Pokój czy miecz? Felieton księdza Przemysława Szewczyka
Spędziłem ostatnio kilkanaście dni w Bejrucie. Ze Stowarzyszeniem „Dom Wschodni” jesteśmy obecni w Libanie od dnia koszmarnej eksplozji w porcie, która na chwilę zwróciła oczy świata na ten malutki i równocześnie niezwykle ważny kraj. 4 sierpnia Libańczycy przeżywali drugą rocznicę tych wydarzeń: wyszli na ulice wspominać zmarłych oraz domagać się prawdy i sprawiedliwości.
Nad zgromadzonym tłumem, który wyrażał swój bezradny gniew apelami o międzynarodowe śledztwo, modlitwami o ratunek dla pogrążonego w wielowymiarowym kryzysie kraju oraz groźbami kierowanymi pod adresem liderów troszczących się bardziej o swoich niż o Liban, powiewała flaga Libanu pomazana czerwoną farbą niczym krwią.
Jedno odczucie w tym momencie przepełniło moje serce: pragnienie pokoju dla Libanu, nie tego pokoju, który jest tylko brakiem wojny – choć wojna jest straszna – ale tego, który nie pozwala, żeby tak straszne rzeczy jak eksplozja niszcząca życie, zdrowie i mienie ludzi, działa się bez pociągnięcia do odpowiedzialności kogokolwiek. Liban w chwili obecnej cieszy się tym pierwszym, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że jest on bardzo kruchy i lada chwila może się skończyć. Ludzie niosący nad sobą skrwawioną flagę swojego kraju wyraźnie jednak pokazują, że drugiego pokoju nie ma: ludzie tu giną z braku sprawiedliwości. Nie mam bladego pojęcia, czy jeden pokój jest w stanie zawsze iść w parze z drugim…
W najbliższą niedzielę będziemy czytać podczas liturii w kościołach jedne z najbardziej przedziwnych słów Jezusa. Książę Pokoju, który zwieńczy swoją misję na ziemi słowami: „pokój mój wam daję”, zada pytanie: „czy myślicie, że przyszedłem przynieść ziemi pokój?, na które odpowiada od razu: „nie pokój, lecz miecz”. Wiara chrześcijańska pełna jest paradoksów. Jednym z nich jest właśnie ten: pokój chrystusowy jest równocześnie mieczem rozdzielającym rodziny i narody na pół.
Bóg niszczy pokój tego świata, który często jest zabezpieczeniem układów i sytuacji dalekich od sprawiedliwości… Zburzył pokój Egipcjan wyzwalając Izraelitów, zburzył pokój Izraelitów, zniszczył swoją Świątynię i wydał na pastwę Babilończyków święte miasto, bo wybrany naród uciskał u siebie ubogich: sierotę, wdowę i przybysza. W oczach bożych wcale nie żyje w pokoju kraj, który wolny od działań wojennych, pełny jest niesprawiedliwości. Dlatego Chrystus wcale nie stawia dylematu: pokój albo miecz. Jest to szantaż ze strony władców tego świata, którzy w czasie pokoju potrafią wyzyskiem i niesprawiedliwością skrycie zabijać ubogich, a pragnienie zmiany i ich wyzwolenia gaszą groźbą miecza.
Dla Chrystusa pokój i miecz paradoksalnie idą w parze. Dlatego chrześcijanie są gotowi pozbawić się „świętego spokoju” i błogiego wegetowania pośród tego świata, żeby być tymi, którzy na ziemi wprowadzają pokój. Więcej nawet, pokój w ich sercach wiąże się koniecznie z radykalnym zerwaniem z tymi, którzy wyzyskują swoją pozycję depcząc wolność słabszych, lekceważąc sprawiedliwość i prawa ubogiego. Nie ma dla chrześcijan pokoju bez tego miecza.
Takiego pokoju pragnę dla Libańczyków. Takiego pokoju pragnę dla Polaków i wszystkich narodów Europy i świata: pokoju, który niszczy jedność z tymi, którzy pod jego pozorem odbierają pokój ludziom prostym, cichym i małym.