Policjanci z poznańskiej drogówki brali łapówki? Śledczy mają nagrania
Trzech policjantów z wydziału ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu zostało oskarżonych o niedopełnienie obowiązków oraz branie łapówek. Jeden z nich już przyznał się do winy i chce dobrowolnie poddać karze. Pozostali twierdzą, że nigdy nie przyjmowali pieniędzy od zatrzymywanych kierowców.
W poznańskim sądzie rozpoczął się proces policjantów z poznańskiej drogówki oskarżonych o niedopełnianie obowiązków podczas służby oraz branie łapówek od zatrzymywanych kierowców. Do przestępstw miało dochodzić podczas wspólnych patroli Jacka M., Marka J. oraz Bartosza Sz.
Ten ostatni podczas wtorkowej rozprawy przyznał się do winy i chce dobrowolnie poddać karze. Meżczyzna ustalił z prokuratorem, że za popełnione przestępstwa zapłaci 50 tys. zł grzywny i trafi do więzienia na rok.
Jacek M. i Marek J. nie przyznają się do winy. Mężczyźni są oskarżeni o to, że od stycznia 2016 roku przez co najmniej kilka miesięcy wielokrotnie przyjmowali łapówki od zatrzymywanych do kontroli drogowej kierowców. Według ustaleń śledczych, funkcjonariusze za pieniądze nie wystawiali mandatów za przekroczenie prędkości, a niektórym osobom nie odebrali prawa jazdy. Za to dostawali "w rękę" po 20, 50, 100 i 500 zł. Mężczyźni są także oskarżeni o niedopełnienie obowiązków w czasie służby. Obaj mieli zatrzymywać pojazdy, a następnie nie odnotowywać tego w notatnikach służbowych.
"Nie braliśmy łapówek"
Najwięcej - bo ponad 20 zarzutów ciąży na Jacku M. To policjant z długoletnim stażem w policji, który podczas służby z Markiem J. był dowódcą patrolu. W czasie rozprawy odmówił składania wyjaśnień. Wcześniej tłumaczył jednak, że nie przyjmował pieniędzy od kierowców.
- Nigdy w życiu nie wziąłem od kontrolowanych przeze mnie kierowców pieniędzy i jestem pewien, że nigdy nie odstąpiłem od ukarania mandatem
- wyjaśniał w śledztwie Jacek M.
Wiele zarzutów, które ciążą na mężczyźnie, dotyczy także Bartosza Sz. Do przestępstw miało bowiem dochodzić, gdy razem pełnili służbę przy ulicy Bałtyckiej w Poznaniu. Ten drugi już przyznał się do winy.
- Ja nie przypominam sobie, by podczas kontroli z Bartoszem Sz. dochodziło do nieprawidłowości - przekonywał oskarżony Jacek M.
Z kolei Marek J. w Komendzie Miejskiej Policji w Poznaniu pracował od 2012 roku. Następnie przeniósł się do KPP w Żninie. W 2016 roku, na rok przed przeniesieniem się do innej jednostki, miał kilkakrotnie przyjąć pieniądze podczas kontroli drogowej. On również nie przyznaje się do winy.
Wyniki "cenne" dla naczelnika
Marek J. odpiera zarzuty śledczych mówiące o tym, że policjanci brali łapówki za niezatrzymywanie prawa jazdy kierowcom, którym groziło to podczas kontroli. W 2016 roku w konkretnych okolicznościach (np. za przekroczenie prędkości o 51 km/h w terenie zabudowanym) było to obligatoryjne.
- Zatrzymywanie prawa jazdy było bardzo cenione u naczelnika Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. Takie okazje były dla nas bardzo cenne, jeśli chodzi o wyniki
- wyjaśniał oskarżony.
Nagrania i świadkowie
Oskarżonych obciążają zeznania świadków - kierowców, którzy byli przez nich kontrolowani oraz nagrania wideo. Na nich ma być widać, jak m.in. Marek J. wkłada rękę do samochodu kierującego. Ten tłumaczy, że podczas kontroli... wita się i żegna z zatrzymaną osobą.
- To częste zachowanie polegające na przywitaniu się z kierującym. Niektórzy pierwsi wyciągają rękę, by okazać policjantowi szacunek. Tak samo na pożegnanie - powiedział w sądzie Marek J.
Obrona przekonuje, że na winę oskarżonych nie ma twardych dowodów.
- Nagrania powstały w pewnej odległości, widać na nich tylko tył pojazdu i numery rejestracyjne. Nie ma żadnych danych technicznych odnośnie prędkości, z jakimi poruszały się zatrzymywane pojazdy. Nie widać też, jakie czynności są wykonywane - mówi mec. Przemysław Kazimierski, obrońca Marka J.
Kolejna rozprawa we wrześniu.