Sylwia Ilczuk jest wielką miłośniczką zwierząt. Nie przejdzie obojętnie, gdy widzi, że dzieje się im krzywda. Jeśli nie znajdą opieki, zabiera psy, koty do siebie, do domu.
Mało kto wie, że Sylwia Ilczuk z komisariatu policji w Gubinie, która na co dzień zajmują się profilaktyką i problematyką nieletnich, jest też wielką miłośniczką zwierząt. Widząc szczeniaka, który usilnie chciał się dostać do budynku komisariatu, zaopiekowała się nim dając mu jedzenie i wodę, a gdy nikt się po niego nie zgłosił... zabrała do domu.
To zdarzyło się w minioną niedzielę, 21 maja. Policjantów z Gubina odwiedził wtedy niecodzienny gość. Był nim przestraszony psiak.
Sierż. szt. Sylwia Ilczuk, która była w tym dniu w pracy, nie mogła przejść obok niego obojętnie. Zainteresowała się szczeniakiem, który usilnie chciał się dostać do komisariatu. Policjantka widząc determinację zwierzaka, wzięła go na ręce i wyszła z nim przed komisariat w poszukiwaniu właściciela.
- Niestety nikogo nie udało mi się znaleźć - przyznaje funkcjonariuszka.
Nie wiadomo, czy zwierzę komuś uciekło, czy może zostało porzucone.
- Wyglądał na zadbanego, ale nie miał żadnej obroży - opowiada pani Sylwia.
Można powiedzieć, że pies miał szczęście, że trafił właśnie na tę gubińską policjantkę, której los zwierzaków nie jest obojętny. Kobieta podzieliła się z pieskiem swoim jedzeniem, a po pracy zabrała go domu. Bo przez cały dzień żaden z właścicieli się o niego nie upomniał.
Dlaczego to zrobiła?
- Nie wyobrażam sobie, żebym mogła postąpić inaczej. Ciągle bym się zastanawiała, czy mu się nic nie stało, czy żyje, czy znalazł swój dom - przyznaje funkcjonariuszka.
Wie, że jeśli szczeniak zostanie u niej na zawsze, będzie miał miłość i opiekę.
- W tej całej historii bierze udział także moja rodzina, bo wszyscy kochają i opiekują się zwierzętami - przyznaje pani Sylwia. - Dlatego też wiedząc, że mam ich wsparcie, nie wahałam się go zabrać. Na swojej posesji mam dużo miejsca i gdybym tylko mogła stworzyłabym schronisko dla porzuconych psów.
Nie jest to jedyne jej zwierzę. W domu ma już 9-letniego kundelka, którego znalazła na klatce schodowej, jak był jeszcze szczeniakiem oraz 2,5-letniego owczarka podhalańskiego, który trafił do niej przez przypadek. Wtedy pewne małżeństwo szukało mu domu i ona zgodziła się go przyjąć pod swój dach. Podobną historię ma jej 2-letnia kotka, która nie mogła pozostać u pierwotnej właścicielki. Dom znalazła u pani Sylwii.
A czy ostatni piesek, którego zabrała do domu zostanie u niej?
- Wszystko zależy od tego, czy zgłosi się po niego właściciel - odparła policjantka z Gubina, która już zdążyła się przywiązać do czworonoga.
Pani Sylwia kieruje do wszystkich prośbę o nietraktowanie zwierząt jak zabawek, które wyrzucamy, bo się nam znudzą lub nam przeszkadzają.