Mówią na nią „naga góra”. Potężny masyw, którego jest ona częścią, jest większy od polskich Tatr. Po raz pierwszy szczyt Nanga Parbat (8126 m. n.p.m.) udało się zdobyć niemieckim alpinistom 3 lipca 1953 roku, czyli kilka tygodni po wejściu Tenzinga i Hillarego na Mount Everest. Zimą nie dała się zdobyć jeszcze ani razu, choć próbowało wielu.
Pierwszy zespół tworzy ten, który wybiera się na Nangę już po raz szósty, czyli Tomasz Mackiewicz. Tym razem jednak nie będą mu towarzyszyć inni alpiniści spod znaku antykorporacyjnego projektu Nanga Dream, lecz francuska wspinaczka Elisabeth Revol (wspólnie próbowali zdobyć Nanga Parbat ubiegłej zimy) oraz pakistańczyk Arsalan Ahmed Ansari.
Dawni współtowarzysze Mackiewicza również nie zamierzają odpuszczać i wybierają się pod szyldem projektu Nanga Dream Justice for All. Skład tej wyprawy tworzą: Marek Klonowski; Pawel Dunaj, Paweł Witkowski, Tomasz Dziobkowski, Tomasz Kuczyński, Piotr Tomza, Michał Dzikowski oraz dwójka pakistańskich wspinaczy - Karim Hayat i Safdar Karim.
W skład trzeciego zespołu wchodzić ma często ostatnio wspinający się z Polakami Alex Txicon z Hiszpanii, Ferran Lattorre (Hiszpania), Daniele Nardi (Włochy), Muhammad Ali Sadparam (Pakistan) oraz pochodzący z Gliwic Janusz Gołąb, który ma w dorobku m.in. K2 oraz pierwsze zimowe wejście na Gasherbrum I.
No i wreszcie zespół nr 4, czyli śląska dwójka: Adam Bielecki i Jacek Czech. Nauczyciel i uczeń – tak można by powiedzieć. Pochodzący z Tychów Bielecki, który ma na swym koncie cztery ośmiotysięczniki, w tym dwa zdobyte po raz pierwszy zimą (Gasherbrum I i Broad Peak) uczył się wspinaczki właśnie pod okiem Jacka Czecha, który jest instruktorem wspinaczki sportowej, taternictwa, a w przeszłości także Selekcjonerem Kadry Narodowej w Narciarstwie Wysokogórskim, mistrzem Polski i uczestnikiem mistrzostw Europy i Świata w skialpinizmie.
Śląski duet swój projekt ochrzcił mianem Nanga Revolution 2015/ 2016 i faktycznie jest to rewolucja. Bielecki z Czechem nie zamierzają bowiem siedzieć pod Nanga Parbat przez całą zimę, powoli się aklimatyzując i czekając na okno pogodowe, które pozwoli im zaatakować szczyt. Ich plan jest prosty – szybki atak z marszu, przeprowadzony w stylu alpejskim (czyli bez wcześniejszego zakładania obozów pośrednich), przy założeniu, że na przełomie grudnia i stycznia pogoda przez kilka dni będzie na tyle dobra, że taki atak będzie miał szanse powodzenia.
Alpiniści nie zamierzają tracić czasu na aklimatyzację pod Nanga Parbat. Oni zamierzają tam już przyjechać zaaklimatyzowani. Aklimatyzację mają zaś zdobyć w Andach, gdzie ich celem będzie wierzchołek wulkanu Ojos del Salado (6893 m. n.p.m.). To szczyt stosunkowo łatwy do zdobycia (poza tym obecnie jest tam lato), a przy tym na tyle wysoki, że spędzenie na nim kilku nocy (a taki właśnie plan ma Bielecki i Czech) pozwoli im nabrać aklimatyzacji koniecznej do późniejszego działania powyżej wysokości 7000 metrów n.p.m.
Do Chile obaj alpiniści wyruszą na początku grudnia. Później na krótko wrócą do Polski, głównie po to, by się przepakować i od razu ruszą do Pakistanu. Jak przekonuje Jacek Czech ich atutem jest to, że znakomicie się uzupełniają: o wydolności i szybkości działania Adama Bieleckiego powyżej 8000 metrów nie trzeba nikogo przekonywać, z kolei Czech jest świetnym technicznie wspinaczem, a poza tym zna miejsce akcji – w roku 2010 uczestniczył już bowiem w kierowanej przez Artura Hajzera letniej wyprawie na Nanga Parbat.
- Mam jakieś takie wewnętrzne przekonanie, że po tych wielu już latach prób zdobycia Nanga Parbat zimą w tym roku ta historia zakończy się sukcesem. Wydaje mi się, że wystarczająca ilość osób jest już zaznajomiona zarówno z tym miejscem, jak też ze scenerią zimowej wyprawy. Pamiętajmy, że kilka zespołów było już bardzo wysoko zimą na Nanga Parbat, czyli zna tamtejsze trudności – komentuje Leszek Cichy, jeden z najbardziej znanych himalaistów lat 70. i 80., który wspólnie z Krzysztofem Wielickim dokonał pierwszego zimowego wejścia na Mount Everest. Zastrzega jednak, że kluczowa dla powodzenia ataku będzie pogoda.
- Szanse dramatycznie się zmniejszą, jeśli okaże się, że jest bardzo śnieżna zima – mówi Leszek Cichy.