Polacy wcale nie chcą Polexitu
- Fundusze unijne odmieniły Polskę - przypomina dr Patryk Wawrzyński. - Za podjęcie ryzyka Polexitu partia rządząca zapłaciłaby gigantyczną cenę.
Zgodnie z najnowszym sondażem CBOS - 88 proc. Polaków chce być w Unii, a 58 proc. ściślej się z nią integrować. Tymczasem coraz częściej słychać głosy, że polityka obecnego rządu może doprowadzić w końcu do Polexitu.
Czy to możliwe, czy przesadzamy z tym Polexitem? Komentatorzy sympatyzujący z prawą stroną sceny politycznej zapewniają, że zarówno Jarosław Kaczyński, jak i jego śp. brat Lech byli zawsze zwolennikami UE. Jarosław Kaczyński jeszcze kilka lat temu postulował stworzenie wspólnej, europejskiej armii. Teraz jednak obozowi rządzącemu opozycja i unijni politycy zarzucają demonstrację własnej nieobliczalności, nieodpowiedzialność i poświęcanie państwa prawa i procedur, by tylko utrzymać się u władzy.
Dr Hubert Stys z WSB w Toruniu uważa, że obecny rząd wystawia na próbę tak nasze członkostwo w Unii, jak i wyrozumiałość unijnych polityków.
- To, co jeszcze parę lat temu wydawało się niewyobrażalne - głosy polityków rządzącej partii o opuszczeniu UE - obecnie, od parunastu miesięcy, niestety się materializuje - obawia się dr Stys. - PiS przyzwyczaił nas do ciągłego zaskakiwania i przeciągania liny. Nie tak trudno jest sobie wyobrazić przedstawicieli PiS mówiących, że skoro Wielka Brytania opuszcza Unię, to Polska też może. Dopiero co byłem na Wyspach Brytyjskich - Anglicy w większości przypadków żałują opuszczania Unii, analizy makroekonomiczne nie są optymistyczne, funt mocno spada. Brexit wydawał się nierealny, a mimo wszystko właśnie, na przekór wszystkiemu, jest wdrażany.
Dr Stys uważa też, że jesteśmy już na peryferiach Unii - z polskim rządem nikt poważny w Europie nie chce czegokolwiek ustalać. - Procedura naruszenia praworządności jest wdrożona - dodaje. - Jedyny pozytyw to ten wzmiankowany sondaż, który nastraja optymistycznie, bo poświadcza, że Polacy odczuli bardzo pozytywnie ostatnie 13 lat.
Dr Patryk Wawrzyński, politolog z UMK uważa, że w niektórych sprawach Polacy silnie sprzeciwiają się pomysłom unijnych przywódców, jednak od dziesięciu lat poparcie dla członkostwa Polski w UE utrzymuje się na stabilnym, bardzo wysokim poziomie.
- Oczywiście, krytycy wspólnoty czerpią emocjonalne argumenty z trwającego kryzysu migracyjnego i przekształcenia aktów terrorystycznych w medialne spektakle - mówi dr Wawrzyński. - Paradoksalnie, Polacy oczekują, że Bruksela koordynować powinna właśnie walkę z terroryzmem, choć politykę migracyjną i azylową wolą pozostawić państwom narodowym. Chcemy, aby Unia czuwała nad naszym bezpieczeństwem, ale równocześnie boimy się, że Syryjczycy czy Libijczycy mogliby zostać naszymi sąsiadami. Oznacza to, że retoryczne próby podejmowane przez rząd premier Beatę Szydło mają bardzo ograniczone szanse powodzenia. W gruncie rzeczy, przekonują one przekonanych, którzy już dzisiaj chcieliby zmniejszenia wpływu Brukseli na sprawy krajowe.
Zdaniem dr. Wawrzyńskiego ryzyko wyprowadzenia Polski z UE jest raczej marginalne, chyba że w najbliższym czasie Komisja Europejska podjęłaby działania, które większość Polaków (a nie tylko wyborcy PiS) uznałaby za naruszenie naszej suwerenności.
- Rozumiemy przecież, że w ogólnym rozrachunku nasze członkostwo we wspólnocie służy tak interesom poszczególnych obywateli, jak i przyczynia się do wzmocnienia pozycji naszego kraju - tłumaczy dr Wawrzyński. - W wymiarze społeczno-ekonomicznym wręcz trudno wyobrazić sobie skalę konsekwencji ewentualnego Polexitu, zwłaszcza uwzględniając, jak bardzo fundusze unijne odmieniły polską wieś i jak mocno polscy producenci uzależnieni są od swobodnego dostępu do wspólnego rynku. Za podjęcie takiego ryzyka partia rządząca zapłaciłaby gigantyczną cenę.
Politolog ma też watpliwości co do korzyści politycznych, jakie uzyskałaby Zjednoczona Prawica wkraczając na ścieżkę realnej, a nie deklaratywnej, polityki antyunijnej. Dzisiaj Bruksela doskonale służy za wroga zewnętrznego, a konflikt ideowy z europejskimi elitami pozwala prawicy grać sprawdzonymi kartami: migracją z krajów muzułmańskich, legalizacją związków homoseksualnych, ochroną prawa do życia czy antyniemieckimi obawami wyborców.
Badania wskazują, że najgorzej z poparciem unijnym jest w Czechach - członkostwo popiera zaledwie 56 proc., a jego przeciwników jest aż 39 proc.