Policjanci z Koszalina bili na Górze Chełmskiej? To sprawdzi prokuratura
Prokuratura zbada, czy policjanci z Koszalina złamali prawo.
- Ponieważ sprawa dotyczy funkcjonariuszy z Koszalina, dla dobra postępowania i uniknięcia zarzutów stronniczości została skierowana do prokuratury w Kołobrzegu - powiedział nam w piątek Ryszard Gąsiorowski, prokurator z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Chodzi o poważne zarzuty, jakie postawił funkcjonariuszom z Koszalina wczasowicz ze Śląska, którego zatrzymano 17 sierpnia w Mielnie. Mężczyzna był agresywny do tego stopnia, że złamał nawet jednemu z policjantów nos. Ci jednak - już według naszych nieoficjalnych informacji - jeszcze bardziej przesadzili w rewanżu.
Mieli wywieźć mężczyznę na Górę Chełmską i dać mu ostrego łupnia. - Nic nie mogę powiedzieć w tej sprawie ponad to, że policja w Koszalinie jest stroną w postępowaniu - usłyszeliśmy w Komendzie Miejskiej Policji.
Prokuratura mówi więcej. - Czy było wywożenie na Górę Chełmską i jak w szczegółach wyglądała interwencja, ustali prokurator. Świadków jest wielu. To, że była tam szarpanina, jest oczywiste, bo obrażeń jest sporo - przyznaje prokurator.
Prokuratorzy z Kołobrzegu mają ustalić, jak dokładnie wyglądała interwencja policyjna w Mielnie, do której doszło 17 sierpnia.
Zarzuty domniemanego poszkodowanego są poważne, a materiał dowodowy na tyle bogaty, że prokuratura wszczęła już postępowanie, jednak dla dobra sprawy przeniesiono ją do Kołobrzegu.
- Dokumentacja jest w drodze. Wiem, że są prowadzone dwa postępowania: jedno w sprawie naruszenia nietykalności policjantów, a drugie to zawiadomienie zatrzymanego, który twierdzi, że policjanci zastosowali wobec niego przemoc i uszkodzili ciało - mówi prokurator Ryszard Gąsiorowski.
Jak ustaliliśmy, sprawą zajmowało się także Biuro Spraw Wewnętrznych Policji, które zostało uczulone na takie zgłoszenia m.in. po niechlubnej interwencji policjantów we Wrocławiu. Tam zatrzymany zmarł po użyciu na nim paralizatora. - Na rozstrzygnięcia trzeba będzie poczekać, bo do przesłuchania jest naprawdę bardzo wiele osób, a materiał dość bogaty - mówi jeszcze Gąsiorowski.
To nie pierwsza taka sprawa w regionie. Przypomnijmy, ponad dwa lata temu skazano nawet na półtora roku więzienia w zawieszeniu strażnika miejskiego i policjanta ze Szczecinka. Wywieźli do lasu 25-letniego mężczyznę, wobec którego podjęli wcześniej nocną interwencję. Poturbowali go, potraktowali gazem łzawiącym i odjechali, zostawiając. Do końca twierdzili, że nic takiego nie miało miejsca.