52 tysiące kibiców oglądało Grand Prix Polski na Stadionie Narodowym w Warszawie.
Tai Woffinden wygrał drugą rundę indywidualnych mistrzostw świata. W finałowym wyścigu pokonał Grega Hancocka, Mateja Zagara i Chrisa Holdera. - Miałem słabszy moment w trakcie turnieju, ale wypiłem napój energetyczny i uwolniłem bestię - żartował Brytyjczyk. A już całkiem serio dodawał: - Wiem, co zrobiłem źle, ale wyciągnąłem wnioski i nie powtórzę błędów w kolejnych rundach. Choć sezon jest bardzo długi, jestem optymistą. Staram się jednak nie wybiegać za bardzo w przyszłość. Im mniej myślę o kolejnych zawodach, tym lepiej dla mnie.
Jeden wyścig od finału
Polaków w ścisłej czołówce zabrakło, ale w Warszawie spisali się przyzwoicie. Najlepiej Bartosz Zmarzlik i Maciej Janowski. Obaj mieli jednak słabsze momenty. Zmarzlik nie zdobył punktów w czwartej serii, bo został wykluczony z wyścigu za spowodowanie upadku Piotra Pawlickiego. Janowski zamknął stawkę 20. wyścigu.
W ten sposób Polacy stracili szansę na wybór lepszych pól startowych na drugą fazę i, jak się okazało, na udział w decydującym wyścigu turnieju. W półfinałach obaj słabo startowali, a w pierwszym łuku nie potrafili przebić się na czołowe pozycje.
- Miejsce startowe było kiepskie - przyznał potem Janowski. - Wszystko zaczęło się psuć wcześniej, w ostatnim wyścigu serii zasadniczej. Zostałem bez punktów i bez możliwości wyboru przed półfinałem. Szkoda, bo gdzieś tam po ciuchu liczyłem, że może będzie ten finał. Nie jestem do końca zadowolony, ale zawsze lepiej mieć dziesięć punktów niż dwa - dodał.
Niewiele brakowało, a w czołowej ósemce znalazłby się też Patryk Dudek, który w Warszawie startował z dziką kartą. Uzbierał osiem punktów, ale to wystarczyło tylko do dziewiątego miejsca. Pokazał jednak próbkę swoich możliwości, zwłaszcza w 18. wyścigu, kiedy świetnie walczył na dystansie. - W Grand Prix każdy jedzie na maksa. Nie można nawet na chwilę się zawahać, bo od razu traci się dobrą pozycję - mówił. Najsłabiej z Polaków w Warszawie spisał się Piotr Pawlicki. Z turnieju na Narodowym wyjeżdżał mocno poturbowany, bo aż trzy razy leżał na torze. Raz upadł z własnej winy (jechał na trzecim miejscu), dwukrotnie przewracali go rywale (Zmarzlik i Nicki Pedersen).
Mówią zawodnicy
Tai Woffinden: - Wielkie słowa uznania dla organizatorów, tor był super, było dużo walki. Dotychczas mówiło się, że najlepsza atmosfera panuje w Cardiff, ale Warszawa przebiła stolicę Walii. Co do mojego występu, to próbowałem dziś wielu ustawień, ale w najważniejszym momencie zawodów „odpaliło”.
Greg Hancock: - Mogę tylko powtórzyć słowa Tai’a. Nauka z ubiegłego roku nie poszła w las. A hałas na trybunach robił doprawdy niesamowite wrażenie. Matej Zagar: W pierwszej rundzie, u siebie w Krsko „dałem ciała”. Bardzo chciałem się zrehabilitować w Warszawie i to mi się udało. Czuję dużą ulgę. Maciej Janowski: Wszystko zaczęło się psuć od ostatniego wyścigu fazy zasadniczej. Powinienem wywalczyć w nim przynajmniej punkt i przed półfinałem nie wybierałbym jako ostatni bramki startowej. Niestety, stało się inaczej. Na czwartym polu były dwie rozwalone koleiny; kiepsko wystartowałem. Kto wie, może powinienem ustawić się bliżej trzeciej bramki? Dziesięć punktów nie do końca mnie satysfakcjonuje, ale wiadomo, że to zawsze lepiej niż na przykład dwa oczka.
Patryk Dudek: - Wstydu nie przyniosłem. Szkoda, że tak późno dokonaliśmy korekt w sprzęcie, bo zwycięstwa by przyszły szybciej. Każdy bieg był bardzo ważny, nie było miejsca na błędy. Chwilę się zawahasz i już ktoś ci wjeżdża. To była dla mnie dobra szkoła żużla.
Zabrakło cwaniactwa
Zmagania Polaków obserwował trener kadry Marek Cieślak. - Ich występ oceniam na czwórkę w szkolnej skali - skomentował. - Dotyczy to głównie Zmarzlika i Janowskiego. Choć z Bartkiem umawialiśmy się, że na półfinał wybierze inne pole startowe. Mówiłem mu, że najkorzystniejsze jest pierwsze i trzecie. Zdecydował się na czwarte i przegrał. Potem mówił, że to i tak było bez znaczenia, bo silnik w motocyklu mu przerywał. Dobrą jazdę pokazał też Patryk. Piotrek się trochę poprzewracał, ale najważniejsze, że chłopcy zdobywają doświadczenie. Brakuje im jeszcze trochę obycia i cwaniactwa, potrzebnego w tym sporcie - podsumował szkoleniowiec.
Dobre noty otrzymali też organizatorzy, którzy sobotnim turniejem zmyli plamę z ubiegłego roku. - Turniej był zorganizowany perfekcyjnie, Ole Olsen zbudował świetny tor, a hałas na trybunach robił niesamowite wrażenie. Czapki z głów przed wszystkimi - komentował Greg Hancock.
Wyniki GP Polski w Warszawie:
- Tai Woffinden (Wlk.Brytania) 14 (3,3,1,0,2,2,3),
- Greg Hancock (USA) 14 (3,1,0,3,2,3,2),
- Matej Zagar (Słowenia) 14 (3,3,3,1,0,3,1),
- Chris Holder (Australia) 12 (1,3,3,1,2,2,0),
- Fredrik Lindgren (Szwecja) 12 (3,1,2,3,3,0),
- Bartosz Zmarzlik (Polska) 10 (2,2,3,w,3,0),
- Maciej Janowski (Polska) 10 (1,3,2,3,0,1),
- Antonio Lindbaeck (Szwecja) 10 (2,d,3,3,1,1),
- Patryk Dudek (Polska) 8 (1,2,0,2,3),
- Andreas Jonsson (Szwecja) 8 (2,1,1,2,2),
- Jason Doyle (Australia) 5 (0,1,1,3),
- Niels Kristian Iversen (Dania) 5 (1,0,2,2,0),
- Peter Kildemand (Dania) 5 (0,d,2,2,1),
- Nicki Pedersen (Dania) 4 (2,2,0,0,w),
- Piotr Pawlicki (Polska) 4 (0,2,w,1,1),
- Chris Harris (Wlk.Brytania) 3 (0,0,1,1,1).
Klasyfikacja generalna IMŚ (po dwóch rundach: Krsko, Warszawa) :
- Holder - 26 (14,12),
- Woffinden - 24 (10,14),
- Hancock - 24 (10,14),
- Kildemand - 21 (16,5),
- Janowski - 20 (10,10),
- Lindbaeck - 20 (10,10),
- Lindgren - 19 (7,12),
- Doyle - 18 (13,5),
- Zagar - 18 (4,14),
- Zmarzlik - 18 (8,10),
- Pedersen - 14 (10,4),
- Jonsson - 14 (6,8),
- Iversen - 12 (7,5),
- Pawlicki - 12 (8,4),
- Dudek - 8 (-,8),
- Harris - 6 (3,3),
- Stojs - 1 (1,-).