziane u nas artykuły sprowadzone w niewielkich ilościach z innych „demoludów”. Zamożniejsi poszukiwali upominków w „Peweksach”, a równocześnie jako prezenty doczekały się nobilitacji luksusowe artykuły spożywcze i alkohole. Najtrudniejsze do zdobycia były zabawki dla dzieci – szczególnie mechaniczne. Przed świętami do „Jacka i Agatki” oraz „Muchomorka” zawsze stały długie kolejki po chińskie, czeskie i NRD-owskie kolejki, samodzielnie jeżdżące samochodziki, szczekające pieski etc. Marzeniem maluchów były m.in. klocki Lego, lalki Barbie.
Promocja za promocją...
Lata 90. ub. wieku zapoczątkowały „nowe czasy” w prezentowych zwyczajach. W sklepach pojawiła się masa nigdy wcześniej nie widzianych niepotrzebnych gadżetów, które szybko zostały zaakceptowane jako prezent dla każdego. To wówczas pojawiło się zjawisko zwrotu niepotrzebnych podarunków do sklepów po świętach. Jednocześnie z roku na rok przybywało nowych rodzajów opakowań, coraz bardziej wymyślnych i ozdobnych i akcji promocyjnych. Towarzysząc zapachowi pierników w sklepach i odpowiedniej nastrojowej muzyce mają wpłynąć na to, byśmy jak najszerzej otwierali nasze serca i… kieszenie.