W jedną z afrykańskich nocy z bombowca typu Wellington został zrzucony brytyjski agent John Haselden. Świetnie władający arabskim dialektem (brytyjska służba wywiadowcza bardzo chętnie wykorzystywała w swoich akcjach ludzi z cenzusem naukowym) natychmiast po wylądowaniu na pustyni przebrał się w szatę rodowitego Araba i po przyciemnieniu twarzy specjalnym płynem udał się do miejscowości Beda Littoria, która z wcześniejszych obserwacji łączona była z miejscem pobytu Rommla. Haselden bardzo szybko ustalił, iż w jednej z białych willi mieści się rzeczywiście sztab „lista pustyni”. Informacja została natychmiast przekazana szefowi brytyjskiej Intelligence Service w Kairze. Wraz z nią na biurko szefa wywiadu trafiły dokładne dane o położeniu budynku, topografii terenu oraz sile niemieckiej ochrony.
Przystąpiono do gorączkowych prac związanych z akcją grupy komandosów, których zadaniem było porwanie bądź zabicie Rommla. Przy okazji należało zabrać jak największą ilość materiału wywiadowczego. Tabele i kody szyfrowe oraz materiały dotyczące Enigmy miały zostać dostarczone do Wielkiej Brytanii.
17 listopada 1941 roku na brzegu morza niedaleko Beda Littoria pojawiły się dwa okręty podwodne, z których desantowała się grupa komandosów. Oczekiwał już na nich Haselden, który miał udzielić im ostatnich wskazówek przed akcją. Rozpoczęła się ona od przerwania połączeń telefonicznych, po którym nastąpił atak na willę, w której miał znajdować się Rommel. Po krótkiej walce komandosi opanowali willę. Niestety Rommla w niej nie było, zginęło jedynie trzech oficerów i jeden żołnierz niemiecki.
Cała akcja zakończyła się masakrą komandosów nad brzegiem morza. Z pięćdziesięciu dziewięciu uczestników ocalało tylko dwóch.
Nie była to jedyna porażka w tym czasie. W kilka miesięcy później nastąpił szybki atak niemiecki, który doprowadził do zdobycia Tobruku oraz bezpośredniego zagrożenia rejonu Kanału Sueskiego. Tak błyskotliwe sukcesy nie mogły mieć źródła jedynie w operacjach wojskowych. Bardzo szybko okazało się, że stoi za nimi Abwehra, która weszła w posiadanie amerykańskiego kodu. Nie posługiwali się nim co prawda Anglicy, natomiast robili to ich sojusznicy, świetnie przecież zorientowani w brytyjskich planach militarnych. Ostateczny dowód na to, że tak było rzeczywiście, zdobyto po ataku na ośrodek łączności Rommla. Do niewoli wzięto prawie setkę radiotelegrafistów, sporo sprzętu oraz bezcennej dokumentacji. W niej odnaleziono właśnie ostateczny dowód na to, że supertajny „Black Code” był od kilku miesięcy znany Niemcom, którzy dzięki niemu (i wylewnej sprawozdawczości amerykańskiego attache w Kairze) doskonale znali plany i zamierzenia Brytyjczyków.