Polowanie na lisa. Felieton prof. Ryszarda Tadeusiewicza
Mam nadzieję, że Czytelnicy w większości nie należą do zwolenników polowań, bo chociaż przez całe tysiąclecia ludzie właśnie polując, zdobywali pożywienie dla siebie i swoich rodzin, to obecnie na ogół polować nie musimy.
Piszę „na ogół”, bo czasem polowanie jest konieczne, ale to jest temat na osobne opowiadanie.
Chciałbym natomiast opowiedzieć o dziejach narodowego sportu Anglików, jakim jest polowanie na lisa.
Każdy z Państwa na pewno widział na filmie albo na obrazkach (uwielbiam angielskie sztychy na ten temat), jak gromada wytwornie ubranych ludzi na koniach ze sforą psów ugania się po polach w pogoni za lisem. Zwraca uwagę fakt, że myśliwi nie mają żadnej broni, więc lis - jeśli go dopadną - ginie zagryziony przez psy. Ale są to psy specjalnie dobranej rasy (tzw. foxhounds) i specjalnie szkolone. Takie psy są jak broń! Jednak żaden człowiek bezpośrednio do śmierci lisa się nie przyczynia.
Tradycje tych polowań sięgają starożytności. W celtyckiej Brytanii jeszcze przed przybyciem Rzymian polowano na lisy, jelenie, kuny i sarny. Psy gończe z Gaskonii przywiózł na Wyspy Brytyjskie Wilhelm Zdobywca. Lisy były w Anglii prawdziwym problemem, bo na początku XVI wieku, za panowania Henryka VII wytępiono na wyspach wszystkie wilki, więc lis nie miał w naturze żadnego większego od siebie drapieżnika i mógł się mnożyć bez ograniczeń.
Pierwsze historycznie udokumentowane polowanie na lisy z udziałem psów miało miejsce w 1534 roku w hrabstwie Norfolk, ale polującymi byli wtedy rolnicy, którym lisy wyrządzały szkody w ich dobytku. Jako rozrywkę dla arystokracji pierwsze takie polowanie wprowadził w 1668 roku George Villiers, książę Buckingham.
Potem trwało to przez wieki jako jeden z narodowych sportów Anglików. Z Wielkiej Brytanii tradycja tego sportu przeszła do krajów Brytyjskiej Wspólnoty Narodów.
Przez długi czas Anglicy w sprawie tych polowań absolutnie nie stosowali się do ustaleń, które państwa europejskie (jeszcze niepołączone Unią) przyjęły w 1934 roku. Ustalenia te określały polowania na lisy za niehumanitarne. W Wielkiej Brytanii było to ignorowane. Ale przystąpienie Anglii do Unii Europejskiej w 1973 roku spowodowało, że także problem polowań na lisy trzeba jakoś rozwiązać. Szkocja przyjęła zakaz polowań w 2002 roku, ale Anglicy i Walijczycy utrzymywali zasadę, że polowania na lisy są legalne aż do 2004 roku.
Niemniej po 2004 polowania stały się nielegalne i chociaż nadal się niekiedy w tajemnicy odbywały - to ta forma regulacji lisiej populacji została na tyle poluzowana, że liczba lisów miejskich w Anglii wzrosła do 150 tysięcy. Więcej niż w jakimkolwiek innym kraju!
Zwyczaj polowania na lisy przyjęły kraje związane z Anglią i co więcej - nie zakazały tego do dziś. W Ameryce sport ten wprowadził w 1650 roku Robert Broke, ale stada psów do polowań na lisy mieli także twórcy niezależnych Stanów Zjednoczonych George Washington i Thomas Jefferson. W Australii rodzimych lisów nie było, ale spragnieni rozrywki imigranci z Anglii w 1855 roku sprowadzili tam te drapieżniki wyłącznie w celu polowań. Lisy w nowym środowisku stały się bardzo szkodliwe. Szacuje się, że co najmniej 10 gatunków rodzimych australijskich zwierząt całkowicie wyginęło, bo nie umiały się chronić przed tymi drapieżnikami. W związku z tym polowania na lisy są tam stale prowadzone, a za zabicie lisa myśliwy dostaje nagrodę.
Jako ciekawostkę można na koniec odnotować, że na konkretnego lisa nasłał myśliwego (specjalistę!) sam król Karol III. Chodziło o lisa, który regularnie zanieczyszczał ogród królewski i brudził zabawki księcia George’a. Lisa nie zabito, ale skutecznie wystraszono, więc przestał odwiedzać królewski ogród.