Polonez wychodzi. Pieniądze z portfela - tak samo [zdjęcia]
- Na studniówkę oszczędzamy 100 dni - przyznają rodzice niektórych maturzystów. Pierwszy wielki bal wyniesie czasem tyle, ile druga pensja.
Aleksandra Wawerka z Bydgoszczy uczy się w Zespole Szkół Gastronomicznych. Ola w tym roku zdaje maturę. A teraz szykuje się do studniówki. Będzie ją miała za tydzień w Restauracji Uniwersyteckiej w bydgoskim Fordonie.
- A dopiero dzisiaj zaczynam szukać sukienki - przyznaje dziewczyna. - Myślę, że dostanę taką do 200 złotych. Buty kupiłam za 80. Torebka kosztowała 60, a podwiązka 20. Na bilety wydałam 250 złotych za parę.
Studniówka
Dochodzi jeszcze fryzjer za około 70 złotych. - Pójdę też do kosmetyczki zrobić paznokcie, wydam około 50 złotych - dodaje Ola.
Kto myśli, że jak jest chłopak, to wydatki będą mniejsze, może się mylić.
- Garnitur kosztował 500 złotych, koszula 200, buty też 200, a za muchę zapłaciłem 50 - wymienia Jakub Wołowski, tegoroczny maturzysta z Technikum Logistycznego w Bydgoszczy.
Musi doliczyć bilety dla siebie i dziewczyny. To w sumie 480 złotych. Para zabawi się dzisiaj wieczorem, też w Uniwersyteckiej.
W tym roku w najtańszej wersji dziewczyna na studniówkę przyszykuje się za około 300 złotych (nie licząc wejściówek), w najdroższej wyda ponad tysiąc. Chłopak przeznaczy na studniówkową garderobę od 350 do ponad 1200 złotych.
Kto chce zaszaleć, może wydać jeszcze więcej. Wynajem amerykańskiej limuzyny, która zawiezie studniówko-wicza (albo sześciu uczniów, bo tyle jest miejsc dla pasażerów), kosztuje przeciętnie 400 złotych. Odbierze balowiczów z domu i zawiezie na zabawę. Powrót trzeba jednak sobie zapewnić.
Niektórzy maturzyści nie dość, że nie pojadą, to nawet nie pójdą na studniówkę. - Ode mnie z klasy trzy osoby nie idą - mówi Ola z gastronomika. To nie dlatego, że nie mają pieniędzy, tylko dlatego, że taki klimat im nie odpowiada.
Są jednak uczniowie, którzy rezygnują z pierwszego wielkiego balu, bo ich rodziców na niego nie stać. - U nas takie przypadki się zdarzają - twierdzi Elżbieta Skórcz, wicedyrektor V Liceum Ogólnokształcącego w Toruniu. - Rada rodziców decyduje o przyznaniu dofinansowania biletu na studniówkę. Czasem to pełne pokrycie ceny biletu, czasem jej części. Wszystko zależy od tego, jak trudna jest sytuacja materialna ucznia.
Niektórzy nie chcą dofinansowania. Ratują się chwilówkami. Gdy np. pożyczą 500 złotych, po miesiącu oddadzą 620. Oferty sezonowe, a więc studniówkowe, to już żadna nowość w parabankach.
A jeszcze inni - i to najlepsze rozwiązanie - wolą oszczędzić na studniówkę. - Na pierwszy wielki bal naszego dziecka wydajemy naszą drugą pensję - wzdychają czasem rodzice. - A co tam! Raz się żyje. Pierwszego balu przepuścić nie wolno.